Strona główna » Wrócił i poprowadził Włochów do wygranej w Lidze Mistrzów: To zwycięstwo to jej zasługa

Wrócił i poprowadził Włochów do wygranej w Lidze Mistrzów: To zwycięstwo to jej zasługa

siatka.org

fot. PressFocus

Sir Sicoma Monini Perugia na zakończenie turnieju finałowego Ligi Mistrzów podniosła do góry najcenniejszy puchar. To pierwsze takie trofeum w klubowej historii. Na najważniejsze mecze sezonu do składu wrócił ukraiński przyjmujący, Ołeh Płotnicki. Skrzydłowy na turnieju w Łodzi mógł cieszyć się bezcennym wsparciem.

Siatkarscy kibice z pewnością  oglądali mecz finałowy Ligi Mistrzów przeżywając wielkie emocje. Ostatecznie trofeum powędrowało w ręce włoskiego zespołu – Sir Sicoma Monini Perugia. Aluron CMC Warta Zawiercie postawił poprzeczkę Włochom bardzo wysoko.

Marzenie całego miasta

Co czujesz po tak wielkim sukcesie?

Ołeh Płotnicki: Przede wszystkim zadowolenie. Klub od lat ciężko pracował, żeby wygrać wymarzony puchar. My jako drużyna też na to pracowaliśmy. Wydaje mi się, że całe miasto i całe środowisko o tym marzyło, a my w końcu zrealizowaliśmy bardzo ważny cel. Próbowaliśmy to zrobić aż pięć razy. Odkąd jestem zawodnikiem klubu, to próbowaliśmy aż 5 razy i zawsze kończyliśmy na półfinale.

W Polsce jest takie powiedzenie „do trzech razy sztuka”.

No nie tutaj. To naprawdę coś wielkiego. Jestem pewien, że zapamiętam ten turniej na zawsze. To jak rozegraliśmy finał i jak udało się go wygrać. Nie było łatwo, bo przeciwnik postawił przed nami naprawdę trudne zadanie. Do momentu w którym ostatnia piłka upadła na boisko naprawdę nie można było powiedzieć, kto wygra.

Nie dało się lepiej

Pomimo końcówki sezonu ligowego oceniasz całość dobrze?

Lepiej nie dało się tego zakończyć. Najwyższa pora na świętowanie, bo nareszcie sezon się skończył. Idealnie!

Nie obawiałeś się przez chwilę, że powtórzy się historia z polskiego półfinału, gdzie Aluron CMC Warta Zawiercie wrócił ze stanu 0:2 i wygrał mecz po szalonym tie-breaku?

Byliśmy gotowi na to, że się postawią. Prowadząc 2:0 nie odpuściliśmy wcale, tylko chyba trochę za bardzo się zrelaksowaliśmy na boisku. Oni lepiej zagrywali, my popełniliśmy więcej błędów. Tak to bywa w finałach. Jedna, albo dwie piłki decydują. Na szczęście zjednoczyliśmy się w tie-breaku. Nie było czasu na myślenie i panikowanie, że przegramy. Skupiliśmy się na każdej akcji oddzielnie.

Sir Susa Perugia po raz kolejny pokazała światowy poziom. W ciągu dwóch sezonów wygraliście dużo. Jak utrzymać tak pozytywną passę?

Ciężko pracowaliśmy, ale zawsze jest coś, co można zrobić lepiej. Ciężko się teraz nad tym zastanowić skoro wiem, że sezon się skończył a nas czeka świętowanie. Jestem pewien, że odpowiednio uczcimy tak ważne trofeum.

Najcenniejsze wsparcie na świecie

Jeśli dobrze zauważyłam, to dla ciebie ten sukces liczy się podwójnie. Na trybunach mogła cię wspierać mama.

Dobrze zauważyłaś. Bardzo się z tego cieszę, bo ona mnie wspiera od małego. Od pierwszych chwil w których zacząłem odbijać piłkę. Wygrana w Lidze Mistrzów to jej zasługa. Odnieść taki sukces, kiedy ona na to patrzy…coś niesamowitego.

PlusLiga