Reprezentacja Polski wywiązała się z roli faworytów i bez straty seta pokonała Tunezję. Momentami rywale prezentowali solidną siatkówkę, ale to nie wystarczyło, aby urwać biało-czerwonym chociażby seta. – Nie było w ich grze jakiegoś zaskoczenia, a raczej dobra jakość wykonania akcji. Potrafili fragmentami naprawdę fajnie zorganizować swoją grę. Na szczęście tylko fragmentami, a my kontrolowaliśmy spotkanie od początku do końca – ocenił mecz z Tunezję kapitan polskiej kadry Bartosz Kurek.
W swoim pierwszym meczu fazy pucharowej mistrzostw świata Polacy zmierzyli się z Tunezją. Biało-czerwoni byli murowanymi faworytami tego pojedynku i tak też zagrali, nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Na swoim najlepszym poziomie nie zagrał Bartosz Kurek, ale z 11 oczkami na swoim koncie i tak był drugim najlepiej punktującym graczem w szeregach polskiej kadry. – Generalnie nie ma co ukrywać, że nie zagrałem jakiegoś wybitnego spotkania. Myślę, że było to mocno przeciętne spotkanie w moim wykonaniu, ale osiągnęliśmy jednak to co chcieliśmy. Obyśmy takie wyniki osiągali, nawet jeżeli miałbym grać przeciętnie – podsumował atakujący reprezentacji Polski.
Tunezyjczycy nie stanowili większego zagrożenia dla podopiecznych Nikoli Grbicia, choć mieli swoje fragmenty. – Nie było w ich grze jakiegoś zaskoczenia, a raczej dobra jakość wykonania akcji. Potrafili fragmentami naprawdę fajnie zorganizować swoją grę. Na szczęście tylko fragmentami, a my kontrolowaliśmy spotkanie od początku do końca – ocenił Bartosz Kurek.
O ile biało-czerwoni nie mieli problemów z pokonaniem niżej notowanych rywali na tym etapie turnieju, to niewiele brakowało, aby Turcja odprawiła z kwitkiem Stany Zjednoczone. – Nie. Bardzo się starałem, aby nie oglądać, nie śledzić w ogóle tego co się działo w tym wcześniejszym meczu. My mieliśmy swoje zadanie do wykonania – tłumaczył Kurek. To właśnie Stany Zjednoczone będą rywalami polskiej kadry na kolejnym etapie turnieju. – Muszę przyznać, że na pewno Amerykanów w czwartek nie zlekceważymy, a wręcz przeciwnie, musimy przygotować się na bardzo ciężkie spotkanie – zapowiedział Bartosz Kurek. Polacy raz już mierzyli się z podopiecznymi Johna Sperawa, w fazie grupowej mistrzostw świata pokonali ich 3:0. Teraz jednak do gry wrócił podstawowy rozgrywający Amerykanów Micah Christenson. – To bardzo dobry rozgrywający i na pewno podniesie ich jakość gry – skwitował Kurek.
Polacy w Gliwicach rozegrają jedynie dwa spotkania, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z ich planem i nadziejami, to kolejne mecze ponownie odbędą się w katowickim Spodku, gdzie cztery najlepsze drużyny mistrzostw świata zagrają o medale. – Oczywiście, że do każdej hali trzeba się przyzwyczaić. Jednak zarówno Spodek, jak i ta gliwicka arena są wyśmienitymi halami do grania. Nie mamy na co narzekać – ocenił oba obiekty kapitan polskiej kadry. Teraz Polacy ponownie mają kilka dni wolnego, a ćwierćfinał z Amerykanami rozegrają w czwartek.
źródło: inf. własna