Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Igor Kolaković: Musimy opierać się na przeczuciu i szukać rozwiązań

Igor Kolaković: Musimy opierać się na przeczuciu i szukać rozwiązań

fot. Klaudia Piwowarczyk

– Wszyscy trenerzy muszą teraz myśleć, jak się w tym odnaleźć. To nie jest proste, bo codziennie dostajemy nowe informacje o konsekwencjach koronawirusa. Wielu ekspertów o tym mówi, ale nikt nie wie nic na pewno. Widzimy, co dzieje się w naszym klubie, co działo się po tygodniu, a co po dwóch od powrotu do zajęć. Obecną sytuację możemy porównać z Gjorgjim i Flavio, którzy przechodzili to w sierpniu, więc teraz mają przewagę. Wielu zawodników narzeka, że odczuwa stare urazy. Nawet takie sprzed roku, dwóch i więcej lat. Pojawiają się nagle bóle stawów – kostki, kolana czy barku. To dziwne i musimy skupiać więcej uwagi na zdrowiu siatkarzy. Jak sobie z tym radzić? Nie ma chyba jasnych reguł, musimy opierać się na przeczuciu i szukać sposobu, by rozwiązać ten problem – powiedział trener Aluronu CMC Warta Igor Kolaković.

 

Jesteś trenerem już ponad 20 lat, a jeśli dodamy karierę jako zawodnik, to ten okres związany z siatkówką będzie pewnie dwa razy dłuższy. Czy pamiętasz sytuację, w której w trakcie sezonu cała drużyna pauzowała ponad dwa tygodnie i po zaledwie tygodniu treningów musiała grać mecz?

Igor Kolaković:– Nie, taka sytuacja ma miejsce pierwszy raz. Dla nas wszystkich to nowe doświadczenie, nie tylko dla mnie jako trenera, ale też dla zawodników, klubów i całej ligi. To niecodzienna sytuacja, ale siatkówka musi być ponad to. Musimy się przystosować do tej rzeczywistości. Myślimy tylko o graniu. Jeśli nie będziemy grać, to siatkówka nie będzie istnieć.

Czy w tej sytuacji całe doświadczenie i wiedza zdobyte przez te ponad 20 lat ma w ogóle znaczenie? Czy bardziej zgadujecie, w jaki sposób reagować, bo jeszcze nikt tego nie doświadczył?

– Nikt jeszcze nie doświadczył tego, bo – tak jak wspominałem – to wydarzyło się po raz pierwszy. Wszyscy trenerzy muszą teraz myśleć, jak się w tym odnaleźć. To nie jest proste, bo codziennie dostajemy nowe informacje o konsekwencjach koronawirusa. Wielu ekspertów o tym mówi, ale nikt nie wie nic na pewno. Widzimy, co dzieje się w naszym klubie, co działo się po tygodniu, a co po dwóch od powrotu do zajęć. Obecną sytuację możemy porównać z Gjorgjim i Flavio, którzy przechodzili to w sierpniu, więc teraz mają przewagę. Wielu zawodników narzeka, że odczuwa stare urazy. Nawet takie sprzed roku, dwóch i więcej lat. Pojawiają się nagle bóle stawów – kostki, kolana czy barku. To dziwne i musimy skupiać więcej uwagi na zdrowiu siatkarzy. Jak sobie z tym radzić? Nie ma chyba jasnych reguł, musimy opierać się na przeczuciu i szukać sposobu, by rozwiązać ten problem.

Zaczęliśmy sezon bardzo dobrze. To naturalne, że po dwóch porażkach kibice zastanawiają się, co się stało i czy to wyłącznie wpływ koronawirusa.

– To dobre pytanie. Nie chcę szukać wymówek, bo rezultaty w ostatnich dwóch spotkaniach były po prostu złe. Szczególnie w meczu ze Stalą Nysa nasza gra nie była dobra. Próbuję znaleźć rozwiązanie. Rozmawiałem na osobności ze wszystkimi zawodnikami, aby poznać ich opinie, stan zdrowia i formy. Nie uważam, żeby brakowało czegoś na treningach. To prawdziwi profesjonaliści z bardzo dobrym nastawieniem. Po koronawirusie próbowali wrócić do formy tak szybko, jak było to możliwe, nawet jeśli ich stan zdrowia był słaby. Nie chcę na nikogo wskazywać palcem, za wyniki można winić mnie jako trenera lub ewentualnie koronawirusa, bo nikt nie wie, jak po nim trenować. Od początku naszej pracy w tym sezonie mieliśmy już dwie długie przerwy, zwłaszcza ta druga rozbiła nasze przygotowania. Treningi odbywały się w małych grupach, na początku tylko we dwójkę bez sztabu szkoleniowego, później dołączyli dwaj kolejni, ale większość nie mogła ćwiczyć. Brakowało ciągłości, nie mogliśmy trenować tak jak przed COVID-19. Mimo tego w meczu w Warszawie wyglądaliśmy normalnie, później jednak przyszły te dwie porażki, gdzie nie poznawałem siatkarzy, sposobu, w jaki poruszali się po boisku. To nie problem jednego lub dwóch graczy. Gdyby tak było, to moglibyśmy liczyć na pomoc pozostałych. Problem w tym, że wszyscy zawodnicy na boisku nie wyglądają tak jak przed przerwą. To dla mnie duży znak zapytania. Nie jestem czarodziejem, który od razu znajdzie przyczynę kłopotów. Szukam jej, dlatego rozmawiałem z zawodnikami. Miałem dylemat, czy powinniśmy coś zmienić w treningach, ale naprawdę nie znamy wszystkich konsekwencji COVID-19. Uznaliśmy wspólnie, że będziemy dalej trenować tak dobrze, jak tylko potrafimy, aby walczyć o wygraną w kolejnych meczach i czekać na moment, gdy znowu wskoczymy na wyższe obroty. Przed zakażeniami mogliśmy mierzyć się z każdą drużyną na świecie, bo nasza forma była bardzo wysoka. Dla mnie to też ważne, że atmosfera w zespole nadal jest dobra, nic się tutaj nie popsuło. Czasami jest przecież tak, że po przegranych atmosfera staje się nie najlepsza. W tym momencie mamy też duży problem ze zdrowiem u Mateusza Malinowskiego, Piotra Orczyka czy Patryka Czarnowskiego. Nie będziemy mogli na nich liczyć w następnych meczach, może poza Orką, bo w jego przypadku jest szansa na szybki powrót. A to naprawdę ważni zawodnicy dla naszego zespołu. Mam nadzieję, że wkrótce wrócimy na właściwe tory. Musimy być cierpliwi. Potrzebujemy wsparcia kibiców, którzy muszą zrozumieć, że siatkarze naprawdę robią co w ich mocy. To prawdziwi wojownicy. Wszyscy, razem ze sztabem, staramy się znaleźć rozwiązanie. Nie chcę nikogo winić, analizuję przede wszystkim własne decyzje w ostatnim okresie. Nie jest łatwo zrozumieć, co poszło nie tak. Większość zawodników ma za sobą prawie 3 tygodnie przerwy od treningów, nie jeden czy dwóch, a 10 w jednym momencie. Reszta w tym czasie nie miała jak porządnie trenować. Zajęcia w 2-3 osoby to nie są normalne warunki. Treningi są bardziej skupione na elementach fizycznych, bo nie da się odwzorować gry i zachowań w konkretnych sytuacjach. Ten okres z pewnością nas zabił, ale podobne problemy mają także inne kluby. Nie są w stanie utrzymać formy na tym samym poziomie. Naprawdę szkoda, bo byliśmy w świetnej dyspozycji, a teraz musimy szukać odbudowy krok po kroku. Nie myślimy już w perspektywie całego sezonu i tego, jaką pozycję zajmiemy. Musimy skupiać się na następnym rywalu, następnym secie, następnej akcji.

Każda drużyna ma swój styl. Niektóre bardziej bazują na fizyczności i silnych skrzydłowych. U nas była to natomiast szybkość i dobre zgranie. Czy z tego powodu przerwa w treningach mogła wyrządzić u nas większe szkody?

– Jestem pewny, że ten zespół może grać swoje, jeżeli będziemy dobrze trenować. Jeśli nie trenujesz… To problem nie tylko naszej drużyny, ale wszystkich. W naszym klubie nie mamy wielkich gwiazd. Większość naszych siatkarzy w zeszłym sezonie nie była zadowolona z tego, jak i ile grali lub jaką pozycję zajął ich zespół. Trudno mi znaleźć zawodnika, który oceniłby to inaczej, może za wyjątkiem Pawła Halaby. On miał jednak problemy z kontuzją i nie mógł pomóc nam na początku sezonu. W ostatnim meczu pokazał swoją wartość, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa. Wszyscy zawodnicy są głodni dobrych wyników, dlatego wszyscy mamy duże ambicje i chcemy walczyć o wygraną w każdym meczu, nie tylko przeciwko drużynom z Bełchatowa, Kędzierzyna itp. Bez treningów i fundamentu w postaci ciężkiej pracy nikt nie ma szans na dobrą grę, ale mając w klubie gwiazdy, mogą one pomóc rozwiązać niektóre trudne sytuacje. My musimy grać jako drużyna. Nie znajdziemy w naszym zespole osoby, która byłaby w stanie wygrać mecz w pojedynkę. Mateusz Malinowski to jeden z najlepszych zawodników pierwszej części sezonu, ale nawet on nie wygra bez pomocy Maxiego Cavanny, Piotra Orczyka, Dominika Depowskiego i reszty drużyny. Z tego powodu musimy myśleć o dobrej atmosferze i jak najlepszej jakości gry jako zespół. Nie jest możliwe, by jeden zawodnik rozwiązał wszystkie nasze problemy.

W tej sytuacji odwołanie meczu z Jastrzębskim Węglem pomaga naszej drużynie? Mamy tydzień na spokojny trening i nie musimy nigdzie wyjeżdżać.

– Oczywiście, dobrze, że mamy tę przerwę. W tym momencie nie byliśmy gotowi na mecz z tak dobrą drużyną, jak Jastrzębski Węgiel. Straciliśmy naszą moc i trochę pewności siebie. Możemy wrócić do formy tylko dzięki pracy, nie przez narzekanie czy użalanie się nad sobą. Musimy ciągle pracować, aż w końcu wrócimy na właściwe tory. To wszystko. To powinno w końcu pomóc, ale kiedy? Zobaczymy. Na pewno potrzebujemy czasu. Przeszliśmy już koronawirusa, mamy przed sobą długi okres do końca sezonu. Ważne jest to, że pokazaliśmy już, na co nas stać. Jeśli teraz będziemy trenować normalnie – nie będą nas prześladowały kontuzje – to wkrótce powinniśmy wrócić do formy sprzed przerwy. Na razie będziemy musieli radzić sobie bez 2-3 osób, co utrudni nam organizację pracy w taki sposób, jak było to wcześniej. Czekamy, aż wszyscy będą zdrowi i gotowi do trenowania w pełnym wymiarze.

My mamy COVID-19 za sobą i teraz mamy trudny okres. Jastrzębski to przykład, że niektóre zespoły przechodzą to dopiero teraz lub mają to jeszcze przed sobą. To da nam w przyszłości przewagę?

– Musimy się skupiać tylko na sobie. Na naszej pracy oraz na zdrowiu zawodników. Nie chcę myśleć o innych drużynach. Chcę podkreślić, że Gdańsk i Nysa zasługiwały na te wygrane. Nie chcę umniejszać jakości ich gry i ich zwycięstw, nie chcę też szukać wymówek. Chcę wyjaśnić, jak wygląda ta sytuacja z naszej perspektywy, bo staramy się znaleźć przyczyny kłopotów. Z tego powodu musimy myśleć tylko o nas, a nie o tym, co dzieje się w Jastrzębiu lub jakiekolwiek innej drużynie. Jeśli nasza gra będzie dobra, to nie będzie też kłopotów z pewnością siebie, jeśli nie – wtedy będziemy mieli problem.

*Rozmawiał Michał Kwietko-Bębnowski, notowała Paulina Musialska.

źródło: aluroncmc.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2020-11-22

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved