Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > Tauron Liga > Aleksandra Rasińska: Jest to najbardziej kolorowy scenariusz, jaki można było napisać

Aleksandra Rasińska: Jest to najbardziej kolorowy scenariusz, jaki można było napisać

fot. Michał Szymański

Atakująca Developresu SkyRes Rzeszów Aleksandra Rasińska dołączyła do zespołu po dwóch sezonach w #VolleyWrocław. W rozmowie ze Strefą Siatkówki podsumowuje sytuację z Superpucharem Polski, analizuje nieudany turniej Ligi Mistrzyń, a także opowiada o dużym przeskoku w swojej karierze. – Jestem bardzo wdzięczna, że jestem w tym miejscu, gdzie jestem w tym momencie. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji – mówi siatkarka.

Jak się czujesz po kwarantannie, jak twoje zdrowie?

Aleksandra Rasińska:Ja miałam akurat szczęście, ponieważ nie przeszłam choroby bardzo źle. Dwa dni czułam się gorzej, ale później już pracowałam na treningach z zespołem na zoomie. Teraz czuję się na szczęście dobrze, mam nadzieję, że tak też będzie podczas ćwiczeń w hali. Nasze zajęcia w domu były przeprowadzone tak, jak powinny i oczywiście po kwarantannie każda z nas będzie wracać w swoim czasie. Oby koronawirus nie zaszkodził nam tak, jak niektórym zespołom.

A jak się czujecie jako zespół?

– To przyjdzie nam oceniać po paru jednostkach treningowych, bo to wyjdzie na boisku. W tym momencie każda z nas może stwierdzić, że już jest dobrze, po tych dziesięciu dniach siedzenia w domu. Niektóre z nas swoje przeszły, ale myślę, że i tak obyło się bez cięższych przypadków.

Jesteście dokładnie na półmetku fazy zasadniczej, macie komplet zwycięstw i tylko jeden stracony punkt na swoim koncie (wywiad był przeprowadzony przed meczem Developresu z Energą MKS Kalisz – przyp. red.). Chyba lepszej sytuacji nie mogłyście sobie wymarzyć?

– Ja oczywiście przychodząc do tego klubu miałam swoje oczekiwania, ale rzeczywistość przerosła moje wyobrażenia. Jest to najbardziej kolorowy scenariusz, jaki można było napisać. Nie miałam jeszcze okazji grać w tak dobrej drużynie, także mnie to niezmiernie cieszy i mam nadzieję, że druga runda będzie wyglądała podobnie.

Gdy rozmawiałyśmy rok temu, przed startem twojego drugiego sezonu w #VolleyWrocław, mówiłaś o tym, jak chciałabyś pokierować swoją karierą. Pomyślałabyś wtedy, że już niespełna rok później będziesz grać w najlepszej aktualnie drużynie w Polsce?

– Nie pamiętam już, co w tamtym momencie myślałam, ale na pewno chciałam się wspinać po szczeblach kariery. Ale czy pomyślałabym, że to już będzie za rok? Chyba nie. Dlatego jestem bardzo wdzięczna, że jestem w tym miejscu, gdzie jestem w tym momencie. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji.

Czym różni się dla ciebie gra w Developresie od gry w #VolleyWrocław, poza walką o inne cele?

– Na pewno różni się moją pozycją w zespole. Różni się też poziomem treningów. W Rzeszowie jest ciężej. Jest to trochę deprymujące, bo trudno zdobyć punkt, gdy naprzeciwko w bloku są siatkarki, które skaczą tak wysoko, że mają siatkę pod pachami, a w obronie jest najlepsza libero. Mało opcji wtedy zostaje, zmusza to do myślenia, do poszerzania wachlarza swoich zagrań, bo nie zawsze zadziała siła razy ramię. We Wrocławiu czasami tak było. Czuję, że robię progres. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że nie zrobiłam go w #VolleyWrocław, bo możliwość gry w pełnym wymiarze czasu na przestrzeni całego sezonu bardzo dużo mi dała, za co jestem niezmiernie wdzięczna. Zawsze będę się wypowiadać o tym klubie w samych superlatywach. W Rzeszowie jest ciężej, ale myślę, że dobrą decyzją z mojej strony było przejście do tego zespołu, żeby grać z najlepszymi, bo wtedy człowiek rzeczywiście ma się od kogo uczyć.

W #VolleyWrocław byłaś liderką i główną zdobywczynią punktów, miejsce w szóstce miałaś pewne. W Developresie już tak nie jest, w pierwszych meczach nie pojawiałaś się na boisku, możliwość gry w podstawowym składzie musiałaś sobie wywalczyć. Nie jest to dla ciebie deprymujące po dwóch znakomitych sezonach we Wrocławiu?

– Gdybym uważała się za lepszą od drugiej atakującej, to byłoby dla mnie deprymujące. Jednak mam na swojej pozycji rywalkę godną naśladowania. Ja i Kiera (Kiera Van Ryk – przyp. red.) wymieniamy się miejscem w szóstce wedle dyspozycji dnia. Myślę, że jest to dobry układ, zdrowy, nasza sportowa rywalizacja jest motywująca. Nie ma w tym nic deprymującego, wręcz daje mi to kopa do dalszej pracy, żeby się pokazywać z jak najlepszej strony i tych szans mieć być może więcej. Wizja trenera przynosi rezultaty, mamy tyle wygranych na koncie ile mamy i chyba wybór nas obu na pozycję atakującej był dobry, patrząc z perspektywy sztabu szkoleniowego i całego klubu.

W zeszłym sezonie walczyłaś z #VolleyWrocław o utrzymanie, w tym walczysz o mistrzostwo Polski, grasz też w Lidze Mistrzyń. Jak sobie radzisz z presją i oczekiwaniami wobec Developresu, które są o wiele większe niż we Wrocławiu?

– Ja lubię grać pod presją, w meczach, w których ona jest narzucona, lepiej się prezentuję. Jednak póki co ciężko mi powiedzieć, jak sobie z nią radzę w Rzeszowie, bo tak naprawdę na najważniejsze spotkania jeszcze przyjdzie czas i dopiero wtedy możemy stwierdzić, czy ja potrafię ją zwalczyć, albo z nią grać. Na pewno we Wrocławiu był to inny rodzaj presji, bo znajdowałyśmy się w dolnej części tabeli, można się było martwić o spadek. W Rzeszowie jest łatwiej pod tym względem, że są doświadczone dziewczyny, które już przez to przechodziły. Poza tym ta presja rozkłada się na wszystkie zawodniczki, jesteśmy w tym całą drużyną. Towarzyszy nam codziennie i przez to trochę zanika, bo jest to dla nas normalne. Nie było jednak tak, że ktoś przyszedł do nas i powiedział “musicie wygrać, musicie wygrać”, bo to przychodzi samo i to jest super.

Mimo że jesteście aktualnie liderkami TAURON Ligi, w indywidualnych rankingach żadna z siatkarek Developresu nie plasuje się w czołowej piątce. Można powiedzieć, że wyrównana czternastka jest waszym największym atutem?

– Jest to coś fajnego, bo na treningach poziom jest bardzo wysoki i kiedy “pierwsza” szóstka gra z “drugą” szóstką nie jest tak, że jedna dominuje nad drugą. Wszelkie rotacje wynikają właśnie z tego, że poziom jest równy i naprawdę wszystko zależy od dyspozycji dnia. Wiadomo, że pierwsza szóstka jest i nie za bardzo się zmienia, ale o naszej sile właśnie świadczy to, że każda z nas dostaje mniej więcej równy czas na boisku, dlatego nie ma nas w rankingach. Ten wyrównany poziom jest dużym atutem, bo każda z nas ma się od kogo uczyć i nie jest tak, że ktoś ciągle przegrywa, a ktoś ciągle wygrywa. Tak to często wygląda w klubach, że pierwsza szóstka jest stalowa i nie do ruszenia. W Rzeszowie widać, że trener zmienił tę taktykę, potrafi robić zmiany i jest to dla nas bardzo dobre.

Patrząc na waszą formę i rezultaty w TAURON Lidze można się było spodziewać, że równie dobrze poradzicie sobie w Lidze Mistrzyń. Tak się jednak nie stało i w trzech meczach zdobyłyście w sumie tylko jeden punkt. Czego twoim zdaniem zabrakło, co poszło nie tak, że nie zdołałyście ugrać więcej?

– Ciężko mi powiedzieć, czego dokładnie zabrakło w tym turnieju. Na pewno trochę szczęścia, na pewno trochę dyspozycji dnia. Jeżeli chodzi o pierwszy mecz, z zespołem ze Schwerina, to ja się spodziewałam, że będzie ciężko, ale nie że aż tak. Nie miałam pojęcia, że można grać aż tak dobrze. Rywalki zasługiwały na wygraną tego dnia. My nie pokazałyśmy się z naszej najlepszej strony i myślę, że właśnie to zadecydowało o wyniku. W drugim spotkaniu zagrałyśmy już na swoim poziomie, było bardzo blisko, ale zabrakło nam dwóch punktów. Z mojej perspektywy mogłyśmy zwyciężyć z drużyną ze Scandicci, chociaż wiem, że wynik wygląda tak a nie inaczej. Rywalki nie grały tak, jak w dwóch pierwszych dniach i my mogłyśmy to wykorzystać, ale tego nie zrobiłyśmy. Jest jeszcze druga runda i zobaczymy, co wtedy da się zrobić.

Na tym drugim turnieju, jako jedyny z zespołów z TAURON Ligi, Developres nie gra u siebie. Na początku lutego jedziecie do Niemiec, co nie stawia was w najlepszej sytuacji. Jak oceniasz wasze szanse?

– Nie myślę jeszcze o tym, póki co był natłok ważniejszych spraw dotyczących naszego zdrowia. Skupimy się na tym jak przyjdzie czas. Po drodze gramy jeszcze mecze ligowe. W lutym pokażemy formę, jaką uda nam się wypracować do tego czasu, po powrocie z kwarantanny. Miejmy nadzieję, że uda nam się wrócić na swój poziom.

Twój zespół nie pokazał się z najlepszej strony, ale ty byłaś jego liderką, zdobyłaś najwięcej punktów. Jesteś zadowolona ze swojego debiutu w Lidze Mistrzyń?

– Mogę powiedzieć, że dobrze się czułam na boisku. W pierwszym meczu nie zaprezentowałam się najlepiej, ale w dwóch kolejnych było lepiej, miałam bardzo dobry przegląd boiska, widziałam wiele rzeczy, których nie zawsze potrafię wyłapać. Oczywiście też żałuję niektórych zagrań. Nie mogę powiedzieć, że jestem dumna, ale nie mogę też powiedzieć, że jestem zawiedziona. Sam fakt, że mój zespół nie ugrał tego, co miał ugrać, jest niezadowalający. Mimo tego cieszę się, że dobrze się czułam na boisku. Mam nadzieję, że w drugiej rundzie całą drużyną zaprezentujemy poziom, na jaki nas stać i pokażemy się lepiej, niż w pierwszym turnieju.

Jak zespół podszedł do sytuacji z Superpucharem i całym zamieszaniem, które wokół niego wybuchło?

– Ja powiem tylko, że jesteśmy bardzo zawiedzione i zdenerwowane. Jest nam też przykro, bo oskarżono naszą kapitan o to, że nieładnie się wypowiedziała, ale ja się pod jej słowami podpisuję. Kiedy Chemik Police miał kwarantannę, to mecz został przełożony. Wiem i rozumiem, że to wszystko się wiąże ze sprawami organizacyjnymi, ze sponsorami. To jest ważne, ale też nie zapomnijmy, po co to robimy. Dla nas jest to przykra sytuacja, bo czekałyśmy na Superpuchar, należy nam się prawo do walki o niego, a zostało nam ono odebrane. Jest to niesprawiedliwe i czujemy się z tym bardzo źle. Oczywiście nie mamy pretensji do drużyn, bo to nie one o tym decydują.

Będzie to dla was motywacja do jeszcze lepszego pokazania się w rundzie rewanżowej?

– Być może, ciężko mi teraz powiedzieć. Na pewno miło by było udowodnić, że to jednak my zasługiwałyśmy na wystąpienie w meczu o Superpuchar.

Czego życzysz sobie i swojemu zespołowi na nadchodzące święta i w nowym roku?

– Na święta życzę nam, żebyśmy w tym krótkim czasie, w którym dostałyśmy wolne, naprawdę odpoczęły od tego zamieszania i problemów, które właśnie miały miejsce. Mam nadzieję, że zaczerpniemy od rodziny świeżości, oczyścimy głowy i spędzimy ten czas w spokoju. A na nadchodzący rok życzę nam osiągnięcia najwyższych celów, żebyśmy zdobyły medal mistrzostw Polski, żeby się udało w Lidze Mistrzyń i żebyśmy wszystkie dokończyły sezon zdrowe.

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, Tauron Liga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2020-12-24

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved