ITA TOOLS Stal Mielec w Szczecinie przegrał pierwsze spotkanie o 7. miejsce. Jedną z najlepiej punktujących w swojej drużynie była Oliwia Sieradzka. Atakująca po meczu w rozmowie ze Strefą Siatkówki podsumowała swoją formę w tym sezonie. Odniosła się także do ewentualnych powołań trenera Stefano Lavariniego i tego, czy widziałaby siebie w biało-czerwonych barwach.
Jak równy z równym, a jednak 1:3
Aleksandra Suszek (Strefa Siatkówki): Pierwszy mecz o 7. miejsce dla was niestety przegrany. W moim odczuciu jednak odzwierciedlał to, co działo się w fazie grupowej. Był bardzo wyrównany, a po pierwszej części sezonu sąsiadowałyście z Chemikiem w tabeli.
Oliwia Sieradzka, atakująca ITA TOOLS Stal Mielec: – Tak, zgadza się. My źle zaczęłyśmy ten mecz, ale wydawało mi się, że po tym drugim secie zupełnie to inaczej będzie wyglądało. Chemik dobrze zaczynał praktycznie każdego seta. Od początku miały przewagę w tych setach wygranych i ciężko było nam wracać i gonić wynik. Budziłyśmy się w końcówkach, ale to nie wystarczyło. Na razie póki co gospodarz zawsze jest górą w naszych pojedynkach, więc mam nadzieję, że utrzymamy to i w poniedziałek odwrócimy losy tego pojedynku.
W tym starciu to rywalki były mocniejsze, czy zgubiły Was trochę błędy własne? Bo tych po waszej stronie było zdecydowanie więcej.
– Tak, zgadza się, ale to wynikało też z bardzo dobrej zagrywki Chemika. Tak naprawdę bardzo nas odrzuciły od siatki i na początku ciężko nam było i można powiedzieć, że sobie z tym nie do końca radziłyśmy. A wiadomo jak to jest z graniem na high ballu, to jest bardzo ryzykowne i czasem skuteczne, ale chcąc wygrać ten mecz musiałyśmy ryzykować. No niestety dzisiaj się nie opłaciło, bo faktycznie, tych błędów było za dużo i myślę, że to wszystko się skumulowało i mecz wyglądał tak, jak wyglądał.
Liderki dwie
Spore problemy też sprawiła wam przede wszystkim Martyna Grajber-Nowakowska.
– Tak, Martyna ma bardzo dobry sezon. To nie była żadna niespodzianka, można powiedzieć, że fantastycznie się odrodziła, bo w zeszłym sezonie grała jeszcze na libero i sytuacja tego wymagała, żeby zmieniła tę pozycję. Naprawdę w bardzo ważnych meczach notuje po 50% w ataku, więc wydaje mi się, że nie tylko ona przetwarza problemy, tylko cały sezon po prostu sobie ciężko na to pracuje i faktycznie znajduje rozwiązanie w ataku, można powiedzieć w większości sytuacji.
Z pozytywnych informacji, pani udało się dziś przekroczyć granicę 700 punktów zdobytych indywidualnie w lidze. Poza tym, tylko w tym sezonie udało ich się zdobyć ponad 400. To chyba dobrze pokazuje, że tegoroczny sezon zdecydowanie pozwolił pani rozwinąć skrzydła.
– Tak, podjęłam bardzo dobrą decyzję, że tu przyszłam. Mogę powiedzieć, że od początku głośno komunikowałam to, że chcę się pokazać. W poprzednich latach dużo mniej grałam. Ten sezon pokazał, że to była dobra decyzja, mogę powiedzieć, że swój cel osiągnęłam i zobaczymy co będzie dalej.
Praca z psychologiem – ważna kwestia dla sportowca
Jako „jedynka” na boisku odnalazła się pani świetnie z perspektywy osoby oglądającej mecze. Dla pani osobiście była to bardziej presja czy pozytywna motywacja?
– Ja pracuję z psychologiem sportowym i w sumie uważam, że do takich momentów każdy sportowiec powinien dążyć. To świadczy troszeczkę też o ambicji. Zawsze chciałam być liderem i mogę powiedzieć, że czuję się liderem, więc wydaje mi się, że sobie z tym poradziłam.
W statystykach i rankingach sezonowych jest pani wysoko w wielu elementach. Czy jakiś element gry był takim, który sobie pani wyznaczyła, że będzie go bardziej dopracowywać?
– Na pewno od atakującej wymaga się skuteczności w ataku, więc mogę powiedzieć, że skoncentrowałam się w dużej mierze na tym. Ale nie ma co się oszukiwać, w każdym elemencie muszę się prezentować dobrze, chcąc grać w tej lidze. Nie było tak, że na czymś konkretnie się koncentrowałam. Po prostu na wszystkich rzeczach, za które jestem odpowiedzialna i chciałam dołożyć swoje trzy grosze.
Reprezentacja Polski? „Robię co mogę, ale to decyzja trenera”
Nie mogę także nie zapytać: jak się pani zapatruje na to, że w środowisku siatkarskim stawia się panią jako kandydatkę do reprezentacji Polski?
– Ja jestem ambitna, więc muszę odpowiedzieć, że jest to moje marzenie. Wydaje mi się, że dla większości sportowców granie w reprezentacji narodowej jest marzeniem. Ale też tak naprawdę nie mam na to wpływu, bo nie jestem najmłodsza i rozumiem, że trener stawia na młodsze zawodniczki. Mam również dużą konkurencję na swojej pozycji. Zobaczymy co będzie, ale w ogóle nie spodziewałam się, że takie dyskusje będą na mój temat. To troszeczkę mnie szokuje. Faktycznie czuję, że ten sezon jest udany, ale zobaczymy co przyniesie, zobaczymy na ile to pozwoli. Ja mogę powiedzieć tyle, że swoje co mogę to robię, żeby zostać zauważoną, ale to czy trener Lavarini zobaczy mnie i będzie widział mnie w swoim zespole to już jest jego wizja i jego decyzja.
Zobacz również:
TAURON Liga. Wzruszające zakończenie sezonu. Martyna Grajber-Nowakowska nie kryła emocji