W meczu Trefla Gdańsk z Projektem Warszawa doszło do niecodziennej sytuacji. Kamil Droszyński próbując obronić piłkę, wjechał ślizgiem na boisko rywala trafiając Jana Firleja. Zawodnik nie dotknął stopami pola przeciwnika, ale i tak sędziowie odgwizdali mu błąd.
Cała sytuacja miała miejsce w drugim secie przy stanie 7:7. Bartłomiej Bołądź atakował z prawego skrzydła, ale atak ten obronił libero Trefla Voitto Köykkä. Piłka agresywnie zmierzała w kierunku siatki, a rozgrywający gdańskiej ekipy próbował za wszelką cenę ją odbić.
Droszyński rzucił się do piłki i na brzuchu „wjechał” na boisko Projektu, zatrzymując się pod nogami rozgrywającego z Warszawy. Gdański siatkarz miał cały czas nogi ugięte w kolanach i stopy w powietrzu, przez co nie dotykał stopami boiska przeciwnika, ale sędziowie i tak uznali, że rozgrywający popełnił błąd. Czy mieli rację?
Przyjrzyjmy się, co na temat akcji zawodników przy siatce mówią przepisy. W pierwszym odruchu można bowiem uznać, że zawodnik nie popełnia błędu, dotykając boiska przeciwnika inną częścią ciała, niż stopy, ale w dalszym brzmieniu wyraźnie jest doprecyzowane, że nie może on wpływać na grę rywala.
11.2.2.2 dotknięcie boiska po stronie przeciwnika jakąkolwiek częścią ciała powyżej stóp jest dozwolone, pod warunkiem że nie wpływa to na grę przeciwnika
W tym wypadku sędziowie słusznie orzekli, że akcja Droszyńskiego miała wpływ na grę przeciwnika i odgwizdali mu przekroczenie linii środkowej, przyznając punkt projektowi. Droszyński na początku był nieco zdziwiony, że akcja została przerwana, ale po chwili wymienił uśmiechy z kolegami z drużyny i wrócił na swoją połowę boiska.
– Mimo ambicji Droszyńskiego… On przeszkodził w grze Firlejowi! Dobrze że ten odskoczył i ustąpił. Tu nie było zabaw – skomentował Wojciech Drzyzga.
źródło: inf. własna, polsatsport.pl