– Chorwacja nie ma może wybitnych zawodniczek, ale może być trudna do pokonania jako zespół. Jej trener lubi szybką siatkówkę. Na tym turnieju możemy mieć lekki kłopot z przyjmującymi. Nie mają dużego doświadczenia. Liderki? Magda Stysiak i Asia Wołosz – mówi w rozmowie z Interią Katarzyna Gajgał-Anioł. Była polska środkowa, brązowa medalistka mistrzostw Europy z 2009 r., ocenia szanse reprezentacji Polski przed startem mistrzostw świata i dzisiejszym meczem z Chorwacją.
Polskie siatkarki wracają na mistrzostwa świata po 12 latach przerwy. Poprzedni występ na tej imprezie to rok 2010. Była pani ważną częścią tamtej drużyny, która skończyła mistrzostwa na dziewiątym miejscu. Jak pani wspomina tamten turniej?
Katarzyna Gajgał-Anioł: Bardzo dobrze. Bardzo cieszyłyśmy się możliwości wyjazdu na mistrzostwa świata. W dodatku były w Japonii, kiedyś wiele turniejów odbywało się w Azji. Miałyśmy tam bardzo ciężką przeprawę. Z tego, co pamiętam, przed ostatnim meczem fazy grupowej z Turczynkami określona liczba punktów mogła sprawić, że przejdziemy dalej. Niestety kilku nam zabrakło. To był trudny, wymagający dla nas turniej.
W dwóch kolejnych edycjach MŚ polskiej kadry nie było, teraz występuje w nich jako współgospodarz. Przez te 12 lat światowa czołówka mocno odjechała reprezentacji Polski? Jedynym “wyskokiem” było czwarte miejsce na ME 2019 r.
– Po ostatnich igrzyskach wiele zespołów się zmieniło, jest sporo młodych dziewczyn. Czy czołówka nam odjechała? Może trochę. Włoszki, Turczynki, Serbki – to bardzo dobre zespoły, a w ostatnich sparingach z tymi drużynami gra reprezentacji Polski nie wyglądała bardzo optymistycznie. Zdołaliśmy wygrać tylko po jednym secie. Na tym turnieju mamy jednak grupę, z której powinniśmy wyjść. Pierwsze miejsce może zająć Turcja. Poza tym trzeba uważać na Chorwację, która awansowała ostatnio do Ligi Narodów, pokonując mocną Belgię. Fala zwycięstwa może je unieść. Do tego mają trenera Ferhata Akbasa, którego dobrze znamy z polskiej ligi. W naszej grupie jest też Dominikana, to groźny zespół z zawodniczkami, które grają w kadrze po kilkanaście lat. Tajlandia, Korea Południowa w zmienionym składzie – z tymi zespołami możemy wygrać. Mam nadzieję, że awansujemy z drugiego miejsca, ale trzeba będzie je sobie wywalczyć.
Ważne będzie też to, ile punktów drużyna Stefano Lavariniego wniesie ze sobą do drugiej rundy.
– Nieraz liczą się nawet sety, „małe” punkty. W takich turniejach od pierwszego gwizdka trzeba grać na wysokim poziomie. Nie ma żadnego dużo słabszego przeciwnika, nawet osłabiona Korea czy Tajlandia mogą wykorzystać naszą słabszą grę. Trzeba trafić z formą fizyczną i psychiczną, walczyć o każdą piłkę.
Cały wywiad Damian Gołąba w serwisie Interia.pl
źródło: sport.interia.pl