Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > I liga kobiet > Krzysztof Zabielny: Seria porażek nie robi tragedii

Krzysztof Zabielny: Seria porażek nie robi tragedii

W ramach 14. kolejki I ligi kobiet Płomień Sosnowiec mierzył się z Energetykiem Poznań. Po czterech setach zwycięsko z tego spotkania wyszedł zespół z Wielkopolski. – Jestem zdania, że blok był jednym z tych elementów, który przeważył o losie meczu. Zwłaszcza w czwartym secie, gdzie to ekipa z Poznania miała wiele więcej bloków punktowych. Dodatkowo zagrywka po stronie przyjezdnych była trudna i sprawiła nam bardzo dużo problemów – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Krzysztof Zabielny, trener sosnowieckich Płomyków.

Przegrywacie trzeci mecz z rzędu. Chyba powrót po przerwie, a także przebytej chorobie koronawirusa, nie licząc meczu z Olimpią Jawor, nie wpłynął na was dobrze?

Krzysztof Zabielny: – Nie chciałbym przenosić na barki koronawirusa trzeciej porażki, z Energetykiem Poznań, ponieważ znamy swoje miejsce w szeregu. Na to, że znajdujemy się w pierwszej czwórce po pierwszej rundzie, patrzę chłodnym okiem. Uważam, że na ten moment jesteśmy zespołem siatkarsko słabszym czego potwierdzeniem są porażki z zespołami, które zajmują kolejno: pierwsze, drugie i trzecie miejsce. Energetyk był od nas lepszy, wygrał końcówkę trzeciego seta, która była kluczowa dla przebiegu tego spotkania. 

Seria porażek nie robi tragedii. Pracujemy dalej, ale mamy oczywiście swoje problemy zdrowotne. Dwie podstawowe środkowe nie zagrały w tym meczu, ponieważ borykają się z drobnymi kontuzjami, przez co musimy jeszcze chwilę na nie poczekać. Wszystko jest jeszcze przed nami. 

Wspomniał pan o końcówkach setów. Obserwując minione spotkania Płomienia, można dostrzec, że macie z tym pewien problem, który występował w pierwszych dwóch partiach starcia z UNI Opole, a także drugiej z SMS-em Szczyrk. Z czego wynika ten przestój w kluczowych fazach starć?

– Nie ukrywam, że właśnie te końcówki są naszą piętą achillesową. Dwa sety z Opolem, jeden w Szczyrku, a także przegrany finisz trzeciej partii z Poznaniem. Taki obrót spraw jest brzemienny w skutkach i kończy się tym, że przegrywamy mecz, nie zdobywając ani jednego punktu.

Wydaje mi się, że może chodzić o brak koncentracji. Nie potrafimy się skupić w tych ważnych momentach. Chcemy za bardzo wygrać, przez co podejmujemy błędne decyzje, nie zwracając uwagi na to, jaki jest w danym momencie rezultat. Decydujemy się na ryzyko, które w konsekwencji nam się w ogóle nie opłaca. Szczególnie na myśl przychodzi mi aspekt zagrywki, ponieważ w każdej z końcówek, w których przegraliśmy, zepsuliśmy jedną, bądź dwie zagrywki, przez co dostarczyliśmy punkty przeciwnikowi na tacy. Jest to nasza największa bolączka, ale poświęcamy dużo czasu temu elementowi. Być może potrzeba trochę czasu i wtedy okrzepniemy. W pierwszej części sezonu zagrywaliśmy dużo lepiej, a także wygraliśmy cztery tie-breaki. W tym momencie jesteśmy nieco w odwrocie i robimy wszystko, żeby się odblokować.

W trzecim secie prowadziliście 14:9. Nie jest panu szkoda dalszego przebiegu tej partii?

– Jest mi bardzo szkoda. Jeśli chce się być zespołem, który ma walczyć o czwórkę i bić się z najlepszymi, to nie można roztrwaniać takiej przewagi. Najwidoczniej wszystko wskazuje na to, że jeszcze nie jesteśmy gotowi na to, aby być zespołem ścisłej czołówki I ligi.

Cieszę się z tego, co mamy. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy jestem do tej pory zadowolony jako prezes klubu, to odpowiedziałbym, że pierwsza runda była rewelacyjna w naszym wykonaniu. Udało nam się odnieść osiem zwycięstw i przegrać cztery razy. Życzę wszystkim beniaminkom, żeby tak grali na poziomie I ligi, gdzie poziom jest naprawdę dużo wyższy, niż w drugiej lidze, gdzie graliśmy w poprzednim sezonie

Rywalki znakomicie spisały się przede wszystkim w ataku i bloku. Szczególnie nie do zatrzymania była Klaudia Świstek.

– Jestem zdania, że blok był jednym z tych elementów, który przeważył o losie meczu. Zwłaszcza w czwartym secie, gdzie to ekipa z Poznania miała wiele więcej bloków punktowych. Dodatkowo zagrywka po stronie przyjezdnych była trudna i sprawiła nam bardzo dużo problemów. W pewnym stopniu te dwa aspekty przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść drużyny z Wielkopolski.

Styczeń jest dla was naprawdę napiętym miesiącem. Rozegraliście już mecze z Olimpią Jawor, UNI Opole, SMS-em PZPS Szczyrk oraz Energetykiem Poznań. Do tego dojdzie spotkanie Pucharu Polski w środę oraz wyjazd do Jarosławia i mecz domowy z Wieliczką. Czy dacie radę podołać takiemu intensywnemu graniu?

– W tym miejscu pojawia się największy problem, ponieważ brakuje nam czasu na trening. Wiedząc o tym, że nie jesteśmy w optymalnej dyspozycji i takiej, której byliśmy przed chorobą, gdzie mecz z Tarnowem 2 grudnia był naszym najlepszym w sezonie. Dwa dni później nastały sprawy związane z COVIDEM, przez co siedem zawodniczek i cały sztab poszedł na izolację. Obecnie doszło do kumulacji meczów, mamy siedem spotkań w miesiącu, gdzie gramy przez trzy tygodnie dwa razy w tygodniu, nie mamy kiedy trenować. Trzeba dać zawodniczkom trochę oddechu na regenerację. Na dobrą sprawę ktoś mógłby powiedzieć: “to trenujcie w niedzielę”, ale to nie jest takie proste, gdy gra się ciężki mecz w sobotę.

Zauważamy nasze braki i to, że jesteśmy delikatnie pod formą, dlatego postanowiliśmy, że mimo gry w środę czy sobotę przystępujemy do treningu. Natomiast w czwartki i piątki przeprowadzamy pełne i mocne ćwiczenia po to, by być może za około trzy tygodnie wróciła forma sprzed półtora miesiąca. Mamy pełną świadomość tego, że nie gramy tak, jak przed przerwą, ale podkreślam, że ciągle pracujemy i wierzymy w dobry powrót.

W piątek odbyło się losowanie par 1/8 Pucharu Polski. Jakie emocje towarzyszą w zespole po przebiegu tego wydarzenia?

– Emocje były ogromne. Mogę nawet powiedzieć pół żartem pół serio, że zrobiliśmy typowanie w zespole. Wygrał mój asystent – Michał Biernacki, który jako jedyny wyłonił zespół z Rzeszowa, przez co zgarnął całą pulę (śmiech).

Oczywiście najkorzystniej byłoby trafić na zespół pierwszoligowy, ponieważ w takiej sytuacji otwierałaby się szansa na awans do ósemki. Natomiast wiedzieliśmy, że jeśli wylosujemy ekipę z Tauron Ligi, to różnica jakości i poziomu sportowego pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową a pierwszą ligą jest ogromna. W przerwie świątecznej mieliśmy okazję zagrać w turnieju w Częstochowie. Spotkaliśmy się tam z Volleyem Wrocław, który zajmuje trzecie miejsce od końca tabeli i przegraliśmy gładko. Dostrzegliśmy rozbieżność pomiędzy tymi dwiema ligami, dlatego też, jeśli miała to być ekipa z Tauron Ligi, to życzyliśmy sobie, aby to był absolutny top i udało się wykrakać. Nie ukrywam, że bardzo się cieszymy, że przyjdzie nam mierzyć się z najlepszą drużyną w Polsce, którą jest Rzeszów na pokładzie ze znakomitym i wybitnym trenerem oraz mistrzynią świata. W Sosnowcu będzie to święto siatkówki, ale nie nastawiamy się na wynik. Będziemy się cieszyć z samej możliwości spotkania tego zespołu i dotknięcia tej wielkiej siatkówki. Być może za kilka lat znajdziemy się w tym doborowym towarzystwie, przynajmniej takie mamy marzenia.

Szkoda tylko, że nie możemy zagrać z kibicami, ponieważ jestem przekonany w stu procentach, że nasza hala wypełniłaby się do ostatniego miejsca. Kibice w Sosnowcu kochają siatkówkę. Kiedy w grudniu 2019 roku rozgrywaliśmy mecz towarzyski z reprezentacją Kamerunu, na trybunach wówczas zasiadło około osiemset osób.

Jesteście w stanie zaskoczyć w potyczce z liderem Tauron Ligi?

– Tak naprawdę nie mamy nic do stracenia. Wyjdziemy na parkiet i będziemy się bawić siatkówką, a każdy zdobyty punkt będzie sprawiał nam radość. Wiemy, że faworyt jest jeden, który nie tylko mierzy w zwycięstwo z nami, ale i w puchar. Każda wygrana akcja przez nas będzie małym sukcesem. Na pewno się nie położymy i tanio skóry nie sprzedamy, zgramy na miarę naszych możliwości. Nie ukrywam, że jesteśmy bardzo podekscytowani i nie możemy się doczekać środy, chociaż mecz z Energetykiem Poznań był dla mnie ważniejszy niż ten, który dopiero będzie miał miejsce. Wiadomo, że walka o punkty trwa i mimo tej porażki nadal jesteśmy w okolicach pierwszej czwórki. Biorąc pod uwagę, że SMS PZPS Szczyrk kończy grę po sezonie zasadniczym, to również piąte miejsce da nam przepustkę do fazy play-off.

Musimy grać dalej, ponieważ ponownie czekał nas będzie trudny przeciwnik. Wyjeżdżamy do Jarosławia, gdzie gra się bardzo ciężko, ale będziemy mocno zmotywowani. Będzie nam zależało na przerwaniu passy porażek. U siebie wygraliśmy 3:1 i mam świadomość, że zawodniczki z Podkarpacia dobrze się przygotują do tego meczu, ale jedziemy po zwycięstwo. Podchodzimy do tego zagadnienia absolutnie profesjonalnie, ponieważ naszą podróż rozpoczniemy dzień wcześniej, aby zawodniczki były wypoczęte. Mam nadzieję, że nasze chore dziewczyny będą powoli wracały, ponieważ są nam bardzo potrzebne. Graliśmy dwiema środkowymi, które dotychczas grały mniej, co było widać na boisku, a szczególnie w bloku, którego brakowało nam na środku.

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, I liga kobiet

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2021-01-17

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved