Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > I liga kobiet > Wicemistrzyni Polski: Na pewno pojawiła się frustracja

Wicemistrzyni Polski: Na pewno pojawiła się frustracja

fot. Michał Szymański

– Byłam pod wrażeniem panującego profesjonalizmu. W Rzeszowie naprawdę było czuć, że Developres żyje siatkówką, że każda piłka oraz mecz są ważne. Grając w drużynie, która skupia się tylko na najwyższych celach – stawiane wymagania są ogromne – powiedziała w rozmowie ze Strefą Siatkówki Katarzyna Bagrowska, przyjmująca LTS-u Legionovii Legionowo. 

DWA SEZONY W RZESZOWIE

Krzysztof Sarna, Strefa Siatkówki: Jakie uczucia oraz emocje towarzyszyły ci w momencie otrzymania oferty z ówczesnego Developresu Rzeszów? Czy długo zastanawiałaś się nad jej akceptacją, czy też była to decyzja bez zawahania?

Katarzyna Bagrowska: To trochę oklepana odpowiedź, ale otrzymując oferty od takich klubów, jakim jest Developres po prostu się nie odmawia. Nie miałam problemu z podjęciem tej decyzji i wiedziałam, że spędzę w Rzeszowie kolejny sezon. Życzę każdemu, żeby jechał na takiej endorfinie, bo w momencie, kiedy odezwał się Developres, czułam wówczas, że cała moja praca, odkąd zaczęłam grać w siatkówkę, przyniosła ogromne owoce i była jeszcze większym bodźcem do kolejnej pracy.

Gra w jednym z aktualnie dwóch najlepszych klubów w Polsce to bez wątpienia wielka rzecz. Nie otrzymałaś jednak zbyt wielu szans do gry, bo w pierwszym sezonie wystąpiłaś w dwóch spotkaniach, a w drugim roku w ośmiu. Nie było tej frustracji, że trener jednak rzadko na ciebie stawiał?

Na pewno była. Zwłaszcza w tych momentach, kiedy nie miałyśmy dobrych momentów w meczach i chciałam drużynie dać coś od siebie, jak chociażby ustrzelić asy czy wnieść nową energię na boisko. Myślę jednak, że nie dostałabym nigdzie takiej szkoły jak właśnie w Rzeszowie. Te owoce i to, czego nauczyłam się w stolicy Podkarpacia, zbieram właśnie teraz. 

Co wyniosłaś oraz czego nauczyłaś się w Developresie? 

Myślę, że kluczem jest nieopieranie swojej gry w ataku wyłącznie na sile, ale również na arytmii, zmienności oraz większej ilości kiwek i przeglądzie boiska. To naprawdę ułatwia mi grę. Przekłada się to również na fakt, że jestem nieco mniej zmęczona. Wiadomo, że ta kiwka nie jest tak wymagająca, jak atak. Również przeciwnicy mają więcej do rozpisywania, bo w momencie, kiedy dochodzi do stosowania każdego wariantu w ataku, to nie można się nieustannie tak samo ustawiać. Rywale muszą odczytać moje ofensywne zamiary. 

Jak wspominasz dwa sezony w najwyższej klasie rozgrywkowej?

Byłam pod wrażeniem panującego profesjonalizmu. W Rzeszowie naprawdę było czuć, że Developres żyje siatkówką, że każda piłka oraz mecz są ważne. Grając w drużynie, która skupia się tylko na najwyższych celach – stawiane wymagania są ogromne. Myślę, że dzięki temu, że trener Stephane od każdej z nas dużo wymagał na treningach, żebyśmy cały czas grały jakościowo, popełniały jak najmniej błędów, a także zdobywały jak najwięcej punktów sprytem. Wymaganie tej jakości na treningach dla mnie, jako młodej zawodniczki, która nie miała styczności z takim poziomem, było dla mnie jedną z najważniejszych lekcji, które wyniosłam z gry w Developresie. 

Nie myślałaś, że to może za wcześnie na TAURON Ligę? Nie rozważałaś nad dłuższym pozostaniem na zapleczu elity?

Uważam, że jest wiele dróg, żeby wspinać się po tych szczeblach w siatkówce. Uznałam, że mojej grze brakuje poszanowania piłki i nauczenia się zmienności gry w ataku. Chciałam nadrobić te braki w Rzeszowie. Taka była moja decyzja i nie żałuję jej. 

Jakie emocje przychodzą ci do głowy, kiedy przypominasz sobie debiut w Lidze Mistrzyń?

To były bardzo fajne emocje. Wydaje się, że organizacja meczu jest taka sama, bo przyjeżdżamy dzień wcześniej i dochodzi do treningu oraz rozruchu. Jednak sam fakt grania na arenie międzynarodowej, zmianie otoczenia, a zarazem jeszcze wyższym poziomie niż w TAURON Lidze wywarły na mnie wrażenie. Doceniam, że miałam możliwość oglądania dziewczyn wielkiej klasy z bliska. To było fajne doświadczenie. Wiadomo, że super byłoby zagrać wraz z nimi i przeciwko nim. Biorę, co dają. Samo bycie i oglądanie spotkań było dla mnie wielkim wyróżnieniem. 

POWRÓT DO I LIGI

Czy po drugim sezonie w Developresie pojawiły się inne oferty z TAURON Ligi? 

Pojawiły się rozmowy. Finalnie była to moja świadoma decyzja, która podyktowana była gwarancją i zapewnieniem gry. Głównie taki jest cel. Widać po statystykach w przyjęciu, że jestem cały czas ostrzeliwana, co jednak jest bardzo dobre, ponieważ zamiarem było szlifowanie techniki w przyjęciu nie tylko na treningach, ale również w warunkach meczowych. Chciałam czuć tę piłkę w przyjęciu. Między innymi dlatego podjęłam decyzję o zejściu o ligę niżej, żeby ogrywać się jak najwięcej na nowej pozycji. 

Czyli nie było otwartej propozycji z klubu czysto teoretycznie niżej notowanego z TAURON Ligi, w którym miałabyś gwarancję gry w pierwszej szóstce?

– Trudno mi określić, ponieważ były to wstępne rozmowy. To wszystko działo się szybko i było zarazem dawno temu. 

Dlaczego postawiłaś akurat na Legionovię?

Sytuacja była podobna do tej z Developresem. Otrzymałam telefon z informacją, że w Legionowie szukają właśnie takiej osoby jak ja. Trener bardzo chciał mnie w tej drużynie i optował za moją osobą. To również jest fajne, że w momencie, kiedy otrzymuje się telefon z propozycją, a w dodatku sam trener bardzo by chciał danej zawodniczki, wówczas inaczej podchodzi się do tej oferty. Ta z Legionowa taka właśnie była. Szkoleniowiec był zdecydowany. W dodatku chciałam się ogrywać. To były główne czynniki, które zadecydowały, że gram w Legionovii. 

Mając ogląd, jakie dostrzegasz różnice pomiędzy TAURON Ligą a I ligą?

– Na pewno różnią się szybkość rozegrania oraz sam system. Siła zagrywki w pierwszej lidze jest nieco lżejsza, oczywiście niczego nie ujmując dziewczynom. Mam porównanie i czułam to, jak przyjmowałam piłki na treningach w Rzeszowie, a jak jest w I lidze. 

Kiedy grałaś jeszcze trzy sezony temu w pierwszej lidze, wówczas panował zwyczajny system fazy play-off. Później jednak doszło do zmiany i najlepsza czwórka rywalizuje na koniec rozgrywek w turnieju finałowym. Zwracasz uwagę na tę zmianę? Jak się na nią zapatrujesz?

– Ostatnio temat zmniejszenia drużyn w PlusLidze jest gorący. Szczerze mówiąc, nie jestem typem zawodnika, który kalkuluje ten terminarz. Wychodzę i chcę wygrać. Jeśli mamy grać trzy dni z rzędu po jednym meczu, wówczas – ok. Wyjdę i zagram na najwyższym poziomie, na tyle, na ile będę mogła. Jeśli ma być tak, że jedna drużyna jest gospodarzem meczu, a następnie na odwrót – również nie jest to dla mnie żadnym problemem. Moje nastawienie zawsze jest takie samo, a więc wygrana oraz danie z siebie maksimum. 

SENTYMENTALNY PŁOMIEŃ 

To twoje pierwsze spotkanie przeciwko Płomieniowi Sosnowiec od momentu rozłąki z tym klubem i powrocie do pierwszoligowych parkietów. Czy serce zabiło momentami mocniej?

– Na pewno jest sentyment. Tak naprawdę to w Sosnowcu wszystko się zaczęło. Mam mnóstwo cudownych wspomnień z tą drużyną i świetnie wspominam tamten sezon (sezon 2020/2021 – przyp. red.). Czułam się świetnie w tej drużynie, a dziewczyny wzięły mnie pod swoje skrzydła. Pozdrawiam wszystkie Płomyczki – Płomień nigdy nie zgaśnie. Jak wiedziałam, że będziemy grać mecz w Sosnowcu, wtedy pojawił się sentyment. 

Nastawiam się jednak tak, że grając przeciwko drużynom, jak chociażby tej z Poznania, która jest również moją byłą ekipą, żeby nie było tych sentymentów. Nie może ich być, bo gram aktualnie dla danej drużyny i chcę, żeby to ona wygrała. Nie mogę się skupiać na tym, że targają mną jakieś emocje, bo to Płomień, a za czasów mojej gry w tym klubie wszystko się zaczęło. W momencie wejścia na halę odcinam się od tego. 

Wiadomo, że na propozycję z Developresu pracowałaś przez wszystkie sezony, ale czy nie myślisz, że to właśnie ten jeden sezon w Płomieniu dał ci okno na ekstraklasę?

– Płomieniowi zawdzięczam bardzo dużo. To, że zagrałyśmy w Pucharze Polski przeciwko drużynie z Rzeszowa, było przypadkiem, bo doszło do tej batalii w drodze losowania. Gdyby Płomień nie startował w tych rozgrywkach, wówczas wszystko mogłoby się inaczej potoczyć. Trzeba było wykorzystać stworzenie przez klub możliwości rywalizacji z dziewczynami z poziomu TAURON Ligi. Do dzisiaj pamiętam ten dzień, kiedy grałyśmy z Developresem. Cieszę się, że byłam w takiej drużynie, która miała możliwość grania z ekipami z topu. Jak się wie, czego się chce, to wykorzystuje się takie szanse.

Indywidualnie zagrałaś dobre zawody we wspomnianej 1/8 finału. Myślisz, że to mógł być ten kluczowy moment, w którym zwrócono na ciebie uwagę?

– Myślę, że na pewno. Nie wiem, czy obserwowano mnie wcześniej. Uważam jednak, że był to kluczowy moment. Nie wiem również jak dalece kluby z TAURON Ligi śledzą rozgrywki pierwszoligowe. Fakt, że klub mógł zobaczyć vis-a-vis moją grę, sprawił, że miał lepszy ogląd mojej osoby. 

Finalnie w rozgrywkach I ligi uplasowałyście się na 5. miejscu. Wydaje się jednak, że trzy sezony temu I liga była bardziej wyrównana. Uważasz, że miałyście mocny skład?

– Sądzę, że wówczas naszą siłą była zespołowość. Wtedy każda dziewczyna miała cel na każdy mecz, czyli wygrać. Nie było osoby, która wątpiła w wynik. Przez cały sezon leciałyśmy na tej fali. W tym była nasza siła i wszystkie o tym mówiłyśmy. Miałyśmy super atmosferę i dlatego tak dobrze grałyśmy w tych spotkaniach. Każda od siebie wymagała, dlatego też uplasowałyśmy się na piątym miejscu. 

Nie kalkulowałam tego, czy mogłyśmy zająć wyższe miejsce. Grając w fazie play-off przeciwko UNI Opole, zespół ten był nie do doścignięcia. Jestem zadowolona z tego wyniku, bo wiem, jaką pracę wykonałyśmy. Trafienie w fazie play-off na drużynę z Opola, która później awansowała do ekstraklasy, tylko pokazuje, że ta drużyna na to zapracowała. 

LTS LEGIONOVIA

Powiedziałaś wcześniej o kiwkach. Czy w meczu przeciwko Płomieniowi twoim zamiarem było dużo kiwać, czy też może trener Krzysztof Zabielny dobrze przygotował i uczulił swoje podopieczne na odprawie, będąc doświadczony pracą z tobą? 

– Jeśli chodzi o punktowe kiwki, to wynikały one poniekąd z mojej obserwacji, w które miejsce mogę kiwać. Pozostałe natomiast bazowały na moich złych wyborach.

Przed sezonem wiele mówiło się o potencjale Legionovii. Po dziesięciu kolejkach zajmujecie 10. miejsce w tabeli z dorobkiem 11 punktów. Czy brakuje wam jeszcze zgrania, a także jak wygląda praca w waszych szeregach?

– Musimy cały czas układać sobie grę pod kątem organizacji. Ważne jest ustalenie kto, za jaką piłkę jest odpowiedzialny, żeby było mniej chaosu. Zaobserwowałam, że wpadanie piłek między dziewczyny oraz brak ruszenia po nią sprawia, że ucieka jeden, drugi punkt. Przez to moim zdaniem wynik się rozjeżdża. 

Powiedziałaś o chaosie. W spotkaniu przeciwko Płomieniowi zabrakło wam asekuracji przy bloku.

– To, że nie było asekuracji, wynikało z naszego przyginania w ataku. Nie szukałyśmy palców. Dlatego też te piłki wracały. Mimo że na treningach ćwiczymy dużo tej asekuracji, to myślę, że będziemy mu poświęcać jeszcze więcej uwagi. Zgadzam się, że zabrakło tego elementu. Piłka z bloku leciała dość wysoko, a my patrzyłyśmy się na siebie i nie było komu do niej ruszyć. To jest prezent, który do nas wraca i trzeba go wykorzystać. Jest to element do poprawy.

Powiedziałaś, że bardzo zależało wam na wygraniu tego spotkania. Zauważyłem, że byłaś poirytowana w momentach, kiedy nie wychodziło. Ta frustracja była widoczna zwłaszcza w pierwszym secie.

– Tak. Wychodzę na boisko i chcę wygrywać. Super by było zawsze wygrywać po 3:0 za trzy punkty. Koniec końców liczy się zwycięstwo. Nie podchodzę do meczu tylko po to, żeby go dobrze zagrać, bo zależy mi na tym, aby go wygrać. Płomień zagrał dobre spotkanie. Wiem jednak, jak trenuje moja drużyna i jak potrafi grać, na co ją stać. W pierwszej partii dogoniłyśmy wynik, ale nadal brakowało postawienia kropki nad “i”. Wówczas się irytuję, ale  nie dlatego, że jestem naładowana emocjami, tylko dlatego, że wiem, że ta drużyna jest w stanie ze spokojem wygrywać takie końcówki oraz tego typu mecze.

Czy przed rozpoczęciem sezonu skonkretyzowano na niego cel?

– Na pewno mówiono o fazie play-off, to były słowa trenera. Dla mnie liczy się zawsze najwyższa stawka i celuję w najwyższy cel. Jeśli uda nam się wywalczyć pierwszą ósemkę, myślę, że wówczas również to będzie inny moment sezonu. Aktualnie trwa faza zasadnicza i każda z drużyn się ze sobą zgrywa i ustawia swoje systemy gry. Jestem zdania, że wszystkie ekipy zmienią swój styl grania, co wynikać będzie z innego etapu sezonu. Uważam, że my również będziemy zespołem tego typu, który będzie bardziej zgrany, a gra bardziej ułożona, a jej obraz będzie jeszcze lepszy. 

Zobacz również:
I liga K: Niewykorzystana szansa SAN-Pajdy, Sokół z pewnym zwycięstwem

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, I liga kobiet, Publicystyka, Wywiady

Tagi przypisane do artykułu:
, , , ,

Więcej artykułów z dnia :
2023-12-03

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved