Anioły Toruń zapraszają na półfinał II ligi. Na placu boju zostały już tylko najlepsze drużyny, a stawką jest awans do finału rozgrywek. – Od kilku lat nie było tak wysokiego poziomu w II lidze. Z ośmiu półfinałowych drużyn siedem ma budżet i aspiracje na awans – mówi trener torunian Sebastian Tylicki.
Sześć meczów dzieli toruńskich siatkarzy od upragnionego awansu. Debiutancki sezon Aniołów w lidze układa się wyśmienicie. W rundzie zasadniczej drużyna trenera Sebastiana Tylickiego z 22 meczów wygrała 20. W tabeli musiała ustąpić miejsca jedynie Astrze Nowej Sól, którą jednak pokonała dwukrotnie.
– Miejsce wśród ośmiu najlepszych drużyn 2. ligi to naprawdę świetny wynik toruńskich siatkarzy. Na tym jednak nie chcemy się zatrzymać. Przed nami trzy, trudne spotkania, ale wierzę, że uda się je rozstrzygnąć na naszą korzyść – mówi kapitan drużyny Łukasz Szarek.
Teraz przed nami wielki finał sezonu. W Toruniu zostanie rozegrany jeden z dwóch turniejów półfinałowych o awans do Tauron I ligi. Rywalami gospodarzy będą kolejno: MCKiS Jaworzno – mistrz grupy 4. II ligi, BAS Białystok – mistrz grupy 2. i AZS Częstochowa – wicemistrz grupy 3.. Dwie najlepsze ekipy awansują do finału, którego stawką będzie wymarzony awans na zaplecze Plus Ligi. – Od kilku lat nie było tak wysokiego poziomu w II lidze. Z ośmiu półfinałowych drużyn siedem ma budżet i aspiracje na awans. To drużyny z siatkarzami z doświadczeniem w czołowych ekipach I-ligowych, z budżetami dwa razy większymi od naszego. Najgroźniejsze drużyny to Jaworzno, Białystok, Chełm, Nowa Sól, a niewiele za nimi są Wieluń, Andrychów, Częstochowa. Musimy być przygotowani mentalnie na bardzo wysoki poziom rywalizacji w fazie finałowej – mówi trener Sebastian Tylicki.
Torunianie liczą na mocny doping swoich kibiców w hali SP 28. – Granie przy pełnych trybunach to coś niesamowitego. Ten doping dodaje nam dużo pewności siebie i potrafi poderwać do walki w najtrudniejszych momentach. Teraz będzie nam potrzebny jak jeszcze nigdy, dlatego bardzo liczymy na naszych kibiców – mówi Szarek.
źródło: Gazeta Pomorska