Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Marcin Możdżonek: Przykro się na to patrzy

Marcin Możdżonek: Przykro się na to patrzy

fot. Bartosz Leja

Ostatnie wyniki PGE Skry Bełchatów to coś więcej niż kompromitacja. Kiedyś dominowała w polskiej lidze, a teraz stała się w niej popychadłem, przegrywa mecz za meczem i nie widać perspektyw na szybką poprawę sytuacji. – Trudno się na to patrzy. Szkoda, że tak utytułowany klub musi przeżywać takie chwile. Wiele czynników składa się zawsze na taką katastrofę. A Skra już od kilku lat nie spełniała oczekiwań stawianych przez władze klubu. Niedociągnięć musiało być sporo – mówi w rozmowie ze Sport.pl były zawodnik bełchatowian, Marcin Możdżonek.

17 porażek w 25 meczach, najniższa pozycja w tabeli od ponad 20 lat i aż 10 punktów straty do miejsca gwarantującego udział w play-off PlusLigi. Wyniki PGE Skry Bełchatów w tym sezonie to dramat. Mówimy przecież o dziewięciokrotnym mistrzu Polski, ligowym hegemonie z lat 2004-2011 i finaliście Ligi Mistrzów. Wielki jeszcze nie tak dawno temu klub doczekał się sportowej katastrofy i wielu zadaje sobie pytanie: jak do niej doszło?

Poniedziałkowa porażka po tie-breaku z GKS-em Katowice była dla Skry ósmą z rzędu w lidze. Od ostatniego zwycięstwa – z najsłabszym w rozgrywkach BBTS-em Bielsko Biała – minęło już 61 dni. W 2023 roku w PlusLidze Skra jeszcze nie wygrała. – Przykro się na to patrzy. Szkoda, że tak utytułowany klub musi przeżywać takie chwile. Wiele czynników składa się zawsze na taką katastrofę. A Skra już od kilku lat nie spełniała oczekiwań stawianych przez władze klubu. Niedociągnięć musiało być sporo. Pojawiły się błędy, które doprowadziły do sytuacji, jaką pewnie niewielu sobie wyobrażało – mówi były zawodnik Skry, Marcin Możdżonek.

To był proces. Od dawna można było myśleć o Skrze dwojako: niby są w niej wciąż mocne nazwiska, ale one się nie zazębiają – kontynuuje. A skoro się nie zazębiają, to trzeba zerknąć na ławkę trenerską i szybki rzut oka przypomina, że od ostatniego mistrzostwa Polski z 2018 roku Skra miała aż sześciu szkoleniowców! To tyle, co przez poprzednie 16 lat. Już w tym braku stabilizacji można widzieć jedną z przyczyn problemów bełchatowian. Władze klubu nie widzą sensu w dalszym dawaniu szans kolejnym trenerom, ale jednocześnie nie potrafią znaleźć takiego, który – ich zdaniem – byłby odpowiedni.

Owszem, od złota w 2018 roku Skra zdobyła brąz, Superpuchar i występowała w Lidze Mistrzów. W tej chwili do takich osiągnięć jest jednak bardzo daleko. Najdalej od 22 lat, czyli momentu, w którym klubu z Bełchatowa w ogóle nie było jeszcze w najwyższej klasie rozgrywek w Polsce. Od początku tego sezonu Skrę prowadził Joel Banks – trener, który do tej pory nie odnosił wielkich sukcesów, a warsztat szlifował w Wielkiej Brytanii i Belgii. Czy to nie za mało, żeby dobrze wypaść w wielkim klubie, który próbuje wrócić do czasów największych sukcesów?

Gdy zaczęły się problemy, Banks był dla zarządzających Skrą trenerem, który wyników nie miał tylko chwilowo. Dostawał kolejne szanse, ale po porażkach coraz bardziej pogrążających drużynę cierpliwość się skończyła. Brytyjczyk został zwolniony z końcem stycznia. Ale zmiana – przejęcie zespołu przez Włocha Andreę Gardiniego – niczego nie przyniosła. Nie było efektu nowej miotły, Skra wciąż przegrywa. – Prawda jest taka, że jeśli ma się ambicje do gry o medale, bicia się z najlepszymi i zatrudnia się mocnych, dobrych siatkarsko zawodników, to trzeba mieć głośne nazwisko i autorytet do poukładania takiego zespołu. Mimo szczerych chęci trener Banks takiego nazwiska i autorytetu nie miał – ocenia Możdżonek. – W wojsku jest taka zasada: najlepsi żołnierze zawsze dostają najlepszego dowódcę. Tak samo powinno być tutaj. Gdy Skra miała najlepszych zawodników wspartych przez najlepszego trenera, choćby Daniela Castellaniego, to były też wyniki – podkreśla były siatkarz.

Trenera i zawodników dobiera dla Skry jej prezes Konrad Piechocki. Czy w ostatnich latach prowadzi klub w dobrym kierunku? – Myślę, że Konrad Piechocki stracił nosa do zawodników. A to coś, co było jego najmocniejszą stroną, gdy mnie zatrudniał i byłem jego siatkarzem. Wtedy bardzo mocno zwracał uwagę na charaktery zawodników. Obecnie jest to chyba zatracone – zauważa Możdżonek. – Prezes zawsze czuwał nad drużyną, był z nią, żył z nią, kontrolował, co się dzieje. To dawało efekt. Motywował nas, a jak trzeba było, to i zrugał. Widać było, że się zna i czuje siatkówkę. Wygląda na to, że coś się stało, że te metody pewnie przestały działać, a i dobierani zawodnicy nie prezentują już tego samego poziomu – mówi.

*cały artykuł Jakuba Balcerskiego w serwisie sport.pl

 

źródło: sport.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2023-02-22

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved