Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Ronald Jimenez: Za trzy miesiące będę rozumiał coś po polsku

Ronald Jimenez: Za trzy miesiące będę rozumiał coś po polsku

fot. Cuprum Lubin

Zdarzyło mu się nie przyjść na trening, ale nie dlatego, że zaspał. Nie przyszedł, bo niemal przez cały dzień była… noc. W swoim pierwszym europejskim klubie – fińskim Raision Loimu Ronald Jimenez przeżył szkołę życia i siatkówki. Mając 17 lat opuścił rodzinny dom w Kolumbii i przeniósł się do Europy. W wywiadzie dla oficjalnego portalu klubu opowiada o swoich sportowych początkach, smykałce do języków, a także dobrym jedzeniu, które wręcz uwielbia.

 

Interesujesz się kuchnią?

Ronald Jimenez:Bardzo lubię dobrze zjeść, ale lubię również gotować. Moje ulubione danie to tradycyjna kolumbijska potrawa, która nazywa się bandeja paisa. To jest przepyszne! Składa się z wielu różnych składników, m.in. z ryżu, fasolki i jaja. Pochodzi konkretnie z regionu Paisa, z Medellín. W moim rodzinnym mieście – Cali – jemy trochę inaczej.

Jaka była najdziwniejsza potrawa, jaką kiedykolwiek spróbowałeś?

– Gdy grałem w Finlandii, miałem wiele okazji, by próbować dań całkowicie różnych niż te, które znałem do tej pory. Kiedyś za namową kolegów z drużyny spróbowałem potrawy z czymś trudnym do określenia. Wydaje mi się, że to były jakieś robaki. Zachęcali mnie żebym skosztował, bo jest pyszne. Dałem się namówić, ale niestety pyszne nie było… Mimo to cieszyłem się, że mogłem spróbować czegoś nowego.

A polskie jedzenie? Smakuje?

– Tak, bardzo mi smakuje polskie jedzenie. Uwielbiam zupy, są świetne. Znam też takie małe kluski z nadzieniem w środku, na przykład z mięsem.

Pierogi.

– Właśnie! Są bardzo smaczne.

Jak ci się podoba w Polsce?

– Jest bardzo fajnie. Podoba mi się Lubin. Gdy mam wolny dzień lubię sobie pójść do restauracji czy zrobić spacer po mieście. Byłem również we Wrocławiu, który leży niedaleko. Jest uroczy.

Przechodząc do Cuprum Lubin, po raz pierwszy miałeś okazję przyjechać do Polski?

– Nie, byłem tutaj wcześniej jeden raz. Miałem wtedy 24 lata i grałem w Innsbrucku. Występowaliśmy w Lidze Mistrzów i przyjechaliśmy do Jastrzębia-Zdroju rozgrywać mecz. Była to bardzo krótka wycieczka, nie miałem zbyt wiele czasu, by się rozejrzeć i poznać kraj. Przyjechaliśmy, rozegraliśmy spotkanie i wróciliśmy z powrotem.

Znasz już jakieś polskie słowa?

– Nauczyłem się już „Dzień dobry”, „Do widzenia”, „Dziękuję”, „Jak się masz?”, „Co tam?”. Ostatnio poznałem nowe pytanie: „Co robisz?”, więc myślę, że jest dobrze. Podoba mi się wyrażenie „Masz problem?”. Cały czas słyszę język polski, gdy chłopaki z drużyny rozmawiają i cały czas uczę się czegoś nowego. Myślę, że za trzy miesiące będę potrafił już coś zrozumieć. Gdy grałem w Grecji, nauczyłem się języka greckiego. W Finlandii również próbowałem i potrafię powiedzieć coś niecoś po fińsku. Umiem też perfekcyjnie francuski, jako że grałem we Francji 6 lat. Znam też niemiecki i włoski.

To bardzo dużo. W ilu językach umiesz się porozumieć?

– Myślę, że około 7. Do tych, które wymieniłem, dodajmy jeszcze hiszpański – mój język narodowy. Trochę znam też portugalski, więc mogę porozmawiać np. z Miguelem. Jednak tak na bardzo dobrym poziomie mówię po hiszpańsku, angielsku, francusku i niemiecku. Pozostałe znam trochę mniej, ale naprawdę dużo rozumiem. Muszę przyznać, że nauka języków przychodzi mi z łatwością.

Grałeś w wielu miejscach. Gdzie najlepiej się czułeś?

– Jako że we Francji występowałem przez 6 lat, kraj ten jest mi bardzo bliski. Mieszkałem w Lille podczas gry w Tourcoing LM.  Byłem tam cztery lata, więc się do niego przywiązałem. Greckie Ateny też były ładne, ale niezbyt dobrze czułem się z tamtejszymi ludźmi. Nie byli zbyt mili, ale ja też byłem młodszy, nie mówiłem po grecku ani nawet po angielsku. Nie było to komfortowe, trudno było mi się odnaleźć. Byłem tam rok, a potem się przeniosłem.

A jak było w Finlandii? To miejsce całkowicie różne od pozostałych.

– Do Finlandii przeniosłem się z rodzinnej Kolumbii. Było to dla mnie całkowicie szalone, bo klimat był zupełnie inny niż to, co znałem. Latem byłem zadowolony, ale gdy nastała zima… już nie było tak przyjemnie. To było dla mnie coś niebywałego. Po raz pierwszy w życiu widziałem śnieg. I to nie trochę, ale masę śniegu, który był wszędzie. Cały świat był biały. Dodatkowo noc trwała zimą bardzo długo. Pewnego dnia wydarzyła się taka historia, że ustawiłem sobie rano alarm, żeby wstać i pójść na trening.

Budzik nie zadzwonił?

– Zadzwonił, więc wstałem, ale zobaczyłem, że na niebie jest księżyc i wciąż trwa noc, więc stwierdziłem, że jeszcze nie czas na zajęcia. Wróciłem i znów zasnąłem. Za jakiś czas usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem, a tam trener z pytaniem, dlaczego nie przyszedłem na trening. Odpowiedziałem, że jaki trening? Przecież jest noc. On wybuchnął śmiechem i wyjaśnił, jak to wszystko wygląda. Naprawdę nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, że tam może przez prawie cały dzień być noc.

Kiedy sobie uświadomiłeś, że siatkówka to coś, co chcesz robić w życiu?

– Pochodzę z regionu, w którym każdy gra w piłkę nożną. Są tam liczne kluby, które szkolą chłopców do profesjonalnej gry. Wszyscy marzą o byciu piłkarzem. Ja też grałem w nożną, ale byłem już wtedy bardzo wysoki i średnio mi szło. Pewnego razu jakiś wysłannik ligi zaczął zbierać wysokich chłopców z mojej okolicy. Wybrał też mnie. Przyjechał do mojego domu, zmierzył mnie i powiedział, że się nadaję. Odpowiedziałem, że nie lubię siatkówki. Wtedy byłem przekonany, że to sport tylko dla dziewczyn…

Ale zmieniłeś zdanie.

– Jako gracz miałbym dostęp do szkoły, nauki… Zgodziłem się, bo moja rodzina nie należała do tych bogatych. Propozycja, jaką otrzymałem, dawała mi większe możliwości rozwoju, a do tego mogłem zapewnić rodzinie lepsze życie. Przyjąłem ofertę i zacząłem grać. Chyba szło mi całkiem nieźle, bo trzy lata później dostałem powołanie do kadry narodowej. Byłem juniorem, a grałem z seniorską reprezentacją. Zauważył mnie jeden klub z Finlandii i wysłał mi ofertę.

Ile miałeś wtedy lat?

– Siedemnaście i moja mama niezbyt chciała mnie puścić na drugi koniec świata. Mimo to zdecydowałem się pojechać, bo wiedziałem, że tak będę mógł wspomóc finansowo moją rodzinę. Tam bardzo dużo grałem i rzeczywiście, wysiłek się opłacił. Pomogłem rodzinie i dostałem szansę na spróbowanie innego życia. Mocno wierzę w Boga i ogromnie mu dziękuję, że dał mi ten talent do gry w siatkówkę.

źródło: ks.cuprum.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2020-10-17

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved