– My razem wygraliśmy już wiele, a w sportach drużynowych po prostu jest tak, że wygrywamy razem i przegrywamy razem – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki trener Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Adam Swaczyna. – Trudno nam było zaakceptować to co, się działo, że ostatecznie nie mogliśmy się zakwalifikować do fazy play-off – dodał szkoleniowiec.
TRUDNY SEZON i CENNA LEKCJA
Za Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle bardzo trudny sezon i z pewnością nie takie były wasze wyobrażenia przed jego rozpoczęciem. Pańskim zdaniem był to sezon trudniejszy pod względem sportowym, fizycznym, czy mentalnym?
Adam Swaczyna: – Na początku było nam trudno pod względem fizycznym i zdrowotnym. Tutaj mieliśmy najwięcej problemów. Pod koniec z pewnością traciliśmy też pod względem mentalnym. Trudno nam było zaakceptować to co, się działo, że ostatecznie nie mogliśmy się zakwalifikować do fazy play-off.
Sezon zakończyliście wygraną nad zespołem z Bełchatowa 3:2. To daje poczucie może nie radości, ale że mimo wszystko jest ten pozytywny akcent na koniec?
– Ta rywalizacja polegała na tym, żeby wygrać 9. miejsce, a to nam się nie udało. Wygraliśmy ten mecz, ale musimy wiedzieć też, że zespół z Bełchatowa dokonał zmian w swoim składzie podczas tego spotkania. Myślę, że każdy z nas jednak pamięta o tym, że ten sezon nie przebiegał tak, jak tego chcieliśmy.
Dla pana jako młodego wciąż szkoleniowca ten sezon to kolejne doświadczenie, swojego rodzaju lekcja?
– Ja to odbieram w ten sposób, że jak wygrywamy, to wygrywamy, a jak przegrywamy, to na pewno musimy się uczyć na błędach, jakie zostały popełnione. Wyciągnąć z tego to, co następnym razem trzeba zrobić lepiej. Mówię tutaj o rzeczach na które mieliśmy wpływ, bo nie wszystko w tym sezonie było pod naszą kontrolą. Na pewno było to wymagające wyzwanie. Miałem pomóc zespołowi ulepszyć naszą grę. Pojawiały się na początku jednak kolejne problemy zdrowotne. W pewnym momencie poszczególni zawodnicy zaczęli już wracać do składu, ale nie była to do samego końca ta siatkówka, jaką prezentowaliśmy w poprzednich latach. Presja tego, że chcieliśmy wejść do play-off i zawalczyć o jak najwyższe miejsce, a jednak się nie udało na pewno odbiła się też trochę na mnie.
Pod koniec praktycznie wszyscy zawodnicy byli już gotowi do gry. Trudno jest jednak patrząc z czysto trenerskiego punktu widzenia nadrobić w krótkim czasie wszystkie zaległości treningowe, jakie pojawiły się u zawodników leczących urazy? Wiadomo też, że terminarz meczowy był naprawdę napięty.
– Ten sezon utwierdził mnie w tym, że nie ma zastępstwa dla ciężkiej i spokojnej pracy na treningach. My tego nie mieliśmy. Nawet jak zawodnicy wracali pod koniec, to trudno to było wszystko nadrobić, mimo, że meczów było nieco mniej. Olek Śliwka na przykład wracał po trzech miesiącach przerwy, to tak jakby od nowa potrzebował okresu przygotowawczego, żeby zaczął grać na swoim poziomie. Wiem, że niektórzy już nie chcą słuchać o tym, że były kontuzje, inne problemy, ale tak to wyglądało. Nie jest to też wytłumaczenie, bo w niektórych meczach mogliśmy zagrać lepiej. Trzeba pamiętać jednak o tym, że jesteśmy tylko ludźmi i każda porażka, każda kolejna kontuzja odbijała się na tej stronie mentalnej całej drużyny. Z każdym kolejnym meczem pewność siebie uciekała i zabrakło tego w ostatnich meczach sezonu.
Wpływ na wasz wynik i brak awansu do play-off miało też z pewnością to, że gramy w naprawdę silnej lidze. Nie ma tutaj łatwych meczów.
– Myślę, że powinnyśmy się cieszyć z tego, jaki poziom prezentuje ta liga i jak wiele zespołów gra na bardzo dobrym poziomie. Dla nas nie było łatwo się z nimi mierzyć wiedząc jaka jest nasza dyspozycja. Przeciwnik chciał wygrać raz, że walczył o swoje punkty, a dwa że chciał wygrać z ZAKSĄ. To oczywiście nie jest też wymówką, że zespoły są mocne, my jak już wspomniałem też mogliśmy w niektórych momentach zagrać lepiej. Dzisiaj musimy zaakceptować to, że te drużyny były od nas lepsze.
Zobacz również:
PGE GiEK Skra Bełchatów z nagrodą pocieszenia
DA SIĘ TEŻ WSKAZAĆ POZYTYWY
Czy mimo wszystko jest pan w stanie wskazać jakieś pozytywy tego sezonu?
– Na pewno były jakieś pozytywy: wygraliśmy Superpuchar, pozytywem jest też to, że możemy się też wiele nauczyć z tego, co się wydarzyło w tym sezonie, wyciągnąć wnioski, inaczej następnym razem podejść do pewnych spraw. Po Superpucharze było gorzej, zaczęliśmy przegrywać spotkania. Zawodnicy po urazach też nie byli w stanie wrócić do swojej optymalnej formy. Taki jest sport i trzeba to zaakceptować. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, nawet jeśli bardzo chcemy.
Pozytywne też może być to, że zawodnicy mimo tej sytuacji starali się trzymać atmosferę w zespole, wspierać się wzajemnie. Dawali temu wyraz m. in. w mediach społecznościowych. Olek Śliwka choć z opatrunkiem na palcu siedział za bandami cały czas był przy zespole.
– Wszystkim bardzo zależało i wszyscy bardzo chcieli. My razem wygraliśmy już wiele, a w sportach drużynowych po prostu jest tak, że wygrywamy razem i przegrywamy razem. Atmosfera na pewno była dobra. Trzeba też pamiętać o tym, co się działo wcześniej, o tych wszystkich sukcesach. Jeden słaby sezon nie może przekreślić dokonań tych chłopaków i całego klubu. Wiadomo, że takie sytuacje niestety się zdarzają nie tylko w naszej lidze.
Wy trzykrotnie z rzędu wygraliście Ligę Mistrzów, a w tym roku kolejny polski zespół stanie przed szansą zdobycia tego trofeum, tym razem Jastrzębski Węgiel. Uda im się?
– Na pewno im kibicujemy i bardzo tego życzymy. Warto też podkreślić tegoroczne sukcesy Projektu Warszawa i Asseco Resovii Rzeszów w pucharach. Rozmawialiśmy już o tym, że nasza liga jest mocna i wiele zespołów gra bardzo dobrą siatkówkę. Oby zespół z Jastrzębia-Zdroju dołożył kolejne trofeum, tym razem Ligę Mistrzów. Oni najbardziej tego chcą.
Zobacz również:
Aleksander Śliwka podsumowuje sezon
CZAS NA REPREZENTACJĘ
Czworo siatkarzy ZAKSY stawi się niebawem na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Czy ta przerwa pozwoli im zregenerować się przede wszystkim chyba mentalnie i z nową energią wejść w sezon olimpijski?
– Mamy nadzieję, że ogólnie wszyscy powołani zawodnicy zdążą się zregenerować i mentalnie i fizycznie. Nawet jeśli nie, to myślę, że wspólny cel, jakim jest sukces na igrzyskach da nam mnóstwo energii. Nikt nie będzie myślał czy miał za mało, czy odpowiednią ilość czasu wolnego, tylko ruszy do pracy i wspólnie poświęcimy się dla tego jednego celu.
źródło: inf. własna