Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Torey DeFalco: Jestem podekscytowany, że mogę tutaj grać

Torey DeFalco: Jestem podekscytowany, że mogę tutaj grać

fot. Klaudia Piwowarczyk

– Nie ma dla mnie znaczenia, jak jestem oceniany przez innych. Jedyne oczekiwania jakie są dla mnie ważne to te, które mam sam wobec siebie oraz czego wymaga ode mnie trener – twierdzi Torey DeFalco, nowy przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów.

Jako ostatni z zawodników Asseco Resovii dołączył pan do drużyny po mistrzostwach świata. Potrzebował pan więcej czasu na odpoczynek?

Torey DeFalco: – Dotarłem do Rzeszowa 19 września. Jeśli chodzi o czas na wypoczynek, to miałem dla siebie w sumie aż pięć dni. To jest nie do zaakceptowania, że grając w reprezentacji mamy tak mało czasu na regenerację i odpoczynek. Najpierw przez 7-8 miesięcy gramy w klubie, a potem sezon reprezentacyjny trwa praktycznie cztery i pół miesiąca. To jest absurdalne. Myślę, że w żadnym innym sporcie na świecie nie ma czegoś takiego, że kalendarz reprezentanta kraju jest aż tak przepełniony. Nie ma innej takiej dyscypliny jak siatkówka, że rozgrywki, czy to klubowe, czy reprezentacyjne, trwają praktycznie cały rok, bez żadnej przerwy. To jakieś szaleństwo. Próbujemy, by nasze głosy i opinie zostały gdzieś dostrzeżone przez federację, ale na razie nic nie jesteśmy w stanie z tym zrobić. Musimy się z tym pogodzić, bo to jest nasza praca, ale szkoda, że tak to wygląda…

Mentalnie trudno było panu pogodzić się z odpadnięciem reprezentacji z mistrzostw świata już w ćwierćfinale?

– Nie, mistrzostwa nie były dla nas takie złe, bo w turnieju było wiele bardzo dobrych zespołów. Porażka w ćwierćfinale nie była dla nas czymś w rodzaju złamania serca, zwłaszcza, że przegraliśmy z Polską, która grała u siebie. Oczywiście, było rozczarowanie, bo nie takiego wyniku oczekiwaliśmy przyjeżdżając na mistrzostwa. Tym bardziej, że czuliśmy się bardzo dobrze i byliśmy pozytywnie nastawieni. Taki jest sport, że zwycięstwa i porażki są jego nieodłączną częścią.

Pod względem fizycznym nie ma pan żadnych problemów?

– Nie, na szczęście czuję się dobrze i moje ciało jest w porządku. Największe zmęczenie po takiej dawce meczów i przygotowań do poszczególnych turniejów jest w głowie. To jest właśnie największy problem, że przez tyle czasu jesteśmy w rozłące z bliskimi i tęsknimy za rodziną, przyjaciółmi, ludźmi, których kochamy, a dzielą nas od siebie tysiące kilometrów. Dla nas Amerykanów, którzy decydują się na grę w Europie i w trakcie sezonu klubowego są właściwie przez osiem miesięcy poza domem, to szczególnie trudne. Zresztą te problemy z rozłąką i tęsknotą za bliskimi dotyczą wszystkich obcokrajowców.

W zeszłym sezonie był pan wiodącą postacią w PlusLidze. Zebrał pan wiele pozytywnych recenzji i statuetek MVP. Czy w nadchodzących rozgrywkach będzie panu trudniej grać, bo oczekiwania będą większe, czy może łatwiej, skoro już poznał pan PlusLigę?

– Nie ma dla mnie znaczenia, jak jestem oceniany przez innych, czy jestem chwalony za grę, czy nie. Jedyne oczekiwania jakie są dla mnie ważne to te, które mam sam wobec siebie oraz czego wymaga ode mnie trener. Jestem podekscytowany nowym sezonem w PlusLidze.

Jakie są pana pierwsze wrażenia z pobytu w Rzeszowie i pracy z nowym zespołem?

– Jestem dopiero po kilku treningach. Wszyscy w drużynie i w klubie są mili, bardzo ciepło mnie przyjęli. Klub ma bardzo dobre zaplecze do pracy; miasto jest przyjemne. Jeszcze nie mieliśmy okazji przywitać się z kibicami, ale to za chwilę nastąpi. Ogólnie wszystko jest w porządku. Cieszę się grą w siatkówkę i to jest najważniejsze.

Patrząc na skład Asseco Resovii, w którym jest wiele aktualnych lub niedawnych reprezentantów swoich krajów, dostrzega pan duży potencjał w zespole?

– Nie oceniam tego pod kątem potencjału. Wszyscy staramy się grać jak najlepszą siatkówkę i stworzyć drużynę, która będzie ze sobą dobrze funkcjonowała. Nie podchodzimy do tego w ten sposób, że mamy jakieś z góry określone oczekiwania czy cele na sezon. Każdy z nas ma duże wymagania wobec siebie i chce pokazać się jak najlepiej. Nie ma sensu podchodzić do sezonu, czy do poszczególnych meczów w ten sposób, że musimy je wygrać i że plan na sezon to określona liczba zwycięstw, bo inaczej świat się zawali. To tak nie działa. Powinniśmy robić wszystko, żeby grać możliwie najlepszą siatkówkę każdego dnia i z każdym treningiem budować siłę drużyny. Na razie jesteśmy na początku procesu budowania zespołu i przede wszystkim chemii, która powinna być między nami.

Na inaugurację sezonu zagracie u siebie z Projektem Warszawa i będzie to od razu ważny mecz, zwłaszcza, że lepiej zacząć rozgrywki od zwycięstwa niż od razu skazywać się na problemy.

– Dla mnie ważniejsze jest to, żeby zacząć sezon mając jak najlepszą chemię w drużynie. Mniejsze znaczenie ma to, czy wygramy, czy przegramy. Jeśli stworzymy razem dobrą drużynę i będziemy się ze sobą dobrze czuli, to będzie ważniejsze niż wynik, dlatego że będziemy na tym mogli zbudować coś wartościowego na przyszłość. Pozytywna atmosfera i chemia w zespole, także ze sztabem trenerskim, to coś naprawdę istotnego. W sporcie zespołowym kluczowe znaczenie ma to, żeby dobrze się z sobą rozumieć i stworzyć coś wspólnego, co będzie nam dawało satysfakcję, niezależnie od tego jak będą nas oceniać inni. Dlatego dla mnie rozmowy o oczekiwaniach czy celach nie mają znaczenia. My musimy zadbać, aby ta paczka 14 graczy oraz sztab szkoleniowy dobrze ze sobą funkcjonowała i tworzyła zespół.

źródło: plusliga.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2022-10-01

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved