Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Gheorghe Cretu: Niektórym ludziom w Polsce nie zapomnę niemiłego potraktowania

Gheorghe Cretu: Niektórym ludziom w Polsce nie zapomnę niemiłego potraktowania

fot. Klaudia Piwowarczyk

– Nie zapomnę niektórym ludziom w Polsce tego, jak niemiło potraktowali mnie, kiedy obejmowałem Cuprum Lubin. Jestem Rumunem, więc nie można było mówić o mnie pozytywnie. Kompletnie mnie to jednak nie obchodziło, robiłem swoje. Nie potrzebuję żadnego alibi, bo nigdy nie mówię, że coś jest niemożliwe do osiągnięcia- podkreśla w wywiadzie dla Nowej Trybuny Opolskiej Gheorghe Cretu, trener Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

– Nie potrzebowałem wiele czasu na podjęcie decyzji o przyjściu do Kędzierzyna. We wcześniejszych latach już dwukrotnie byliśmy blisko osiągnięcia porozumienia z Sebastianem Świderskim, więc pomyślałem sobie: skoro w obu tamtych przypadkach podjąłem inne decyzje, kolejna okazja może już nie nadejść. W życiu nauczyłem się ważnej rzeczy: zawsze idź do pracy tam, gdzie naprawdę cię chcą. Jeśli widzę, że tak jest, jak miało to miejsce w przypadku Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, przychodzę z przyjemnością. Jeśli dostrzegam wątpliwości, lepiej niech każdy pójdzie w swoją stronę, przy zachowaniu dobrego kontaktu – powiedział Cretu.

Zaczęliście sezon od ośmiu zwycięstw w PlusLidze, rewanżując się między innymi Jastrzębskiemu Węglowi za porażkę w Superpucharze Polski. Jak ważny był dla was ten triumf?

Gheorghe Cretu:Wszystkie zwycięstwa podbudowują nas podobnie. W meczu o Superpuchar wygrał Jastrzębski, bo grał od nas cierpliwiej i mądrzej. Nie było jednak mowy o pogromie. Gdybyśmy zagrali tam na swoim obecnym optymalnym poziomie, nie wiem, czy byśmy wygrali, ale powinniśmy byli prowadzić 2:1 w setach. Niektórzy wciąż muszą jeszcze zrozumieć, że mamy nową drużynę. Paweł Zatorski i Benjamin Toniutti, którzy odeszli z klubu, to nie są zwykli gracze, tylko jedni z trzech najlepszych na świecie na swoich pozycjach. Teraz mamy na rozegraniu Marcina Janusza, który nigdy wcześniej nie grał w klubie walczącym o tak wysokie cele oraz libero Erika Shojiego, który po przyjściu do PlusLigi musiał przestawić się na zupełnie inny styl gry niż ten, z którym miał do czynienia w lidze rosyjskiej. Do tego nowym graczem na środku jest Norbert Huber, który w Bełchatowie grał mało i też musimy go stopniowo odbudowywać. Samemu też nie jestem Davidem Copperfieldem. Chcemy stworzyć zespół grający cierpliwie, ale czasami mamy jeszcze momenty, kiedy zachowujemy się jak dzieci w przedszkolu. W zbyt łatwy sposób zdarzało nam się kilkakrotnie stracić wysokie prowadzenie i potem musieliśmy wkładać dużo wysiłku w budowanie przewagi od nowa. By tego unikać, potrzeba nam po prostu czasu.

Prawdą jest, że woli pan pracować z zawodnikami perspektywicznymi, mającymi duży margines do rozwoju, niż z już doświadczonymi, siatkarsko ukształtowanymi

Ta moja wypowiedź czasami jest do nie do końca właściwie interpretowana. Kiedy trenowałem HotVolleys Wiedeń. Po jednym z sezonów szef dał mi kartę kredytową, samochód i powiedział: „teraz przez miesiąc nie chcę cię tu widzieć, jedź i szukaj utalentowanych i niedrogich graczy, z którymi potem będziesz mógł pracować”. Podjąłem się tego zadania z przyjemnością. W wielu klubach pracowałem jednak również z zawodnikami nie tak młodymi, którzy powszechnie byli już skreśleni bądź uznawani za siatkarzy drugiego sortu. Nie zapomnę też niektórym ludziom w Polsce tego, jak niemiło potraktowali mnie, kiedy obejmowałem Cuprum Lubin. Jestem Rumunem, więc nie miałem „dobrego” paszportu i nie można było mówić o mnie pozytywnie. Kompletnie mnie to jednak nie obchodziło, robiłem swoje. Byliśmy uznawani za głównego kandydata do spadku, a później niemal wyeliminowaliśmy Jastrzębski Węgiel w ćwierćfinale PlusLigi, mając w składzie rzekomo tak zużytych zawodników jak Łukasz Kadziewicz, Jeroen Trommel czy Grzegorz Łomacz. Ten ostatni odbudował się właśnie w Cuprum i od tego czasu stał się regularnym reprezentantem Polski. Dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś jest młody czy stary, w formie czy bez formy. Jeśli będziemy podążać w jedną stronę, jestem w stanie pomóc każdemu i niejeden gracz już się o tym przekonał.

Stara się pan być dla zawodników więcej niż tylko trenerem – czasami jest jak brat, ojciec, przyjaciel. Jaka jest zatem granica w relacjach interpersonalnych?

– Taka, że zawsze mówię prosto z mostu to, co myślę. Jestem bardzo spontaniczną osobą – nigdy do końca nie wiadomo, czego można się po mnie spodziewać. Moi gracze mają pewność, że nie będę czegokolwiek dusić w sobie. Jeśli ktoś przez jakiś czas będzie nawet na mnie obrażony – trudno. Z czasem jednak zawsze docenia się odwagę i jasne postawienie sprawy. Klarowne relacje międzyludzkie to fundamentalna część sportu.

Czyli podczas podróży na mecz nie siedzi pan z przodu odcięty od reszty grupy?

Oj, zdecydowanie nie (śmiech). Osobiście nie gram z zawodnikami w pokera, ale przyglądam się z ciekawością ich rywalizacji. Przy tym wspólnie żartujemy, śmiejemy się z siebie nawzajem. Nie chcę, żeby widzieli oni we mnie tylko trenera, ale też oczywiście im się nie narzucam. Rozumiem, jeśli ktoś chce w spokoju np. posłuchać muzyki czy kręcić wideo. Każdy z nas potrzebuje się czasami odciąć od siatkówki i ma prawo spędzać wolny czas na różne sposoby.

Co pan im mówi, skrywając się w trakcie spotkań za swoimi notatkami?

– Zazwyczaj są to wskazówki taktyczne. Regularnie przypominam im założenie dotyczące danego ustawienia. Nie jest to powszechnie spotykany zwyczaj wśród trenerów, ale ja zawsze chcę być pewny, że gracze pamiętają co mają robić. Zdaję sobie sprawę, że czasami może być dla nich męczące powtarzanie przeze mnie wiele razy tej samej rzeczy. Oni wiedzą jednak, jaki mam styl pracy i muszą się do tego przyzwyczaić. Taki kontakt będę chciał bowiem mieć z nimi przez cały czas.

Jest pan podobno prawdziwym pasjonatem taktyki i statystyk.

– Zgadza się. Kiedy zaczynałem karierę trenerską, mogłem jedynie pomarzyć o takim programie jak Data Volley. Przez wiele lat robiłem samemu notatki odręcznie. Podczas pracy w HotVolleys Wiedeń byłem jednocześnie pierwszym szkoleniowcem, statystykiem i trenerem przygotowania fizycznego. Nauczyłem się wtedy łączyć ze sobą różne rzeczy, ale też szybko zrozumiałem, że na dłuższą metę nie można wszystkiego ciągnąć w pojedynkę. Przez kilkanaście lat pracowałem potem właściwie z jednym sztabem. W Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle otaczam się nowymi ludźmi, ale już przekonałem się, że również mam do czynienia ze znakomitymi fachowcami.

Autorem wywiadu jest Wiktor Gumiński – cały materiał do przeczytania na łamach Nowej Trybuny Opolskiej

źródło: nto.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2021-11-17

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved