Pięciosetowy thriller zapewnili kibicom siatkarze z Polski i Brazylii. Półfinałowe starcie mistrzostw świata zakończyło się dopiero w tie-breaku. – Myślę, że żadna drużyna, mimo przegranego jednego seta czy straty punktowej w secie, nie poddaje się i walczy do samego końca. Trzeba było być czujnym, bo Brazylijczycy podnosili się rzeczywiście jak bokser, który do tego potrafi oddać. Dlatego byliśmy czujni, walczyliśmy do samego końca – mówił po wygranej przyjmujący polskiego zespołu Kamil Semeniuk.
Pełną emocji walkę w półfinale mistrzostw świata stoczyły reprezentacje Polski oraz Brazylii. W tie-breaku lepsi okazali się biało-czerwoni i to oni po raz trzeci z rzędu zagrają o złoto.
– Maszyna działała, ale w niektórych momentach aż za bardzo się przegrzewała. Były momenty, gdzie tej chłodnej głowy, zwłaszcza w kontratakach, kiedy mieliśmy szansę odskoczyć rywalowi, jej brakowało. Nie będziemy się jednak tym przejmować. Jesteśmy w finale – przyznał po wygranej Kamil Semeniuk. Jeden z liderów polskiego zespołu spodziewał się dokładnie tak emocjonującej przeprawy. – Spodziewaliśmy się takiego spotkania, bo jednak jest to półfinał mistrzostw świata. Myślę, że żadna drużyna, mimo przegranego jednego seta czy straty punktowej w secie, nie poddaje się i walczy do samego końca. Trzeba było być czujnym, bo Brazylijczycy podnosili się jak bokser, który do tego potrafi oddać. Dlatego byliśmy czujni, walczyliśmy do samego końca. Najważniejsze, że wygraliśmy – podkreślił Semeniuk.
Podopieczni Nikoli Grbicia prowadzili już 2:1, ale rywalom udało się doprowadzić do tie-breaka. W nim biało-czerwoni stracili kilkupunktowe prowadzenie, ale w końcówce się nie poddali i przechylili szalę na swoją korzyść. – Myślę, że zdecydowała cierpliwość i to, że jesteśmy drużyną przez wielką literę. W trudnych momentach zawsze sobie rozmawiamy, czy to w strefie przyjęcia omawiamy jak dany zawodnik przyjmuje, jeżeli my zagrywamy, to sprawdzamy w jakiej rotacji jest rywal, więc cały czas mamy kontakt. Przypominamy nasze taktyczne rzeczy z odprawy wideo. To jest niezwykle ważne w tych kluczowych momentach, kiedy nerwy zaczynają przewodzić, my staramy się cały czas zachować spokój, chociaż nie jest to łatwe – wyjaśnił Kamil Semeniuk, który dodał: – Wyszliśmy agresywnie nastawieni na tego tie-breaka. Zawsze staramy się grać każdą kolejną akcję na maksa. Mimo tego, że reprezentacja Brazylii wyszła na prowadzenie 11:10, to nic nie zmieniało. Wiedzieliśmy, że musimy być skoncentrowani na następnej akcji. Czuliśmy, że któryś z nas odpali na zagrywce i będzie szansa zrobić breakpoint. Cieszyliśmy się z każdego zdobytego punktu – przyznał przyjmujący biało-czerwonych.
Po raz trzeci z rzędu reprezentacja Polski zagra o złoty medal mistrzostw świata. Dla Kamila Semeniuka jest to jednak debiut w turnieju tej rangi. Pomimo tego ekipa znad Wisły zapowiada walkę o ten najcenniejszy kruszec. – Fantastyczna sprawa. Myślę, że plan już jest zrealizowany. Chcieliśmy zdobyć jakikolwiek medal, mamy już srebro, ale wszyscy patrzymy tylko w jeden kolor. W niedzielę zrobimy wszystko, oddamy całe swoje zdrowie i serce, żeby ten złoty krążek zawisł na naszych szyjach – zapowiedział Kamil Semeniuk. W finale podopieczni Nikoli Grbicia zmierzą się z Italią.
źródło: inf. własna