Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > europejskie puchary > Jędrzej Gruszczyński: Mecz mógł się podobać

Jędrzej Gruszczyński: Mecz mógł się podobać

fot. Klaudia Piwowarczyk

Siatkarze PGE Skry w dobrym stylu pożegnali się z Pucharem CEV. Bełchatowianom nie udało się awansować do finału rozgrywek. Rundę wcześniej musieli uznać wyższość Valsa Group Modena. W rewanżowym meczu w Bełchatowie włoska ekipa wygrała w tie-breaku. – Trochę wstyd za to, co się stało w drugim secie. Mieliśmy przewagę, a kilka błędów, trochę nerwowości i straciliśmy koncentrację. Z taką drużyną nie można przestać grać nawet na kilka minut, bo od razu wraca do gry – przyznał po meczu trener bełchatowian, Andrea Gardini.

W pierwszym meczu obu drużyn siatkarze z Modeny pozwolili PGE Skrze ugrać tylko seta. Do rewanżu bełchatowianie przystąpili bardzo zmotywowani, wygrali pierwszego seta, prowadzili w drugim, ale nie utrzymali jednak poziomu gry i goście wyrównali. Bełchatowski zespół cały czas miał jednak szasne na złotego seta, tym bardziej, że trzecią odsłonę też zapisał na swoim koncie. W kolejnej miejscowi pozwoli się jednak rozegrać rywalom i ci doprowadzając do remisu 2:2 zapewnili sobie finał Pucharu CEV. W tie-breaku, choć po zaciętej walce, też wygrał zespół z Włoch.

Graliśmy z dobrym podejściem. Chłopaki byli gotowi, by walczyć. Trzeba zaznaczyć, że w pierwszym i trzecim secie bardzo dobrze spisaliśmy się na zagrywce. Mieliśmy naprawdę możliwość, by zdobywać punkty. Trochę wstyd za to, co się stało w drugim secie. Mieliśmy przewagę, a kilka błędów, trochę nerwowości i straciliśmy koncentrację. Z taką drużyną nie można przestać grać nawet na kilka minut, bo od razu wraca do gry – ocenił Andrea Gardini.

W tym sezonie PGE Skra boryka się z ogromnymi problemami i w ogóle nie przypomina zespołu, z którym musieli liczyć się wszyscy, nawet ci najlepsi na świecie. W ostatnim czasie jednak zaczyna łapać wiatr w żagle, pokonała ZAKSĘ i w starciach z Modeną spisywała się naprawdę dobrze. Dlatego w Bełchatowie po cichutku liczono na niespodziankę. – Nawet w takim meczu z taką drużyną wynik zawsze jest otwarty. W każdej chwili może się on zmieniać – zapewnił włoski szkoleniowiec PGE Skry.

W środowym meczu Andrea Gardini nie mógł skorzystać ze swojego asa – Mateusza Bieńka. Środkowego z rywalizacji wyłączyły problemy zdrowotne. – Był chory. Próbowaliśmy go jeszcze postawić na nogi, ale nie daliśmy rady. Na choroby niestety nie mamy wpływu. Jego brak nie jest jednak dla nas wymówką, bowiem mieliśmy wszystkie możliwości, by zrobić wszystko, by wygrać i byliśmy naprawdę blisko – podsumował Gardini.

Pierwsze skrzypce w tym starciu w drużynie z Bełchatowa grali Dick Kooy i Aleksandar Atanasijević. Punktowali kolejno 21 i 18 razy, a także najmocniej dali się we znaki rywalom swoimi serwisami. – Na pewno był to ciekawy dla kibiców mecz, pełen dłuższych wymian. Akcje trwały, były obrony. Myślę, że to się mogło podobać. Szkoda troszkę tylko wyniku, bo na pewno byliśmy w stanie sprawić wszystkim małą niespodziankę i zawalczyć jeszcze w tym złotym secie. Może w tym poprzednim meczu zabrakło też tego jednego seta, w którym mogliśmy ich złapać i mecz byłby troszkę inny. Na pewno możemy być zadowoleni z poziomu, jaki zaprezentowaliśmy – stwierdził Jędrzej Gruszczyński.

Teraz przed bełchatowianami kolejny ważny i trudny mecz. Na wyjeździe zmierzą się oni z wicemistrzami Polski. Do tego meczu przystąpią mając z pewnością w pamięci ostatnie zwycięstwo z ZAKSĄ. – Jastrzębski Węgiel to świetny zespół, pełny niesamowitych zawodników, więc będzie trudno. Zrobimy wszystko, by spróbować wygrać, będzie super tam wygrać – powiedział trener PGE Skry.

źródło: inf. prasowa, inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, europejskie puchary

Tagi przypisane do artykułu:
, , , ,

Więcej artykułów z dnia :
2023-03-16

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved