Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Gheorghe Cretu: Mam w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów

Gheorghe Cretu: Mam w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów

fot. PRESSFOCUS - plusliga.pl

– Nie obchodzi mnie, co ludzie o mnie myślą. Wiem, o co chodzi. Nie jestem Włochem, nie jestem z kraju, który jest znany z gry w siatkówkę. Może niektórzy uważają, że zajmuję ich miejsce. Ale jestem dumny z moich dwóch ojczyzn: Austrii i Rumunii – mówi w rozmowie z Interią Gheorghe Cretu, trener Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Jego zespół zainauguruje dziś rundę rewanżową fazy zasadniczej PlusLigi meczem ze Stalą Nysa.

ZAKSA w pierwszej rundzie fazy zasadniczej PlusLigi nie tylko była niepokonana, ale aż 9 z 13 spotkań wygrała 3:0. Jak utrzymać pełną koncentrację nawet w meczach z drużynami z dołu tabeli? Nie wszystkim zespołom się to udaje.

Gheorghe Cretu:Za nami naprawdę długi okres. Naciskaliśmy w każdym meczu, skupialiśmy się na każdym kolejnym rywalu. Musieliśmy dokładnie wiedzieć, co robić w sytuacji “X” czy “Y”. To wyzwanie fizyczne, ale i mentalne. W pewnym momencie byliśmy już zupełnie przeciążeni. W świecie sportu nie chodzi jednak o to, czy jesteś wielki, czy mały. Najbardziej liczy się nastawienie i to, jak jesteś zaangażowany w konkretny mecz. Z tego powodu np. ostatnie spotkanie roku, w Pucharze Polski z AZS AGH Kraków [wygrane 3:1 – przyp. red.], było dla nas lekcją. Przypomniało nam, że jesteśmy tylko ludźmi i musimy podchodzić do niektórych momentów w grze z większą odpowiedzialnością.

 Pod koniec roku w drużynie było już widać duże zmęczenie? W grudniu rozegrała sześć spotkań, trzeba było też wybrać się w daleką podróż do Nowosybirska.

– Fizycznie nie, mamy wielki potencjał. Cały czas nad tym pracujemy. Ale mentalnie na pewno trochę tak. To było mnóstwo siatkówki. Wyjazd do Nowosybirska był czymś więcej niż tylko długą podróżą. To był wielki mecz, który kosztował nas wiele emocji i mentalnej energii. Po powrocie z Rosji byliśmy pod tym względem zupełnie wypompowani. Można to było zobaczyć w meczu z Cuprum Lubin. Graliśmy na tyle, by wygrać, ale nie przypominaliśmy samych siebie z poprzednich meczów, gdy od początku chcieliśmy naskoczyć na rywali. Nie lubię szukać alibi, ale jednak trudno było poradzić sobie z sześcioma godzinami różnicy między strefą czasową w Nowosybirsku i w Europie.

Rundę zakończoną kompletem 13 zwycięstw w PlusLidze można nazwać perfekcyjną?

– Nikt z nas tego nie liczy. Po prostu myślimy o kolejnych spotkaniach. Naszym celem cały czas jest budowanie drużyny. Bo obecna ZAKSA to nowy projekt. Mamy nowego rozgrywającego, libero i środkowego, który w poprzednim sezonie nie grał w podstawowym składzie Skry Bełchatów.

 I nowego trenera.

– Mam w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów na to, jak powinniśmy grać, jak korzystać z poszczególnych zawodników. Musimy przygotowywać się na kolejne mecze, ale i na wielkie momenty. Moi zawodnicy mocno zaangażowali się w pracę, w stworzenie dobrej atmosfery w szatni. Wzięli na siebie odpowiedzialność. Razem walczą, ale też cieszą się wspólnym czasem. To dla mnie satysfakcja. Naprawdę z przyjemnością codziennie spotykam ich w hali. W czasie przerwy świątecznej pewnie i ja, i oni przez kilka dni nie chcieliśmy już na siebie patrzeć. Ale już po dwóch dniach za nimi tęskniłem. Zawsze tak jest, gdy nie słyszę tych żartów dookoła, ich zaczepek. Zrozumie to tylko ktoś, kto jest wewnątrz zespołu.

 Po pracy w AZS-ie Olsztyn, Cuprum Lubin i Asseco Resovii czuje pan, że ma w Polsce jeszcze coś do udowodnienia?

– Moim zadaniem nie jest udowadnianie czegokolwiek. Mam cieszyć się grą i osiągnąć z siatkarzami poziom, na którym będą w stanie zaprezentować pełnię swojej jakości. Pracowałem w Polsce na różnych poziomach. Nie obchodzi mnie, co ludzie o mnie myślą. Wiem, o co chodzi, sytuacja jest jasna. Nie jestem Włochem, nie jestem z kraju, który jest znany z gry w siatkówkę. Może niektórzy uważają, że zajmuję ich miejsce. Ale jestem dumny z tego, skąd pochodzę. Z moich dwóch ojczyzn – Austrii, która mnie adoptowała, i Rumunii, w której się urodziłem i grałem. To wszystko czyni mnie silniejszym, daje mi moc. Miałem już wcześniej szansę, by objąć ZAKS-ę. Nie mogłem po raz trzeci odmówić Sebastianowi Świderskiemu. Podjąłem wyzwanie, bo je uwielbiam. Cieszę się, że mogę pracować z tą grupą. I z tym niewiarygodnym sztabem. Dużo się od niego uczę, bo po raz pierwszy w mojej karierze przyjechałem do jakiegoś klubu sam. Proszę, byś to napisał: moi współpracownicy codziennie sprawiają, że staję się lepszą osobą i lepszym trenerem.

Rozmawiał Damian Gołąb – więcej w serwisie interia.pl

źródło: interia.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2022-01-04

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved