Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Doświadczony środkowy mistrza Polski: Patrząc wstecz na moją karierę, jestem szczęśliwy

Doświadczony środkowy mistrza Polski: Patrząc wstecz na moją karierę, jestem szczęśliwy

fot. Klaudia Piwowarczyk

Jurij Gladyr w Polsce występuje od 2008 roku,  od tego momentu tylko dwa sezony spędził poza naszym krajem (2017-2019). W tym roku Ukrainiec skończy 40 lat i wciąż imponuje formą. – Każdemu młodemu siatkarzowi życzyłbym tylu pozytywnych doświadczeń, które były moim udziałem na sportowej drodze. Dostałem prezent od losu, że wciąż mogę grać i być z chłopakami w szatni – mówi w rozmowie z Maciejem Słomińskim z interia.pl. 

 

Recepta na długą karierę

Jurij Gladyr w tym roku skończy 40 lat, ale nadal zachwyca swoją grą na boisku. W rozmowie z Interią siatkarz zdradził swoją receptę na znakomitą formę. – Odżywiam się normalnie, nie ma w tym wielkiego sekretu. Staram się pilnować diety, jestem świadomy, że regeneracja w tym wieku nie jest już tak szybka jak kiedyś. Sporo czasu spędzam na siłowni, żeby wzmacniać mięśnie, które trzymają stawy. Czy zdrowie dopisuje to bym się kłócił, miałem wiele kontuzji kolan, na szczęście dziś wszystko jest w porządku – mówi.

Kariera utytułowanego środkowego jest niezwykle bogata i jak sam mówi, to jeszcze nie koniec. Wielu zawodników, z którymi grał już pokończyło kariery. – Niczego nie żałuję. Każdemu młodemu siatkarzowi życzyłbym tylu pozytywnych doświadczeń, które były moim udziałem na sportowej drodze. Dostałem prezent od losu, że wciąż mogę grać i być z chłopakami w szatni. Tuomas Sammelvuo był trenerem ZAKSY, nagle ktoś mówi: „Jurek, on jest już tyle lat trenerem, a ty z nim grałeś”. Przyjechał do nas Dan Lewis, który kiedyś był libero w reprezentacji Kanady, też z nim grałem. „Jurek ty z nim grałeś? On już jest trochę stary”. Właściwie gram z trzecim pokoleniem siatkarzy w PlusLidze. Gram z Norbertem Huberem, Kubą Popiwczakiem czy Tomkiem Fornalem, a kiedyś z zawodnikami którzy mają dziś ponad 50 lat. Nie chcę zaczynać wymieniać znakomitych siatkarzy z którymi rywalizowałem, bo zajmie mi to czas do meczu z Treflem Gdańsk. Patrząc wstecz na moją karierę, jestem szczęśliwy. Jeszcze nie, będę grał, dopóki zdrowie będzie pozwalało i będę miał z tego radość. Po sezonie pojawią się informacje, gdzie będę grał w przyszłych rozgrywkach.

„Grania jest za dużo, nikt się nie liczy ze zdrowiem zawodników”

 

Jastrzębski Węgiel chociażby w ostatni weekend grał turniej finałowy Pucharu Polski, w czwartek mecz ligowy z Bogdanką LUK Lublin, a  w sobotę mecz w Gdańsku. Wychodzą cztery mecze w tygodniu, Tempo grania w PlusLidze jest szalone i Jurij Gladyr tego nie ukrywa. – Nigdy w tej sprawie nie milczałem. Według wielu z nas grania jest za dużo, nikt się nie liczy ze zdrowiem zawodników. Nie jest to normalne, że gramy w odstępie dwudniowym na przeciwległym końcu kraju. Wchodzimy w etap sezonu, gdzie wszystkie mecze są ważne. My mieliśmy maraton czterech meczów w ośmiu dni – wyjazdowe spotkanie z Piacenzą w PlusLidze, potem wyjazd do Lubina, rewanż z Włochami, dwudniowy turniej finałowy Pucharu Polski. Po takiej dawce siatkówki ja, zawodnik 40-letni czułem się jak potrącony przez pociąg. Dopiero w czwartek poczułem się lepiej, na mecz z LUK-iem dostałem wolne, zagrał Moustapha M’Baye. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się czułem. Jest ogromne zmęczenie fizyczne, ale także psychiczne. Trudno nawet wskazać, które jest większe. Ładunek adrenaliny i emocji jest ogromny, potem to wszystko opada. Fizycznie czułem się ok, ale w środku kompletnie pusty. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest w porządku, ale zawodnik niby skacze nad siatkę, ale nie ma na nic siły – mówi Gladyr.

Powrót wspomnieniami do Pucharu Polski

Jastrzębskiemu Węglowi nie jest w ostatnich latach pisane zdobycie Pucharu Polski, najpierw na przeszkodzie stawała głównie ZAKSA, a w tym roku Aluron CMC Warta Zawiercie. – To był mój czwarty przegrany finał z Jastrzębiem, a dziesiąty w ogóle. Coś nie mam szczęścia do Pucharu Polski, wygrałem go tylko raz, a właściwie dwa razy. Jeden z tych razów w Zielonej Górze byłem w składzie ZAKSY, ale prawie przez cały sezon byłem poza składem z powodu kontuzji kolana. Rozmawialiśmy sporo już w drodze z Krakowa do domu w autokarze. To oczywiście smutne, gdy przegrywasz finał, ale nie było aż tak wielkiego rozgoryczenia. Wygrał zespół lepszy, zespół Zawiercia zagrał kapitalny turniej. Nigdy nie lubię się tłumaczyć, ale byliśmy już mocno podmęczeni. Półfinał z Lublinem graliśmy na drugim biegu, oszczędnie gospodarując siłami. Udało się wygrać nie tracąc wiele krwi. Wychodząc na finał, czuliśmy adrenalinę gry o wysoką stawkę, jednak fizyki nie oszukasz – mówi doświadczony środkowy.

Mimo szalonego tempa jastrzębianie i tak nie mogą narzekać na zdrowie. Te jak na ilość grania jest całkiem dobre. – Co nie znaczy, że nie mamy wyzwań zdrowotnych. O Benie Toniuttim wszyscy wiedzą, że zmaga się z urazem łydki, stąd nie może skakać. Jego udział w treningach jest ściśle dawkowany, uczestniczy praktycznie tylko w meczach. To ułatwia w meczach strategię naszym rywalom, gdy Ben jest w pierwszej linii, rywal gra na lewe skrzydło. Miguel Tavares mógł się w finale Pucharu Polski bawić, po drugiej stronie byłem ja, Ben który nie skacze i Rafał Szymura, który grał z połową nogi, bo nabawił się urazu. I tak jestem dumny z naszego zespołu, każdy dał ile miał, bardzo mocno postawiliśmy się rywalowi, który miał chyba 10 dni luzu przed tym turniejem. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że gdybyśmy byli w pełni wypoczęci, to byśmy ich tego dnia pokonali. Zawiercie grało jak z nut, przyjmowali fenomenalnie. Trevor Clevenot jest w tym elemencie najsłabszy z ich trójki przyjmujących, ale i tak jest znakomity. On, Bartosz Kwolek i Luke Perry pokrywali 75% boiska. Trudno trafić w te pozostałe 25% boiska. Zawiercie zagrało petardę, gratuluję im – nie ukrywa Gladyr

Najbliższe cele – PlusLiga i Liga Mistrzów

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla to aktualny lider, nadal też jest w grze o wygraną w Lidze Mistrzów. – Zrobimy wszystko, żeby obronić tytuł. Jeśli się nie mylę, ostatnio tej sztuki dokonała ZAKSA w 2017 r. Nie jest tak, że skupiamy się tylko na Lidze Mistrzów, uważam że trudniej wygrać PlusLigę. Po zeszłorocznym finale LM, który minimalnie przegraliśmy, wielu znajomych do mnie dzwoniło i mówiło: „Jurek, ale powiedz szczerze, wolałbyś mieć w CV wygraną Ligę Mistrzów”. Odpowiadałem, że nigdy w życiu, zawsze chcę wygrywać każdy mecz i każde zawody, w których biorę udział. Mistrzostwo Polski za każdym razem smakuje wyśmienicie, zwłaszcza ze świadomością jak długie i wymagające to rozgrywki. Jesteśmy zmęczeni tym sezonem, ale rzucamy wszystkie siły, aby wygrać dwa najcenniejsze trofea klubowe – zapowiada Jurij Gladyr

źródło: inf. własna, sport.interia.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
,

Więcej artykułów z dnia :
2024-03-09

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved