Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > reprezentacje młodzieżowe > Maksymilian Granieczny: Wszyscy dopełniali się nawzajem

Maksymilian Granieczny: Wszyscy dopełniali się nawzajem

fot. CEV

– Wydaje się, że od libero wynik meczu nie zależy, bo nie zdobywa on punktów. Naszym głównym zadaniem jest ułatwianie życia innym – mówi Maksymilian Granieczny, libero Jastrzębskiego Węgla i jeden z najbardziej utalentowanych siatkarzy młodego pokolenia w Polsce.
 
Jak rozpoczęła się twoja przygoda z siatkówką?

Maksymilian Granieczny:Kiedy miałem pięć lat, zacząłem trenować… gimnastykę artystyczną. Później, jak każdy młody chłopak, grałem w piłkę nożną. To jednak siatkówka była zawsze obecna w mojej rodzinie. Najpierw tata grał amatorsko, a później brat poszedł do klasy sportowej i grał w siatkówkę. Ja zawsze brata naśladowałem, więc także tym razem zrobiłem to, co on. Okazało się, że nic nie sprawia mi takiej przyjemności jak siatkówka. Po każdym treningu czułem ogromną radość.

Od początku wiedziałeś, że chcesz grać właśnie na pozycji libero?

– Na początku chciałem być przyjmującym, bo bardzo lubiłem atakować i serwować. Z biegiem lat zdałem sobie jednak sprawę, że nie będę miał dużych szans, by zaistnieć jako przyjmujący, głównie ze względu na mój wzrost. Mam niecałe 180 cm, więc wiem, że nie mógłbym prezentować się jako przyjmujący na najwyższym poziomie. Przestawiłem się na pozycję libero i z roku na rok coraz lepiej się na niej prezentowałem. Teraz na pewno bym tego nie zmienił.

Wolisz przyjmować zagrywki czy grać w defensywie?

– Przeważnie wolałem grać w obronie, ale w niektórych spotkaniach dużo lepiej prezentowałem się w przyjęciu zagrywki. W każdym elemencie widzę coś do poprawy i staram się dążyć do najwyższego poziomu.

Jak myślisz, co jest najważniejsze dla libero?

– To dobre pytanie. Wydaje się, że od libero wynik meczu nie zależy, bo nie zdobywa on punktów. Libero jednak każdej osobie w drużynie może jakoś pomóc: rozgrywającemu jak najdokładniej przyjąć piłkę, aby ten miał później pole manewru przy wystawie, skrzydłowym, by mogli skupić się już tylko na ataku, środkowym np. przy asekuracji lecących po bloku piłek. Głównym zadaniem libero jest ułatwianie życia innym. Tak jak kiedyś Krzysztof Ignaczak, tak teraz Paweł Zatorski są filarami reprezentacji Polski i ratują piłki nie do obronienia. Pomagają drużynie, a także są bardzo pozytywnie naładowani i widać, że rozpiera ich energia. Myślę, że taka też jest rola libero – aby trzymać drużynę razem, dawać jej radość i chęć do grania.

Na co dzień trenujesz w Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla. To dobry wybór?

– O zespole Akademii Talentów mogę mówić same pozytywy i uważam, że jest to najlepszy siatkarski ośrodek szkoleniowy dla młodzieży w Polsce. Trenerzy siatkarscy, przygotowania motorycznego i mentalnego zawsze są do naszej dyspozycji i wszystko jest prowadzone na najwyższym poziomie.

Dostałeś już możliwość zagrania w pierwszym zespole Jastrzębskiego Węgla, i to od razu w Lidze Mistrzów.

– Kolejnym plusem jest właśnie to, że seniorski klub ma tak dobry kontakt z trenerami z akademii i nie boi się zaangażować w grę adeptów. Dzięki temu czujemy z nimi dużą jedność i wspólnotę. Przed debiutem oczywiście bardzo się stresowałem. Najlepsze było to, że na tych chłopaków wcześniej patrzyłem w telewizji, prosiłem ich o autografy, a nagle stałem z nimi ramię w ramię na boisku, walcząc w Lidze Mistrzów. Przyjęli mnie naprawdę bardzo ciepło, z uśmiechem na ustach, i nie czułem się wśród nich, jakbym był niepotrzebny. Tak więc cieszę się z każdego momentu, który mogłem z nimi spędzić.

Porozmawiajmy o ostatnich mistrzostwach Europy. Jesteś zadowolony z trzeciego miejsca, a może wraz z drużyną celowaliście wyżej?

– Gdy byliśmy w półfinale, marzyliśmy o tym, aby awansować do finału, bo zawsze chcemy grać o najwyższe cele. Myślę jednak, że przed turniejem ten brąz bralibyśmy w ciemno, i jesteśmy zadowoleni z takiego wyniku.

Półfinałowy mecz ze Słowenią, mimo że zakończony w trzech setach, był bardzo zacięty.

– Myślę, że brakowało nam takiej umiejętności przełamania się. Na mecz wyszliśmy tak samo skoncentrowani i zmotywowani jak na poprzednie spotkania, ale w pewnym momencie nie potrafiliśmy już odwrócić losów spotkania. Gdybyśmy przełamali się w którymś secie i zdołali przechylić szalę tych dwóch punktów na naszą korzyść, mecz mógłby się skończyć zupełnie inaczej.

Polscy kibice powiedzieliby: „Znowu ta Słowenia”…

– No tak… W ostatnich latach Słowenia na pewno nie była ulubionym przeciwnikiem reprezentacji Polski. Szczególnie w rywalizacji seniorów, gdzie kilkakrotnie pokonała nas w kluczowych spotkaniach. Za seniorami poszły młodsze reprezentacje, które także zaczynają grać na dużo wyższym poziomie, niż zdążyli do tego przyzwyczaić. Ostatnio jednak kadra Vitala Heynena przełamała pechową serię przegranych z tą drużyną i miejmy nadzieję, że my także niedługo to zrobimy.

To właśnie ze Słowenią grało się wam najtrudniej?

– Tak naprawdę każdy mecz na mistrzostwach był ciężki. Szczególnie po tym pierwszym przegranym meczu z reprezentacją Włoch. Już wtedy mieliśmy nóż na gardle. Trudno było się pozbierać po szybkich trzech przegranych setach z Włochami, a w kolejnym meczu z Austrią straciliśmy pierwszą partię, w której mieliśmy trzy piłki setowe. Chyba w każdym spotkaniu był jakiś moment słabości, z którego jednak w większości przypadków udało nam się podnieść.

W meczu o trzecie miejsce wygraliście z Włochami, a tym samym zrewanżowaliście się im za porażkę w fazie grupowej.

– Myślę, że w tym meczu było widać, że nam na tym medalu bardziej zależy. Po każdym wygranym punkcie cieszyliśmy się co najmniej tak, jakbyśmy już wygrali cały mecz. Uważam, że to był jeden z aspektów, które przeważyły na naszą korzyść. W drugim secie graliśmy punkt za punkt, a partia kończyła się na przewagi, mimo że wcześniej prowadziliśmy już trzema punktami, ale ostatecznie obroniliśmy piłki setowe i wygraliśmy. To dodało nam wiatru w żagle i ostatniego seta kontrolowaliśmy już od początku do końca. Takiego impulsu zabrakło nam właśnie w półfinale. Tym razem odegraliśmy się za porażkę w grupie i pokazaliśmy, na co naprawdę nas stać.

Mówiłeś o radości po każdym punkcie. Cała drużyna wygląda na naprawdę zgrany zespół.

– W naszej drużynie każdy z każdym ma znakomite relacje – i zawodnicy, i sztab szkoleniowy. Każdy dał z siebie wszystko i włożył swoją cegiełkę w to, co osiągnęliśmy. Nie jesteśmy drużyną tylko na boisku, ale i poza boiskiem. Myślę, że te relacje są do pozazdroszczenia.

Równie dobrze współpracuje ci się z trenerem Konradem Copem?

– Bardzo pozytywnie. Trener Cop pracował z nami przez trzy lata i jak widać, miał na nas naprawdę skuteczny plan. Zarówno na boisku, jak i poza nim jest świetnym człowiekiem i na pewno będę mile wspominał każdą chwilę, jaką miałem okazję spędzić z nim w tej drużynie.

Zostałeś wybrany na najlepszego libero mistrzostw Europy.

– Czuję się jednym z filarów drużyny, ale jednocześnie uważam, że nie ma w niej osób mniej ważnych. Tak jak mówiłem wcześniej – każdy był na swoim, wskazanym przez trenera miejscu i włożył dużo pracy w to, gdzie teraz jesteśmy. Nieważne, czy ktoś wychodził w pierwszej szóstce, czy był jednym ze zmienników. W każdym meczu jakaś osoba weszła z kwadratu dla rezerwowych i zaliczyła pozytywną zmianę, a także wprowadziła na boisko nową energię. Dzięki temu, że mogłem liczyć na innych, ja także byłem na swoim miejscu. Wszyscy dopełniali się nawzajem.

Rozmawiała Agnieszka Nowak – cały wywiad w serwisie katowice.wyborcza.pl

źródło: katowice.wyborcza.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, reprezentacje młodzieżowe

Tagi przypisane do artykułu:
,

Więcej artykułów z dnia :
2021-08-09

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved