Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > europejskie puchary > Prezes Aluronu grzmi: Bez podjęcia kroków będziemy grać w przyszłym roku o 22:00

Prezes Aluronu grzmi: Bez podjęcia kroków będziemy grać w przyszłym roku o 22:00

fot. PressFocus

– Wszyscy wiemy, że godziny 15:45 czy 21:00 są niezdrowymi godzinami rozgrywania meczów w środku tygodnia. Nie tylko dla uczestników, czyli zawodników, ale również trudne do zaakceptowania dla kibiców, którzy mają dotrzeć na te hale. Jeśli jednak mamy do rozegrania tyle meczów w tak krótkim czasie, to de facto u zarządzających ligą rodzą się takie pomysły – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki Kryspin Baran, prezes Aluronu CMC Warty Zawiercie.

Z DĄBROWY GÓRNICZEJ DO sąsiadującego SOSNOWCA

Krzysztof Sarna, Strefa Siatkówki: To kolejny sezon Warty w europejskich pucharach. Kiedy rok temu graliście w Lidze Mistrzów, domowym obiektem była hala w Dąbrowie Górniczej. Na tegoroczne zmagania Pucharu CEV wybraliście halę w Sosnowcu. Czym została podyktowana ta zmiana?

Kryspin Baran:Był to element szukania kolejnych wyzwań. Obiekt w Sosnowcu został oddany dopiero kilka miesięcy temu i bardzo spodobał się społeczności siatkarskiej podczas meczu otwarcia Polska – Niemcy. Padały głosy, że bardzo dobrze gra się tutaj w siatkówkę. Sama hala jest bardzo atrakcyjna dla oglądających, ponieważ ma dookólny układ trybun i z każdego miejsca bardzo dobrze widać. Co niebagatelne, Arena Sosnowiec jest świetnie skomunikowana i posiada ogromną ilość miejsc parkingowych, wobec czego uznaliśmy, że warto takie rozgrywki rozegrać w tej hali. 

Nie napotkaliśmy na problemy w Dąbrowie Górniczej, a współpraca była bardzo profesjonalna. Natomiast kompleks w Sosnowcu jest nowocześniejszy, nieco większy i bardziej atrakcyjny dla siatkówki. Spotkaliśmy się z bardzo miłym i profesjonalnym podejściem miasta i zarządzających halą, więc z tych powodów podjęliśmy decyzję o ulokowaniu w tym miejscu. Nie żałujemy tego ruchu. 

Nie ma co ukrywać, że podczas domowych spotkań PlusLigi obiekt w Zawierciu wypełnia się po brzegi, a chcących obejrzeć spotkanie na żywo jest o wiele więcej. Na jego temat powiedziano wiele. Czy istnieje w ogóle kwestia ewentualnego wybudowania nowej bądź zmodernizowania obecnej hali przy ulicy Blanowskiej? Czy miasto jest zainteresowane?

–  Od początku naszej bytności w PlusLidze bilety zawsze są wyprzedane. Pojedyncze wolne miejsca, które czasami widać wynikają z absencji karnetowiczów bądź tych, którzy kupili wejściówki, a nie przyszli na mecz. W związku z tym technicznie chyba nigdy nie było wolnych biletów do sprzedaży przed meczem, co jest dobre dla organizatora. Potwierdza to jednak, że moglibyśmy lokalnie sprzedawać większą ilość tych biletów, a także, że zainteresowanie jest większe aniżeli 1500 miejsc. 

Jeśli chodzi o samą halę, to wiem, że miasto przed dwoma laty rozpisało konkurs na jej projekt. Przed kilkoma miesiącami efekt tych prac został oddany miastu przez projektantów. Natomiast projekt jest tylko inżynierskim opisem tego, co chciałoby się zbudować i stanowi podstawę do uzyskiwania dofinansowań. Miasto jest obecnie na etapie budowy koncepcji na finansowanie takiej inwestycji, bo jest ona niemała. Myślę, że dobrze, że ten pierwszy krok wykonaliśmy jako miasto i mamy go w swoich rękach.

WSPARCIE

Czy w dobie dynamicznie zmieniającej się sytuacji gospodarczej na świecie aktualnie trudno o pozyskiwanie sponsorów i partnerów? Jak mają się sprawy względem tego, kiedy dopiero stawialiście pierwsze kroki w PlusLidze?

– Rzeczywiście jest nieco trudniej. Natomiast uważam, że w tych czasach należy zachować dużo wyrozumiałości dwustronnej. Mamy takich sponsorów, którzy sami deklarują, że mają gorszy czas, ale chcą zostać z klubem. Zmniejszają przez to finansowanie, ale nie chcą z niego rezygnować. Mamy też takich, którzy mówią, że nie mogą, ale za rok wrócą. Mamy też takich, którym dobrze się wiedzie i zwiększają swoja zaangażowanie, ponieważ biznes im się rozwija. 

To zrozumienie w dwie strony sprawia, że nasz budżet jest niezagrożony. Faktycznie jednak przekładanie euforii firm czy euforii pracowników firm na zaangażowanie finansowe w klubie nie jest tak oczywiste, jak było jeszcze przed okresem pandemicznym, kiedy biznes dobrze funkcjonował. Firmy były zasobne i łatwiej było gospodarować tymi środkami. 

odmieniony skład i zamiary

Skład Warty na bieżący sezon zmienił się względem minionego. Co jest celem klubu zarówno w kontekście PlusLigi, jak i Pucharu CEV?

– W tym sezonie chcemy wygrać Puchar CEV. Rozmawiając o tych rozgrywkach, trudno mówić, że chce się zaliczyć miejsce, bo jest to granie o puchar. Nawet finalista jest tym przegranym w rozgrywkach, ponieważ zdobywca trofeum jest tylko jeden. W związku z tym chcemy wygrać te zmagania. Myślę, że byłoby to duże dokonanie nie tylko dla naszego klubu, ale generalnie dla polskiej siatkówki. Nie będzie to łatwe, bo konkurencja będzie mocna, ale taki cel nam przyświeca i tego nie kryjemy.

W samej PlusLidze walczymy o medal. To, że go wygraliśmy przed dwoma laty, bardzo nam się spodobało i pokazało, że możemy po niego sięgać. W mojej ocenie przed rokiem niewiele brakowało, żebyśmy wygrali brązowy medal. W tym sezonie chcemy walczyć o medal, a jakiego koloru to już pokaże życie. Na pewno faza play-off, która będzie bardzo krótka może też przynosić niespodzianki. W związku z tym, wolałbym, żebyśmy byli beneficjentami tych pozytywnych niespodzianek, żebyśmy byli w zdrowiu i dobrej formie, aniżeli żeby przydarzył nam się jakiś dołek i w tej najważniejszej części sezonu byli zniesmaczeni i niezadowoleni. 

Dlatego właśnie nie smucimy się wpadkami czy gorszą formą w obecnej chwili. Budujemy oraz leczymy zespół, także po kadrach narodowych. Wszystko po to, by w drugiej części sezonu wszyscy byli zdrowi, w dobrej formie oraz weszli w fazę play-off z impetem, bo chcemy wygrać medal.

Mimo ważnego kontraktu na bieżący sezon, w drużynie nie pozostał Uroš Kovačević. To taki zawodnik, który napędzał drużynę, kiedy był w formie. Kiedy jednak mu nie szło, przekładał swoje morale na resztę drużyny. Jak wyglądały kulisy rozstania się z tym zawodnikiem? Mówił pan, że rozmowy odnośnie pozostania w klubie trwały, ale w ostateczności Serb skorzystał z atrakcyjniejszej finansowo propozycji.

– Uroš otrzymał tę ofertę w trakcie sezonu. Wprawdzie pewne zapisy kontraktowe przewidywały taką możliwość, ale były bardzo restrykcyjne i wiązałyby się z zapłatą takiego odszkodowania, które nie dawałoby sensu tego transferu. Te rozmowy sprowadzały się de facto do samych negocjacji czy w ogóle zostać. Uroš długo się wahał. Był przekonywany przez członków zespołu, sztabu i konsultował się z rodziną. Oferta była bajońska i ona go kusiła. Finalnie widząc, że jest coraz częściej głową w tej ofercie, uznaliśmy, że trzeba mu pójść na rękę i nie trzymać go na siłę.

To rzeczywiście zawodnik, który wiele wnosi do zespołu, kiedy napędzają go pozytywne emocje. Jednocześnie jego brak ducha, gorszy humor czy brak zdrowia bardzo przekładają się i rzutują na resztę drużyny. Doszliśmy do wniosku, że w tej sytuacji trzeba znaleźć porozumienie i finalnie je znaleźliśmy.

temat tabu, CZYLI GRANIE CO 3 DNI, KONTUZJE I DECYZJE…

Pomniejszenie ligi to jedno, ale jest pan także zwolennikiem zmiany systemu rozgrywek, żeby rozgrywać dwa mecze weekendowo. Jak pan myśli, dlaczego ta koncepcja nie spotyka się z akceptacją u góry?

– To jest taki pat, z którym mamy do czynienia, gdy chcemy połapać wszystkie sroki za ogon. Kiedy próbujemy zadowolić tych, którzy optują za wszystkimi meczami w telewizji. W tym samym czasie próbujemy zadowolić tych, którzy są przeciwko graniu w grupach, bo wtedy któryś z najlepszych zespołów nie przyjechałby w tym roku do słabszego przeciwnika. Kluby wówczas obawiają się utracenia wartości marketingowej i tego, że kibice będą je krytykować, że ZAKSA, Jastrzębski Węgiel czy Resovia do nich nie przyjechały w tym sezonie. Jednocześnie próbujemy zadowolić tych, którzy chcą pozostać na siłę w tej lidze, niezależnie od tego, że nie wnoszą do niej niczego bądź ciągną tyły. 

Próbując zadowolić wszystkich, de facto mamy taką papkę, w której próbujemy zrobić system, w którym wszystkie mecze są w telewizji, każdy gra z każdym i jest szesnaście zespołów. Efekt jest taki, że nikt nie jest z niego zadowolony. Czasami potrzeba tych odważnych decyzji i podjęcia pewnych kroków, które uzdrowią cały system rozgrywek.

Czy nie uważa pan, że ci, którzy są najważniejsi i powinni grać pierwsze skrzypce, czyli zawodnicy oraz sztab są spychani na dalszy plan, a zarazem traktowani jako łatwe maszynki do zarabiania pieniędzy?

– To jest niezdrowe. W samych klubach, zarówno sztaby, jak i zawodnicy mają dużo do powiedzenia i to ich przede wszystkim pyta się, w jakim terminie chcieliby grać oraz ile chcą wolnego. Tego prezesi nie narzucają, to ustala się wraz ze sztabem i zawodnikami to, o ile dochodzi do systemu rozgrywek, brakuje tego głosu zawodników czy sztabu. Nie mam jednak gotowego rozwiązania. Trudno mi powiedzieć, czy jest to wina zawodników i trenerów, że nie wybrali swoich reprezentacji do takich rozmów, czy to wina ligi bądź nas jako prezesów, że ich nie zaprosiliśmy. Nie znam recepty. Natomiast to, że w tych rozmowach nie uczestniczą przedstawiciele zawodników i sztabów jest nietypowe. Na pewno ten głos podziela wiele wniosków z ich punktu widzenia, czyli tego codziennego i operacyjnego. To oni muszą przejechać te kilometry w autobusie i czuć to w kręgosłupach, a także wracać nad ranem z meczu, który kończy się o północy. Tego głosu na pewno brakuje. Te rozmowy byłyby bardziej kompletne, gdyby nie tylko prezesi dyskutowali o transmisjach, wpływach, ilościach kibiców na meczu i wartościach marketingowych, ale również mogliby się wypowiedzieć trenerzy i zawodnicy, czyli aktorzy tych rozgrywek jak oni to widzą i czują.

Na początku grudnia ulec zmianie mają godziny rozgrywania meczów jednej z kolejek PlusLigi na 15:45, 18:20 oraz 21:00. Wydaje się, że już do tej pory można było dostrzec zależności pomiędzy godziną rozgrywanego meczu a frekwencją na trybunach w środku tygodnia na przykładzie każdego klubu. Czy zatem rozgrywanie meczu o godzinie 15:45 bądź 21:00 we wtorek, czy środę ma dla pana sens?

– To jest robienie szpagatu, który opisałem wcześniej. Wszyscy wiemy, że godziny 15:45 czy 21:00 są niezdrowymi godzinami rozgrywania meczów w środku tygodnia. Nie tylko dla uczestników, czyli zawodników, ale również trudne do zaakceptowania dla kibiców, którzy mają dotrzeć na te hale. Jeśli jednak mamy do rozegrania tyle meczów w tak krótkim czasie, to de facto u zarządzających ligą rodzą się takie pomysły. Kiedy wybieraliśmy system rozgrywek, apelowałem, że nie znajduję miejsca w terminarzu, żebyśmy rozegrali wszystkie mecze, a zarazem, żeby te były transmitowane w telewizji. Liga jednak deklarowała, że znajdzie rozwiązanie. Nikt jednak w najczarniejszym scenariuszu ani snach nie wpadł na to, że rozwiązaniem będzie rozgrywanie meczów o godzinie 15:45 i 21:00. Jednak widocznie nie było innej możliwości, a to tylko dowodzi, że trzeba podjąć kroki, bo w przeciwnym przypadku będziemy rozciągali ten wachlarz i w przyszłym roku będziemy grali o godzinie 22:00, bo system rozgrywek ulegnie jeszcze zmianie. Jest to chore, ale padamy ofiarą rozgrywania zbyt dużej ilości meczów w zbyt krótkim czasie.

Niejednokroć można mieć zbudowany obiecujący i solidny skład, który ma potencjał na odnoszenie sukcesów, ale to się nie powodzi ze względu na kontuzje. Czy zatem nie obawia się pan o zdrowie zawodników? Kilka sezonów temu zapewne nie rozmawialibyśmy jeszcze o takich tematach.

– Oczywiście, że się obawiam. Wiele osób w mediach społecznościowych odlicza, ilu zawodników uległo już kontuzji. Jest ich już chyba kilkudziesięciu, a jesteśmy dopiero w drugiej połowie listopada, miesiąc po starcie rozgrywek. Nie ukrywam natomiast, że powodem, dla którego zbudowałem taki sztab medyczny, w którym są dwaj fizjoterapeuci pracujący w kadrze Polski, świetny trener przygotowania fizycznego oraz czterej lekarze po swojej specjalizacji mają na celu utrzymanie zespołu w zdrowiu. Bez takiego zadbania fizycznego i medycznego nie sposób funkcjonować. Jest to działanie z konieczności, które ma pomóc zawodnikom w normalnym funkcjonowaniu. 

Na pewno w tym sezonie będziemy widzieli niejedną kontuzję. Finalnie część z nich będzie mogła przekładać się na efekt sportowy. Zespół, o którym mówimy aktualnie, że jest dobry i zajmie dobre miejsce w rezultacie tego miejsca nie zajmie przez jedną czy dwie istotne kontuzje. Wypaczamy sens rywalizacji i tego sportu poprzez zarządzenie za zawodników i to musi ulec zmianie.

BARKOM? POMYSŁ POJAWIŁ SIĘ JUŻ PRZED WOJNĄ

Był pan przeciwnikiem występów Barkomu Każany Lwów w PlusLidze przy jednoczesnym powiększeniu ligi. Jak pan aktualnie zapatruje się na byt ekipy?

– Byłem za przyłączeniem Barkomu do rozgrywek jako koncept sportowego biznesu narodowego. Nikt jeszcze nie wiedział wtedy, że będzie wojna i przedstawiono nam koncepcję, że klub jest zlokalizowany we Lwowie. 

Czyli miało to miejsce jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie?

– Tak. To było planowane oraz głosowane przed wojną. Przedstawiono nam, że mecze będą transmitowane w ogólnodostępnej i ogólnoukraińskiej telewizji. Tak więc reklamy naszych klubów i naszych sponsorów będą obecne w telewizorach 60 milionów mieszkańców, a to było atrakcyjne. Nasi kibice z kolei mieli odwiedzać Lwów. Ukraińscy kibice mieli przychodzić do polskich hal kibicować swojej drużynie. Miało to więc ręce i nogi i brzmiało jak sensowny biznesplan, żeby to przetestować. 

Mnie natomiast nie podobała się forma dopuszczenia tego zespołu do rozgrywek, bo były to ewidentne tylne drzwi z brakiem poszanowania praw i dokonań drużyn pierwszoligowych. Najzwyczajniejszym pomysłem, który zaproponowano to poszerzenie ligi i sprawienie w ten sposób, by znalazło się miejsce nie dla drużyny z pierwszej ligi, ale ekipy ze Lwowa. To budziło niesmak, dlatego głosowałem przeciwko.

Jeśli chodzi o bieżący moment, to ten pomysł nie wypalił w mojej opinii głównie przez wojnę. Ten projekt nie przyniósł tych efektów, które zakładano. Mecze nie są rozgrywane na terenie Ukrainy ani nie są transmitowane na terenie Ukrainy. Na nasze hale nie przychodzą ukraińscy kibice, żeby wspierać drużynę ze Lwowa. Barkom w obecnej chwili nie wnosi niczego do ligi, co budzi wiele komentarzy wśród kibiców. 

Z kolei w kontekście elementu wsparcia i solidarności z Ukrainą oraz jej mieszkańcami jest to oczywiste i jestem za. Jednak zakładany projekt biznesowy i sportowy nie wypalił głównie przez wojnę. W sytuacji, w której rozgrywki toczą się normalnie na terenie Ukrainy, bo przecież ostatnio rozgrywano Superpuchar, a zawodnicy dobrze znani, tacy jak Eemi Tervaportti wybierają oferty z Ukrainy, wówczas granie przez Barkom w PlusLidze jest różnie komentowane przez kibiców. Mam nadzieję, że to się zmieni, a w sytuacji, gdyby wojna się zakończyła i Barkom wrócił do swoich korzeni, to może te biznesowe plany są jeszczce do odbudowania.

W obecnej chwili jest to bardziej element wsparcia samej Ukrainy i ukraińskich zawodników w Polsce niż coś, co daje wartość dodaną polskiej lidze.

OPŁACALNOŚĆ GRY W EUROPEJSKICH PUCHARACH

W zeszłym sezonie powiedział pan, że jeśli w Lidze Mistrzów nie dochodzi się do końcowych etapów, to trzeba do niej dopłacać. Jak sprawy mają się w przypadku Pucharu CEV? Czy nakłady finansowe są większe bądź zbliżone w porównaniu do Ligi Mistrzów, a także czy jeśli nie wygrywa się Pucharu, to jest to rywalizacja wyłącznie dla prestiżu?

– W przypadku Pucharu CEV jest nieco inaczej. Jest mniej obowiązków organizacyjnych. Nie musimy mieć wideoweryfikacji, band ledowych, chociaż my chcemy je mieć, żeby widowisko wyglądało profesjonalnie. Da się w tych rozgrywkach zaoszczędzić i można je rozegrać taniej. Jednak benefity za zwycięstwo są niższe niż w Lidze Mistrzów, więc uznałbym, że są to zmagania szczebel poniżej, ale wciąż jest to to samo podróżowanie, tymi samymi samolotami. W grę wchodzą takie same hotele i identyczne koszty, więc przy moich kalkulacjach dopiero przy dojściu do finału można liczyć, że wszystko się zbilansuje. Każdy niższy rezultat będzie oznaczał dołożenie do tych rozgrywek.

znają się jak stare konie

Obycie w kwestii rozgrywania meczów z Hebarem Pazardżik już posiadacie. Czy kwestie organizacyjne meczu rewanżowego w Pazardżiku będą się czymś różniły w porównaniu do ubiegłego sezonu, czy jednak wszystko pozostaje “po staremu”? 

– Wszystko będzie takie samo. Mamy wdrożone pewne mechanizmy jak to zrobić. W niedzielę gramy z Bogdanką LUK Lublin, a już w poniedziałek wylatujemy do Bułgarii. Wracamy z kolei w czwartek. Ten pociąg zasuwa, czyli gramy dwa razy w tygodniu i wszystko musi być postanowione z wyprzedzeniem. Nie ma innych wymogów. Niestety nie ma bliższych przeciwników. Jeśli przejdziemy zespół z Pazardżika to czeka nas rywal z Rumunii bądź Serbii, czyli również będzie to podróż wymagająca samolotu z odpowiednim wyprzedzeniem. Nie jest to klub z Czech czy Słowacji, do którego można by pojechać autokarem. Musimy brać pod uwagę to, że będziemy podróżować na duże odległości, ale wiemy, jak to robić, ponieważ jest to nasz trzeci sezon w europejskich pucharach i mamy pewne know-how jak to zrobić. 

Trzeci sezon w europejskich pucharach i trzecia konfrontacja z Hebarem Pazardżik. Wcześniej graliście z tą ekipą w Pucharze Challenge oraz Lidze Mistrzów. To swego rodzaju świetne dopełnienie rywalizacji z tym zespołem na każdym froncie europejskich rozgrywek. 

– To bardzo nietypowe, że w każdej z tych rozgrywek wpadamy na Hebar. Oby ten zespół wyszedł obronną ręką ze swoich problemów, bo pamiętam sprzed czterech lat, kiedy graliśmy w Pucharze Challenge, że był to klub pełen zaangażowanych ludzi głodnych rozwoju i sukcesów, jakimi my też wtedy byliśmy. Wymienialiśmy doświadczenia. Kiedy graliśmy w ubiegłym sezonie Ligi Mistrzów, snuli oni wyższe plany, bo chcieli sprowadzać reprezentantów Bułgarii, a także mieli ambitne plany rozwojowe. To, że w obecnej chwili pojawiły się problemy finansowe i organizacyjne jest smutne. Oby było to tylko potknięcie w tej rozwojowej drodze, bo jest to fajny ośrodek, zaangażowani ludzie oraz fajni kibice, więc życzę im jak najlepiej. 

Zobacz również:
Michał Winiarski: Powoli zmierzamy w kierunku NBA

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, europejskie puchary, PlusLiga, Publicystyka, Wywiady

Tagi przypisane do artykułu:
, , , ,

Więcej artykułów z dnia :
2023-11-25

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved