Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > Igrzyska Olimpijskie > Jakub Kochanowski: Dzieją się cuda [wywiad]

Jakub Kochanowski: Dzieją się cuda [wywiad]

fot. PressFocus

Jakub Kochanowski w długiej rozmowie ze Strefą Siatkówki opowiedział o swojej kontuzji, o tym, co było najtrudniejsze w 2023 roku i nadziejach na nadchodzący, olimpijski sezon. – Nikt nie powinien brać sobie za pewnik, że jest w składzie na igrzyska. Na pewno to jeszcze bardziej powiększy emocje od pierwszego dnia zgrupowania reprezentacji – powiedział środkowy reprezentacji Polski i Asseco Resovii Rzeszów. 

 

6 tygodni przerwy „Nie wyobrażam sobie, że miałbym nie zagrać na swoim poziomie do końca sezonu”

 

Porozmawiajmy najpierw o twojej kontuzji. Co dokładnie ci się stało i kiedy będziesz mógł wrócić do grania?

Jakub Kochanowski: – Niestety, palec jest złamany. Wstępna diagnoza to 6 tygodni przerwy od grania. Lekarze mówią o przedziale 6-8 tygodni, ale ja mam nadzieję, że wyrobię się w tych 6. 

Powiesz dokładnie co się stało? W transmisji telewizyjnej nie wyglądało to tak tragicznie.

– Faktycznie, w transmisji telewizyjnej ciężko trudno dokładnie określić, w którym momencie to się stało. To był mój trzeci kontakt z piłką w spotkaniu z Treflem Gdańsk. Razem z Fabianem Drzyzgą udało nam się zatrzymać Mikołaja Sawickiego, ale ja niestety przypłaciłem ten blok złamanym palcem. Nie wyglądało to aż tak źle, bo miałem palec zatejpowany, więc nie można było zrobić jakiegoś brzydkiego zbliżenia. Dopiero w szatni i potem w szpitalu się okazało, że jest złamany. 

Jak teraz wyglądają twoje dni? Rehabilitacja? Treningi?

– Siatkarsko niestety nie mogę robić zbyt wiele. Mogę tylko skakać na sucho, bez żadnego kontaktu z piłką. Ewentualnie ćwiczyć poruszanie się w bloku czy naskoki do ataku. Generalnie głównie teraz się skupiam na tym, żeby popracować nad swoimi słabościami fizycznymi, codziennie mam trening siłowy. Trenerzy dbają o to, żebym miał co robić. Spędzam dni na zabiegach fizykoterapii i w siłowni.

Kilka lat temu słyszałam, że powrót do formy trwa dwa razy dłużej niż sama kontuzja… 

– Mam nadzieję, że nie. To by oznaczało, że do formy nie wróciłbym już w tym sezonie ligowym. Mam plan być w formie już od pierwszego meczu, który zagram po tej kontuzji. Nie wiem, czy uda się go zrealizować, ale nie wyobrażam sobie, że miałbym nie zagrać na swoim poziomie do końca sezonu. Faktycznie, jest to długa przerwa od grania w siatkówkę, ale mam nadzieję, że w te kilka tygodni nie zapomnę, jak się to robi. Może fizycznie będę wyglądał lepiej, niż wyglądałem wcześniej. Tak jak mówiłem, mam teraz trochę czasu, żeby nad tym popracować.

 

wymagający 2023 rok

Który moment 2023 roku był dla Ciebie najtrudniejszy?

– To pewnie był turniej kwalifikacyjny w Chinach, pod koniec sezonu kadrowego. Tam faktycznie byliśmy już mocno wypompowani. Pamiętam, że udzieliłem jednego wywiadu po którymś z meczów, że w ogóle nie czuję się zmęczony. Od następnego dnia do końca turnieju czułem się bardzo zmęczony, tak że może niekoniecznie powinienem mówić takie rzeczy (śmiech).

Mimo że ten sezon był usłany wieloma sukcesami, to na pewno pod koniec już się dłużył. Byliśmy zmęczeni i fizycznie i psychicznie, a trzeba było zagrać najważniejsze mecze. Myślę, że w tym turnieju, to był chyba mój najcięższy moment.

Co więcej dla ciebie znaczyło? Namacalne złoto mistrzostw Europy czy kwalifikacja olimpijska? Wydaje mi się, że też środowisko od początku uważało, że wasza kwalifikacja będzie jedynie formalnością…

– Na pewno optymizmem napawało losowanie grup turniejów kwalifikacyjnych. Mistrzostwo Europy to jest sukces sam w sobie i on już zawsze będzie smakował dobrze i to zawsze będą świetne wspomnienia.

Co było cenniejsze? Kwalifikacja olimpijska to dopiero jeden duży krok w stronę sukcesu, a na ten moment nie wiemy czy uda nam się ten sukces osiągnąć. Myślę, że jeżeli uda nam się  coś wygrać w Paryżu, to na pewno wszyscy będą wspominać kwalifikacje jako coś ważnego. Trenerzy teraz mają o wiele więcej czasu, żeby zaplanować odpoczynek, trening, całe przygotowanie w taki sposób, żebyśmy w Paryżu byli w jak najlepszej formie. Jeżeli nie uda nam się tam osiągnąć sukcesu, to wygrana w Chinach nie będzie nic znaczyła. Myślę, że co było ważniejsze, to dopiero okaże się po igrzyskach olimpijskich. 

Mieliście też swoje przeboje w tym sezonie kadrowym. Zdarzały się kontuzje, wypadł chociażby Mateusz Bieniek. Potem Bartek Kurek. W roli kapitana Kurka zastąpił Olek Śliwka. To była dla was duża zmiana? 

– Na pewno brakowało nam Bartka Kurka. Wydaje mi się, że nawet nie jako kapitana, tylko po prostu jako członka zespołu. Bartek nie jest kapitanem, który musi tę grupę prowadzić za rękę i stać nad nią z batem. To jest grupa ludzi, która wie po co się spotyka w każde wakacje. Nas zmuszać do pracy nie trzeba. Wręcz przeciwnie, trzeba nas czasami przystopować, żebyśmy nie pracowali za ciężko. Na pewno trochę brakowało, ale jako kolegi z drużyny. Ta grupa doskonale wiedziała, co ma zrobić w Chinach. Nawet bez Bartka. Chociaż go nie było, to o nim nie zapomnieliśmy. 

Z tego, co kojarzę, to Bartek Kurek mocno was wspierał, nawet pod swoją nieobecność. Chociaż do Chin poleciała was czternastka, to w tej waszej wąskiej grupie reprezentantów jest kilka osób więcej. Czuć tę więź?

– To jest dla nas bardzo ważne. Bartek nas wspierał nawet wtedy, gdy nie mógł nam pomóc na boisku. Dużo z nami rozmawiał i podejrzewam, że indywidualnie, z kilkoma chłopakami było tych rozmów więcej. Po prostu był w tym sezonie i nadal będzie najbardziej doświadczonym zawodnikiem. Doświadczenie stara się przelewać na nas każdego dnia. Niezależnie od tego czy jest akurat na boisku, czy go nie ma.

Myślę, że staramy się też z tego korzystać i nikt nie ukrywa tego, że jego rola w tej drużynie jest kluczowa. Daje nam bardzo dużo spokoju i podejmuje mnóstwo decyzji, które ktoś musi podjąć. One są dla niego łatwe do podjęcia przez to, jak wiele ma doświadczenia, że zjadł zęby na siatkówce Na pewno odczuwaliśmy jego brak. Byliśmy jeszcze bardziej zmotywowani, żeby, pomimo tego że Bartek nie poleciał z nami do Chin, nie zawieść go i wywalczyć kwalifikację. 

Pomimo tego, że wygraliście wszystko, co było do wygrania, spadło na was trochę krytyki. Zwłaszcza, że wasza gra w Chinach stylem odbiegała od tego, co prezentowaliście w Mistrzostwach Europy. Jak sobie z tym radziliście?

– Jakaś ogromna krytyka nie za bardzo do nas dochodziła. Powiedzmy, że była jedna przygoda z jednym wydawnictwem, ale wydaje mi się, że jest ona już przegadana, rozwiązana i zapomniana. Myślę, że sami też siebie trochę krytykowaliśmy za to, że nie jesteśmy w stanie tak od razu wskoczyć na nasz najwyższy poziom. Pod tym względem był to naprawdę ciężki turniej. Wiedzieliśmy, że jesteśmy faworytem praktycznie w każdym spotkaniu. Przed tym turniejem zdawaliśmy sobie też sprawę, że być może nie będziemy w stanie zagrać naszej najlepszej siatkówki właśnie ze względu na to, że jesteśmy zmęczeni. Czuliśmy to. 

Myślę, że nawet bardziej psychicznie niż fizycznie. Nawet trener Grbić nam powiedział przed wylotem do Chin, że przez to, że wygraliśmy dwie poprzednie imprezy, będzie nam trudniej o kwalifikacje. O wiele łatwiej byłoby podnieść się po porażce, niż utrzymać dobry poziom po zwycięstwach. Myślę, że trafił w sedno, bo faktycznie było tam bardzo trudno się skupić na tym, żeby wykrzesać z siebie resztki energii. W dwóch meczach dwie piłki dzieliły nas od być albo nie być, jeśli chodzi o olimpijską kwalifikację. Może tym serduchem i trochę doświadczeniem ostatecznie te tie-breaki wyciągnęliśmy na swoją korzyść. Chyba jednak każdy, kto choć trochę śledził, widział w jakich bólach się to rodziło i być może nawet dzięki temu smakowało jeszcze lepiej. 

Jak rozmawiałam z Nikolą Grbiciem jeszcze w trakcie Mistrzostw Europy przyznał, że on ma swoje metody i niektórzy z was w te metody uwierzyli od razu. Część natomiast potrzebowała czasu, żeby faktycznie się przekonać, że te metody zdają egzamin. W której grupie ty byłeś? 

– Ja przede wszystkim znałem Nikolę trochę wcześniej, zanim objął stanowisko trenera reprezentacji. Miałem tę przyjemność rozegrania jednego sezonu klubowego z nim w ZAKSIE. Wydaje mi się, że nie było nikogo, kogo by trzeba było jakoś specjalnie przekonywać do jego metod. Jeszcze przed objęciem funkcji selekcjonera kadry, wszyscy w środowisku wiedzieli, że to jest bardzo dobry trener. Człowiek, który osiągnął wiele sukcesów i jako zawodnik i później jako trener, więc nikogo do jego metod specjalnie nie trzeba było namawiać. 

Myślę, że część z chłopaków, która nie miała wcześniej okazji z nim popracować, musiała się po prostu przyzwyczaić do jego warsztatu, do poszczególnych ćwiczeń, jakie robiliśmy na treningach czy do tych kilku elementarnych rzeczy, których on zawsze wymagał. Niezależnie od tego czy był to pierwszy dzień przygotowań, czy ostatni dzień docelowego turnieju. Było kilka takich elementów, które zawsze musiały być zrobione perfekcyjnie i być może o tym mówił. Część chłopaków musiała kilka turniejów w Lidze Narodów czy nawet kilka dni w okresie przygotowawczym spędzić z trenerem, żeby zrozumieć co zawsze musi być wykonane perfekcyjnie, a które elementy treningu mogą uciec przez zmęczenie. 

Zobacz również:
Poznaj mistrza – Marcin Janusz

ZGARNĘLI PEŁNĄ PULĘ

Zdobyliście tytuł drużyny roku, trener Grbić – trenera roku. Jak byś umiejscowił siatkówkę na tle innych sportów w Polsce? 

– Myślę, że ja chyba nie jestem w stanie nas umiejscowić. Lepiej zrobią to kibice. Na pewno mam, a właściwie wszyscy mamy tę przyjemność, że od kilku lat dostarczamy kibicom siatkówki więcej pozytywnych niż negatywnych emocji. Może to sprawia, że wśród sportów drużynowych jesteśmy popularni. Prawda jest taka, że fanów piłki nożnej zawsze było i prawdopodobnie zawsze będzie o wiele więcej. Moim zdaniem nie ma co tutaj organizować wyścigu , która dyscyplina jest bardziej popularna. Niech kibice piłki nożnej cieszą się ze sportowych emocji, oglądając piłkę nożną. My spróbujemy zadbać o to, żeby kibice siatkówki cieszyli się z naszych sukcesów. 

Czujesz, że przyszedł kolejny mały boom na siatkówkę? Wzrosła wasza rozpoznawalność? Część z was ma współprace reklamowe, czego wcześniej na przykład w ogóle nie było.

– Myślę, że te współprace reklamowe są spowodowane trochę tym, że my jako siatkarze trochę się bardziej na to otworzyliśmy. Pierwszy był Karol Kłos. On to robi od wielu, wielu lat i to nie dlatego, że on pierwszy stał się popularny.  On jako pierwszy chciał zgłębić ten świat. Wydaje mi się, że to mogłoby się wszystko szybciej rozwijać, gdybyśmy się trochę wcześniej na to otworzyli. Nie uważam jednak, żeby to była jakaś wielka strata. Faktycznie teraz trochę tego robimy. Wydaje mi się, że to jest bardziej w ramach hobby, niż faktycznie naszej drugiej pracy. Nie wyobrażam sobie, abyśmy teraz mieli żyć z reklam i zaniedbywać to, z czego naprawdę żyjemy. 

Czy jest taki boom na siatkówkę? Myślę, że to łatwiej będzie powiedzieć po kilku latach. Ile tej młodzieży do naszego świata siatkarskiego przybędzie. To jest najważniejsze. Jeśli my promujemy siatkówkę, staramy się zrobić to tak, żeby siatkówka była coraz bardziej popularna w Polsce. Głównie po to, żeby zachęcić młodzież, żeby coraz więcej młodych chłopaków i dziewczyn spróbowało tej siatkówki, zaczęło trenować. Może kilka tych osób zostanie przy siatkówce, żeby ta ciągłość pokoleniowa była zachowana. Żeby nie było takiej sytuacji, z jaką borykają się niektóre reprezentacje. Chodzi o to, że kiedy odejdzie ekipa, która zdobywa medale, czy też osiąga po prostu dobre wyniki, miała ciągłość i miał ją kto zastąpić.  Myślę, że dopóki jest tak, że młodzież wchodzi i jest w stanie zapełnić luki po chłopakach, którzy kończą swoje kariery, to jesteśmy w dobrym miejscu. 

 

POŚWIĘCENIE

Już chyba poświęciliście dużo patrząc na igrzyska olimpijskie. Jesteście w stanie poświęcić wszystko, żeby triumfować w Paryżu? 

– Moim zdaniem, nie. Chyba nikt z nas nie jest w stanie poświęcić wszystkiego. Są w życiu też inne bardzo ważne rzeczy, jak rodzina czy bliscy, nawet grono najbliższych przyjaciół. Jestem przekonany, że żaden z nas by ich nie poświęcił. Na pewno jednak poświęcimy wszystko, co możemy. Czyli poświęcimy nasze zdrowie, poświęcimy nasz czas, nasze zaangażowanie, naszą motywację. Na pewno każdy zrobi wszystko, co jest w jego mocy, żeby osiągnąć sukces w Paryżu. Nie będzie to poświęcenie tylko na samym końcu, kiedy będziemy już grali w igrzyskach olimpijskich. Na pewno poświęcimy się od pierwszego dnia przygotowań.

Macie więcej komfortu przygotowań do igrzysk olimpijskich niż część mocnych  reprezentacji, jak Włochy czy Argentyna. To daje wam przewagę?

– To jest ogromny komfort moim zdaniem. Biorąc na przykład takich Włochów – oni też będą bardzo wyeksploatowani po sezonie klubowym, trener de Giorgi nie za bardzo będzie miał szansę dać im odpocząć. To by była dla Włochów rankingowa katastrofa, gdyby polecieli na pierwszy turniej bez żadnego czołowego siatkarza i przegrali 3 z 4 meczów, do tego jeszcze z niżej notowanymi drużynami. To by powodowało, że stracą bardzo dużo punktów do rankingu. Także trenerzy drużyn, które nie mają kwalifikacji, na pewno będą musieli myśleć przede wszystkim o zwycięstwach w Lidze Narodów. To będzie dla nich duży problem. Szkoleniowcy będą musieli podejmować trudne decyzje między zarządzaniem zasobami ludzkimi, zwycięstwami i dobrą formą całego zespołu. Nie zazdroszczę podejmowania tych decyzji i cieszę się, że to nie jest nasz problem. 

Z tego co słyszałam przygotowania do tego sezonu będą podobne jak do poprzedniego. Dostaliście już jakieś wytyczne od trenera Grbicia czy jeszcze to jest daleko za mgłą?

– Ja osobiście nie, nie znam żadnych szczegółów. Być może trener już zaczął o tym rozmawiać z innymi zawodnikami. Do mnie nic takiego nie doszło. Jedyne co wiem, to to o czym rozmawialiśmy przed turniejem kwalifikacyjnym. Wtedy trener tłumaczył mniej więcej jak bardzo ważny jest ten turniej. Że dzięki temu, że zakwalifikujemy się w tym momencie, będzie mógł dać nam więcej wolnego, będzie mógł troszeczkę przedłużyć nam okres przygotowawczy.

Nie będziemy musieli za bardzo się przejmować wynikami w Lidze Narodów. Więc podejrzewam, że tak jak mówisz, będzie to podobny sezon. Rozpocznie się dla niektórych z nas dłuższą przerwą, a potem zaczniemy już pracować. Faktycznie, być może dzięki temu, że już jesteśmy zakwalifikowani, to okres przygotowania, takiego ciężkiego treningu i ciężkiej siłowni, będzie trochę dłuższy. Nie będziemy musieli być w szczytowej formie na każdy mecz Ligi Narodów. Będziemy mogli powoli budować formę, kumulować ją tak, żeby przyszła dopiero wtedy, kiedy musi być. 

Formuła turnieju olimpijskiego trochę się zmieniła. Ranking daje Wam dużo. Może faktycznie trochę Wam to pomoże w kwestii “przeklętego ćwierćfinału”?

– Na pewno ten nowy system spowoduje, że sam poziom igrzysk olimpijskich będzie wyższy, bo jest o wiele więcej mocnych drużyn. Nie tylko zespoły, które mają zapewniony udział w igrzyskach olimpijskich przez to, że są z danego kontynentu. Myślę, że w tym nowym systemie będzie o wiele trudniej wygrać igrzyska olimpijskie, niż wcześniej.

Jeśli chodzi o ten ćwierćfinał, to nie sugerowałbym się tym. Na igrzyskach olimpijskich dzieją się cuda i wcale nie jestem przekonany, że zwycięzca danej grupy może trafić łatwy ćwierćfinał. I odwrotnie, wychodząc z drugiego miejsca nie trafi się na trudnego przeciwnika. To na pewno się mocno wymiesza. Jestem za to pewien, że będą niespodzianki. Koniec końców, myśląc o tym, żeby wygrać igrzyska olimpijskie, trzeba się przygotować na to, że już od ćwierćfinału to będzie bardzo ciężkie zadanie do wykonania. Każdy mecz będzie stał na bardzo wysokim poziomie. Będzie się trzeba  wznieść na swój najwyższy poziom, żeby te spotkania wygrywać. Na pewno nie uspokajałbym się tym, że być może w tym roku trafimy trochę łatwiejszy ćwierćfinał, bo jestem prawie przekonany, że tak nie będzie. 

 

MAGIA IGRZYSK OLIMPIJSKICH – DZIEJĄ SIĘ CUDA

Ty masz już za sobą występ w igrzyskach olimpijskich. Będzie ci łatwiej przez to, że to nie będą te pierwsze twoje igrzyska? Ta atmosfera podobno naprawdę potrafi przytłoczyć. 

– Na pewno jest dużo rzeczy, które mogą delikatnie rozproszyć. To jest zupełnie inny turniej, niż pozostałe. Głównie przez to, że nie jest organizowany stricte pod siatkówkę. Na każdym innym turnieju, w którym bierzemy udział, wszyscy zawsze chuchają i dmuchają, żeby siatkarzom było jak najlepiej. Przynajmniej w założeniu tak jest. Dobre hotele, dobre i szybkie posiłki, w miarę wygodne godziny treningów i meczów. Na igrzyskach olimpijskich siatkówka jest tak naprawdę tylko dodatkiem, jak każdy sport. 

To trzeba zaakceptować i przygotować się na to, że mogą się dziać różne cuda typu: trening o 9 rano, brak miejsca na siłowni w optymalnej godzinie czy długa kolejka po obiad. Naprawdę różne rzeczy się mogą wydarzyć, trzeba się przygotować na to, że nie jesteśmy dla organizatora priorytetem. Trzeba też się wystrzegać pewnych rzeczy. Można spotkać światowej klasy sportowców, są pokusy zobaczenia meczu koszykówki na najwyższym poziomie. Jestem pewien, że sztab szkoleniowy będzie to bardzo dobrze kontrolował. Są rzeczy, które po prostu mogą oderwać nas myślami od tego, po co tam przyjechaliśmy. Jak znam tę drużynę, to wydaje mi się, że naprawdę musiałoby się stać coś niesamowicie ważnego, żeby ta ekipa straciła z oczu cel –  grę o najwyższe lokaty na tych igrzyskach.

 

Bartek Kurek w wywiadzie po igrzyskach olimpijskich w Tokio powiedział, że mistrzom świata 2018 zabrakło wspólnego cierpienia. Ostatnio tego cierpienia nie było, więc może jednak to wasze sukcesy i wychodzenie obronną ręką z trudnych sytuacji są lepszym sposobem na sukces w tegorocznych igrzyskach olimpijskich?

– Na pewno nie musimy już sobie udowadniać, że potrafimy wygrywać z najlepszymi. To jest duży plus. Aczkolwiek czy ta drużyna, nawiązując do tego co powiedział Bartek Kurek po Tokio, cokolwiek wycierpiała odkąd Nikola przejął kadrę? Raczej nie. Mam nadzieję, że to, co powiedział Bartek, nie będzie miało przełożenia na to, co jest przed nami. Chyba, że jeszcze tuż przed samymi igrzyskami coś pocierpimy, ale mimo wszystko mam nadzieję, że nie (śmiech). 

Na pewno ta ekipa udowodniła sama sobie, że jest w stanie wygrywać z najlepszymi. To nie musi, ale może mieć znaczenie w kontekście tego, żeby grając już mecz ważny, mecz przeciwko topowej drużynie na świecie, jednak mimo wszystko mieć w głowie to, że może to rywale obawiają się nas trochę bardziej, niż my ich. Taka delikatna psychologiczna przewaga może faktycznie mieć znaczenie, kiedy jest 13:13 w tie-breaku. 

Abstrahując od powodów, dla których tak jest – kadry siatkarskie na igrzyska olimpijskie są okrojone. W tym roku udało się wywalczyć 13. zawodnika. Zawsze jednak cierpią na tym między innymi środkowi. 

– Myślę, że najbardziej jednak cierpią na tym libero. Może jest jakaś drużyna, w której jest czterech fantastycznych środkowych, a trener mógłby myśleć o tym, żeby zabrać na przykład trzech przyjmujących. Ale to się chyba jeszcze nie zdarzyło i myślę, że jeszcze mniej prawdopodobnym jest, aby w tym systemie szkoleniowiec zabrał dwóch libero, kosztem chociażby właśnie przyjmującego. 

Ciężko w ogóle znaleźć jakikolwiek sens w tym systemie. Moim zdaniem to jest po prostu błąd, którego nie chcą dostrzec organizatorzy. To na pewno wzbudza trochę emocji. Jako środkowi wiemy, że to my jesteśmy w pierwszej kolejności do odstrzelenia z tej ekipy, która pojedzie na igrzyska. Na pewno coś w tym jest, że w sezonie olimpijskim trochę nie opłaca się być środkowym albo libero. Mam nadzieję, że to nie będzie już problemem, chociażby od następnych igrzysk. Wydaje mi się, że nie ma najmniejszej szansy, żeby jeszcze w Paryżu miało się to zmienić.

Czujesz się zagrożony z tego względu? 

– Myślę, że każdy powinien czuć się zagrożony. Nie ma wśród nas kogoś, kto by bardzo odstawał poziomem i może od razu pogodzić się z tym, że nie jedzie. Nasza czwórka w tym momencie prezentuje bardzo podobny poziom i wiele czynników może zadecydować, kto znajdzie się w kadrze olimpijskiej. Nie tylko forma sportowa – może też zadecydować kontuzja, jakiś problem w życiu prywatnym czy to, że trener kogoś widzi bardziej w swojej filozofii na ten sezon. Wydaje mi się, że nikt nie powinien brać sobie za pewnik, że jest w składzie na igrzyska.

Na pewno to jeszcze bardziej powiększy emocje od pierwszego dnia zgrupowania reprezentacji. Każdy z nas będzie się trochę oglądał za plecy na to, jak idzie temu drugiemu. Niestety to jest bardzo nieprzyjemne, bo miałem już okazję być w trakcie takiej rywalizacji właśnie przed igrzyskami w Tokio. Wtedy trener dał nam jasno do zrozumienia, że rywalizacja o miejsce toczy się bezpośrednio pomiędzy mną i Karolem Kłosem. Do tego doszedł fakt, że z Karolem mamy prywatnie bardzo dobre stosunki, więc to nie było łatwe. Koniec końców wydaje mi się, że ktokolwiek by pojechał, to między nami złej krwi nigdy nie będzie. To jest po prostu sport. 

cel – MEDAL?

Zadowoli cię jakikolwiek medal czy tylko złoty?

– Zależy. Jeśli zdobylibyśmy medal, ale nie złoty, to jestem przekonany, bo z doświadczenia to znam, że na początku będzie smakował bardzo gorzko. Ale im więcej czasu upłynie, tym będzie znaczył dla nas więcej. Tak było ze srebrnym medalem mistrzostw świata sprzed dwóch lat. Też na początku uważaliśmy to jako porażkę, bo jednak przegraliśmy ten ostatni mecz. Teraz, wracając wspomnieniami do tego turnieju, to był ogromny sukces. Nie tylko ze względu na to, że byliśmy drugą najlepszą drużyną na świecie, Również przez to, co musieliśmy przejść wcześniej, jak ta drużyna się budowała od początku tamtego  sezonu, jaka rola w tym była Marcina Janusza. Od razu został przecież rzucony na głęboką wodę.

Wiele było składowych części tego, że pomimo wszystko udało się ten medal wywalczyć. Wcale tak nie musiało być. On jest jak najbardziej cenny i myślę, że ze srebrnym czy brązowym medalem igrzysk olimpijskich byłoby tak samo.  Jestem też przekonany, że w momencie, w którym zawiesilibyśmy taki medal na szyję, to na pewno byłoby nam żal, że nie jest w tym ulubionym naszym kolorze.

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, Igrzyska Olimpijskie, reprezentacja Polski mężczyzn

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2024-01-24

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved