BOGDANKA LUK Lublin w środę zrobiła pierwszy krok w stronę historycznego sukcesu. W finale Pucharu Challange lublinianie we własnej hali pokonali Cucine Lube Civiatnova 3:1 i są w bardzo dobrej sytuacji przed rewanżem we Włoszech. Mecz nie był jednak najłatwiejszy, z czego zdawał sobie sprawę Wilfredo Leon. – Wiemy, że możemy mieć kłopoty, że czasem będziemy prowadzić, czasem gonić wynik – mówił swoim kolegom przed spotkaniem z Lube.
Świadomość
W finale Pucharu Challange spotkały się dwie mocne drużyny. BOGDANKA LUK Lublin od początku narzuciła na rywali presję, zwłaszcza w polu zagrywki. – Kluczowe było podejście do tego meczu. Każdy chciał walczyć. Mieliśmy świadomość tego, że to nie będzie łatwy mecz, że trzeba będzie walczyć o każdą piłkę i dokładnie tak było od pierwszego do ostatniego gwizdka – zdradził Wildredo Leon. Siatkarze z Lublina pewnie wygrali pierwszą partię, jedynie w drugiej musieli uznać wyższość rywali i triumfowali 3:1.
LUK Lublin ma do napisania historię
Dla lubelskiej ekipy to pierwszy raz w europejskich pucharach i od razu finał. Zdecydowanie najwięcej meczów o wysoką stawkę ma na swoim koncie Leon. – Nie jestem najstarszy, ale trochę już grałem ważnych meczów – przyznał reprezentant Polski z uśmiechem i dodał: – Powiedziałem chłopakom: Panowie luz. Jesteśmy u siebie. Możemy zagrać tak, jak trenujemy – na najwyższym poziomie. Pokazujemy, to co mamy najlepszego. Wiemy, że możemy mieć kłopoty, że czasem będziemy prowadzić, czasem gonić wynik. Najważniejsze jest to, co chcemy pokazywać – wyjaśnił Wilfredo Leon.
Czwarty set kluczowy
Bardzo ważny dla losów rywalizacji okazał się czwarty set. Był bardzo wyrównany, a wszystko rozstrzygało się w końcówce. W niej kibice w hali Globus naprawdę dali z siebie wszystko, podobnie jak siatkarze. – Taka atmosfera pomaga, to kibice pomogli nam w czwartym secie. Każdy wie, że tie-break potrafi być niebezpieczny – przyznał przyjmujący.
Wilfredo Leon i jego zagrywki
Na przestrzeni całego spotkania podopieczni Massimo Bottiego świetnie radzili sobie w polu zagrywki. Mieli 13 asów, a autorem 6 z nich był Leon. – Potrafię się wtedy w pełni skupić. Zagrywka zależy tylko od zawodnika, nikt nie może pomóc, nawet trener. Masz piłkę, boisko przed sobą. Tylko podrzut, dwa kroki i szukanie wysokości i celu. Czasem się uda, czasem nie – zdradził reprezentant Polski.
Siatkarskie wyzwania
LUK Lublin czeka kilka bardzo wymagających dni. Po meczu z Lube już w sobotę zagrają w 29. kolejce PlusLigi z Jastrzębskim Węglem. – Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie jesteśmy zmęczeni. Mamy w sobie dużo adrenaliny, co też pomogło. W sobotę czeka nas kolejne wyzwanie. Gramy z Jastrzębskim Węglem, a oni też nie są pierwszej świeżości, też są zmęczeni – powiedział Leon i dodał: – Zawsze pod koniec sezonu jest zmęczenie, ale też spore emocje. Damy to, co mamy i mam nadzieję, że uda nam się zregenerować, bo to będzie najważniejsze.
W kolejną środę, 19 marca LUK czeka natomiast spotkanie rewanżowe we Włoszech. Do zdobycia Pucharu Challange brakuje im jedynie dwóch zwycięskich setów. Co będzie potrzebne, aby rozstrzygać je na swoją korzyść? – Nie mam dzisiaj odpowiedzi na to pytanie. Zdajemy sobie sprawę, że łatwo nie będzie. Musimy być odpowiednio zrelaksowani i zagrać jakby było 0:0 – zapowiedział Wilfredo Leon.