Bartłomiej Kluth dołączył do składu Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po roku spędzonym w lidze włoskiej. Siatkarz przyznaje, że nie musiał długo zastanawiać się nad tym krokiem. – W momencie kiedy tylko pojawiła się możliwość transferu do ZAKSY, w ciągu jednego dnia przeprowadziliśmy rozmowy. Każdy wiedział na czym stoi i postanowiliśmy podjąć współpracę. Ja jestem bardzo zadowolony i mam nadzieję, że klub również – mówi.
– Chciałem wrócić do Polski, bo po sezonie w Szczecinie co prawda znalazłem pracę za granicą i grałem w siatkówkę, ale to nie było to, czego oczekiwałem. Później przeniosłem się do Włoch, ale z tyłu głowy cały czas siedziała myśl o powrocie do kraju. Chciałem tutaj się rozwijać, dlatego wybrałem ZAKSĘ – dodaje Bartłomiej Kluth.
Zawodnik pokusił się o porównanie ligi włoskiej i PlusLigi. Według niego różnice wcale nie są duże. – Organizacyjnie i pod względem oprawy widowisk PlusLiga nie odbiega w niczym od ligi włoskiej. Trzeba jednak pamiętać, że we Włoszech kontraktuje się w większości obcokrajowców, dlatego ta liga jest teoretycznie silniejsza. Gdybyśmy jednak zestawili składy z Polski i Italii, to rywalizacja byłaby na podobnym poziomie. Fakt, że tam są głośne nazwiska nie oznacza, że te zespoły są dużo lepsze – przyznaje.
Atakujący ma za sobą kilka miesięcy spędzonych w Izraelu. Sam zawodnik podkreśla, że po rozpadzie Stoczni, chciał dokończyć sezon pod względem sportowym. Z tego powodu przyjął ofertę Hapoelu Jo’aw Kefar Sawa – W sezonie kiedy Stocznia zniknęła z mapy PlusLigi, postanowiłem dokończyć sezon gdzie indziej. Pojawiła się dość egzotyczna oferta z Izraela. Była zadowalająca finansowo, więc zdecydowałem się polecieć tam na cztery miesiące i skończyć swoją sportową pracę w rozgrywkach – opowiada.
W wywiadzie dla klubowej telewizji nowy nabytek ZAKSY wspomina najważniejsze mecze w karierze. Poza oczywistym spotkaniem przeciwko Treflowi, Kluth wymienia też swoją pierwszą rywalizację przeciwko swojemu obecnemu klubowi. – Mecz, w którym zdobyłem 40 punktów (rekord ligi w meczu przeciwko Treflowi Gdańsk) jest z pewnością pamiętany. Mam w głowie również inne mecze. Bardziej pamiętam spotkanie z ZAKSĄ. To był mój debiut w PlusLidze. Nie byłem posłany w pierwszy bój, ale po wejściu na boisko musiałem spiąć się i grać. W tamtym spotkaniu zderzyłem się z tym, co ludzie wcześniej mówili, że poziom ZAKSY jest nieosiągalny dla innych. Grało mi się ciężko, a jednocześnie podziwiałem rywali, którzy po drugiej stronie siatki bawili się siatkówką – mówi.
Siatkarz zapytany o swoje sportowe cele przyznaje, że mierzy wysoko. – Wiadomo, że każdy zawodnik celuje w drużyny zdobywające medale, bo to normalne sportowe marzenia. Jeżeli ktoś mówi, że tak nie jest, to troszkę oszukuje. Każdy sportowiec dostać się do tych najlepszych klubów i odgrywać tam pierwszoplanowe role – kończy.
źródło: inf. własna, ZAKSA TV