Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Sezon 2020/21 oczami Igora Grobelnego

Sezon 2020/21 oczami Igora Grobelnego

Strona: 2

Wiele osób podkreślało przed rozpoczęciem fazy play-off twój brak doświadczenia na tym etapie rozgrywek. Rzeczywiście miało to wpływ na twoją grę?

– Myślę, że w pierwszym meczu z zespołem z Gdańska rzeczywiście mnie to zestresowało, bo wiadomo, że to już nie są zwykłe spotkania. Także w tym pierwszym starciu mi to przeszkadzało, ale potem już powiedziałem sobie, że tak naprawdę nikt nie oczekuje, że zrobię nie wiadomo co. Ja ciągle jeszcze uczę się grać na tak wysokim poziomie, więc nie miałem nic do stracenia i mogłem tylko dać z siebie sto dziesięć procent.

Końcówka sezonu to była twoja forma życia?

– Tak, to na pewno. Dla mnie to był przełomowy moment w mojej przygodzie z siatkówką. Wcześniej zawsze pasowało mi bycie rezerwowym i wchodzenie na boisko jako taki strażak – jak się pali na parkiecie, to ja wchodzę, staram się to jakoś załagodzić i pomóc. Taką rolę miałem w poprzednim sezonie, grałem i na przyjęciu i na ataku, robiłem, co musiałem i co mogłem. To mi odpowiadało, ale wiadomo, że jak dostajesz szansę gry w pierwszej szóstce, zaczynasz się nastawiać, że już jesteś tym podstawowym zawodnikiem, zaczyna ci się to podobać. Wiesz, że trener stawia na ciebie. Nie chciałem stracić tej pozycji, bo bardzo długo pracowałem i trenowałem, żeby pokazać się jak najlepiej.

Czułeś dodatkową odpowiedzialność związaną z taką zmianą roli?

– Trochę tak. Przede wszystkim chciałem jednak pomóc chłopakom, a nie przeszkadzać. Powiedziałem sobie, że mamy kogoś od przyjmowania, atakowania i rozegrania, ja po prostu będę na boisku tak, żeby nie przeszkadzać, a jak ktoś będzie we mnie zagrywał, to postaram się przyjąć jak najlepiej i tyle. Nie czułem większej presji, podchodziłem do tego bardzo spokojnie, bo nie miałem nic do stracenia.

Co było twoim największym indywidualnym osiągnięciem w tym sezonie?

– Pewność siebie. Jeśli chodzi o typowo siatkarskie elementy, to jest po prostu kwestia wytrenowania. Wiedziałem, że umiem atakować i przyjmować, a wiadomo, że podczas meczu nie tylko umiejętności grają, ale też głowa. Także jeśli chodzi o pewność siebie, szczególnie w przyjęciu, to myślę, że zrobiłem bardzo duży krok do przodu.

W lutym pojawiły się informacje o kolejnych kłopotach właścicielskich klubu, tak naprawdę dalej nie wiadomo, jak to się rozwiąże. Jak ta sytuacja na was wpłynęła?

– Na pewno miało to na nas duży wpływ. To jest sport, robimy to dla przyjemności, ale jest to też nasza praca, za którą nam płacą i wiadomo, że ciężko jest pracować, gdy nie wiadomo, czy twoja firma będzie dalej istniała. Tak samo było w naszym przypadku, cały czas byliśmy niepewni, co będzie dalej, czy mamy sobie szukać nowego zespołu. Ustaliliśmy jednak z chłopakami, że to, co się dzieje w klubie, niech tam zostanie, bo nawet jeśli nie uda nam się kontynuować współpracy w Warszawie, to każdy z nas trenuje i gra dla siebie, żeby się jak najlepiej pokazać. Prawda jest taka, że jak nie ten klub, to następny. Staraliśmy się zostawić to wszystko z boku i skupić się na nas, na grze i na tym, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik, bo to też by nam pomogło w przyszłości znaleźć inny zespół. Jakoś nam się udało, ale na pewno łatwo nie było.

Ty teoretycznie rok temu podpisałeś kontrakt z Vervą na dwa lata. W związku z niepewnością, czy klub przetrwa, pojawiały się u ciebie takie myśli “muszę dać z siebie jeszcze więcej, zaprezentować się jeszcze lepiej, bo możliwe, że będę musiał szukać nowego zespołu”?

–  Tak, ale nawet ze świadomością, że zostaję na kolejny rok w Warszawie, to i tak chciałem się zaprezentować z jak najlepszej strony, żeby pokazać drużynie i sztabowi szkoleniowemu, że mogę być podstawowym zawodnikiem i czuję się dobrze na tej pozycji, żeby w przyszłym sezonie znowu nie wrzucili mnie do kwadratu dla rezerwowych, bo “w razie czego Igor wejdzie i pomoże”.

Zaczęło ci to już przeszkadzać.

– Trochę tak. Ludzie nie doceniają jak to jest wejść z ławki i pomóc. To jest ciężka robota, bo nie jesteś w rytmie meczowym, adrenalina też jest inna. Kiedy przegrywasz, będąc na boisku, to oczywiście jest stres, jest złość, ale zapominasz o tym i starasz się tylko pomóc. Kiedy wchodzisz z ławki to jest tylko stres, bo nie czujesz tej atmosfery meczowej. Przeszkadzało mi to, bo niby każdy doceniał, ale jak przyszło co do czego, to “wracasz na ławkę, a jak będzie się paliło, to wchodzisz”.

Masz ważny kontrakt, ale w trakcie rozgrywek pojawiły się plotki, że zmienisz klub. Już jesteś pewny, że zostajesz w Warszawie na kolejny rok?

– Też słyszałem na ten temat wiele plotek, ale nawet nie wiem, skąd się niektóre wzięły. Były rzeczywiście rozmowy z innymi klubami, jednak póki co wciąż czekam, co się wydarzy w Warszawie. Mam nadzieję, że jakoś się wszystko wyprostuje. Chcę być fair w stosunku do drużyny, do klubu, bo podoba mi się tutaj, mieszkam tu i dobrze się tu czuję, więc nie chciałbym stąd uciekać. Wiadomo jednak, że jak przyjdzie co do czego i będę do tego zmuszony, to tak zrobię.

Jak podsumowałbyś ten sezon, widziany z twojej perspektywy?

– Dziwny. Myślałem, że poprzedni był dziwny, ale ten wcale nie był gorszy pod tym względem. Nie dość, że dotknął nas koronawirus, to jeszcze nałożyła się na to sytuacja klubowa. Jakimś cudem udało nam się zdobyć medal, a niewiele osób wierzyło, że jesteśmy w stanie to zrobić. To było fajne uczucie.

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2021-05-26

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved