A. Carraro Imoco Conegliano nie miało łatwej przeprawy w Rzeszowie. Mistrzynie Włoch pokonały co prawda PGE Rysice Rzeszów, ale komplet punktów musiały wywalczyć. Na boisku pojawiła się Joanna Wołosz, która nie zagrała od początku, bowiem dopiero wraca po kontuzji. – Wiedziałam jednak, że muszę być gotowa do gry w każdym momencie – powiedziała w rozmowie z Adrianem Brzozowskim z Polsatu Sport.
DOMINACJA I ….
Chociaż PGE Rysice Rzeszów w tej rundzie Ligi Mistrzyń zostały bez punktu, to tanio skóry nie sprzedały. Faworytki starcia w Rzeszowie w dwóch pierwszych setach potwierdziły swoją rolę i pewnie wygrały dwie pierwsze partie. W kolejnej role się jednak odwróciły i to rzeszowianki triumfowały. To właśnie w tej części meczu na boisku pojawiła się Joanna Wołosz.
Reprezentacyjnej rozgrywającej zabrakło również w poprzednim meczu ligowym Imoco. – Takie było założenie, aby nie zaczynać tego spotkania od początku, bo dzień wcześniej miałam pierwszy trening od chyba dziesięciu dni. Miałam przerwę, za wyjątkiem pracy z fizjoterapeutą oraz na siłowni. Wiedziałam jednak, że muszę być gotowa do gry w każdym momencie. Ten mecz układał się różnie od trzeciego seta. Cieszę się, bo najważniejsze, że wygrałyśmy i te trzy punkty są dla nas bardzo ważne – powiedziała po meczu Jonna Wołosz.
NIEWIELE ZABRAKŁO
Wydawało się, że siatkarki z Rzeszowa pójdą za ciosem i będą w stanie doprowadzić do tie-breaka. Zabójczą wręcz końcówkę czwartej partii miały jednak mistrzynie Włoch. Ich grą nadal kierowała Wołosz. Z jej zdrowiem jest już coraz lepiej. W poprzedniej rundzie jej zespół pokonał Allianz MTV Stuttgart, także triumfując 3:1. Wołosz zapytana o to, która z tych drużyn jest groźniejsza odpowiedziała… dyplomatycznie: – Pomidor.
źródło: Polsat Sport