Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > inne > Marcin Jarosz: Napięty sezon odbija się na zdrowiu zawodników

Marcin Jarosz: Napięty sezon odbija się na zdrowiu zawodników

– Bez względu na to w jakiej lidze pracuję, jeżeli pracuję z fajnym zespołem, z ludźmi którzy robią coś z pasją, zaangażowaniem i oddaniem, poświęcając swój prywatny czas, często dużym kosztem, to mam ogromną frajdę z tego co robię – powiedział Marcin Jarosz, który w tym sezonie prowadzi trzecioligowca z Kątów Wrocławskich.

Powrót do pracy w męskiej siatkówce

Ze Świdnicy przeniósł się pan do Kątów Wrocławskich. Co skłoniło pana do powrotu do męskiej siatkówki?

Marcin Jarosz: Z jednej strony przyczyna była związana z odległością, ponieważ od Wrocławia Kąty Wrocławskie są bliżej niż Świdnica, a z drugiej strony – poprzedni klub, w którym pracowałem, po prostu zakończył swoją działalność. Nie mam wątpliwości, że męska siatkówka jest zupełnie inna niż żeńska. W pracy z dziewczynami trzeba mieć inne podejście, być bardziej psychologiem i przeprowadzać z nimi bardzo dużo rozmów motywujących, ambicjonalnych, ale też i pojednawczych. Podziwiam trenerów, którzy latami pracują z dziewczynami, bo wydaje mi się, że łatwiej jest dogadać się z chłopakami.

Czyli uważa pan, że męska siatkówka to jest ta, w której lepiej się pan odnajduje?

– Każdy mój sezon, jako trenera, uczy mnie i daje nowe, przydatne w dalszej pracy doświadczenie. Praca z zespołem żeńskim jest zupełnie inna niż z zespołem męskim. Trener jest nie tylko trenerem, ale też psychologiem, rozjemcą i powiernikiem. Dziewczyny zupełnie inaczej rozwiązują problemy. Z moich doświadczeń wynika, że jeśli mają jakieś problemy we wzajemnych relacjach, to takie niekorzystne emocje utrzymują się niestety długo. Może to trwać tygodniami, a u chłopaków wszystko wyjaśniane jest na bieżąco. Nie trwa to tak długo. A właśnie dobre relacje mogą mieć wpływ na dobre wyniki zespołu.

Ma pan na myśli chemię w zespole?

– Nie powiedziałbym, że chemię. Po prostu mentalność zupełnie inna jest u dziewczyn niż u chłopców. Zdecydowanie dłużej pracuję w męskiej siatkówce i do niej jest mi bliżej. Jednak z sentymentem będę wspominał pracę z żeńskim zespołem w Świdnicy. To był również fajny czas i fajne, ambitne dziewczyny.

Szkoleniowiec z zasadami

A pan woli być twardym szkoleniowcem czy trenerem kolegą?

– Mam swoje zasady, których nie zmieniałem i zmieniać nie zamierzam. Ci, którzy ze mną pracują, wiedzą, że przychodząc na trening, muszą dać z siebie sto procent. No chyba, że ktoś ma jakąś kontuzję, wtedy inaczej z takim zawodnikiem pracuję. Tak więc na treningu jestem twardyym szkoleniowcem, a po treningu wpuszczam trochę luzu i wtedy możemy pogadać o wszystkim, pośmiać się.

Ma pan frajdę z pracy w III lidze?

– Bez względu na to w jakiej lidze pracuję, jeżeli pracuję z fajnym zespołem, z ludźmi którzy robią coś z pasją, zaangażowaniem i oddaniem, poświęcając swój prywatny czas, często dużym kosztem, to mam ogromną frajdę z tego co robię. SPS Mountpark Kąty Wrocławskie to jest właśnie taki zespół, ludzie z pasją grają, a odpowiednie osoby spinają to wszystko, żebyśmy mogli funkcjonować jako drużyna. To się ceni.

Drużyna, w której zaczął pan pracę, ma długofalowe plany związane z awansem do II ligi?

– Ten klub powstał 2 lata temu. Paweł i Karol wszystko trzymają w ryzach. Fajnie, że są ludzie będący fanatykami siatkówki, którzy chcą się w nią bawić, bo w III lidze nie ma za to pieniędzy i robią to charytatywnie. Cieszę się, że poświęcają swój czas, aby móc coś zrobić w siatkówce. Myślę, że ten sezon będzie przejściowy, bo przed nim została zrobiona fuzja z zespołem z Obornik Śląskich i wciąż gramy w III lidze. Na razie nie myślimy o awansie do wyższej klasy rozgrywkowej, natomiast Wrocław jest dużym miastem. Tutaj chłopcy kończą przygodę z siatkówką. Ja większość z nich znam. Staram się ich ściągać i powoli budować coś przyszłościowego.

No właśnie, we Wrocławiu lepiej spisują się dziewczyny, które grają w TAURON Lidze. Aspiracje gry w PlusLidze miała Gwardia Wrocław, ale ostatnio przeżywała ogromne kłopoty finansowe. Było to dla pana zaskoczenie?

– Gwardia Wrocław była potężną marką, ale faktycznie ostatnio przeżywa trudne momenty. Według mnie Wrocław zasługuje na to, aby mieć zespół w PlusLidze. Myślę, że wówczas zdecydowanie więcej kibiców przychodziłoby na mecze. Gwardia dwa lata temu i w poprzednim sezonie miała szansę na awans, ale nie udało jej się go osiągnąć. Taki jest sport. Trzeba czekać na lepsze czasy dla niej.

PlusLiga do poprawki

W PlusLidze gra pana brat. Śledzi pan to, co się w niej dzieje? Widzi pan, co dzieje się pod względem zdrowotnym?

– Zespołów w PlusLidze jest sporo, a terminarz jest bardzo napięty. Mimo nawet odpowiedniego przygotowania fizycznego organizmy zawodników mogą nie wytrzymywać pewnych obciążeń. Jest to bardzo niepokojące. Uważam, że jest to temat, nad którym trzeba się zastanowić?

Jakie jest remedium na te problemy?

– Zmniejszenie liczby zespołów byłoby najbardziej odpowiednim krokiem pod kątem ochrony zdrowia zawodników, jednak z pewnością ta zmiana ilości zespołów odbiłaby się na atrakcyjności sezonu rozgrywkowego. Mniej zespołów to mniej meczów, mniejsze emocje itp. Wśród zawodników jest mnóstwo kontuzji i mikrourazów. Trzeba pamiętać, że przecież kadrowicze nie mieli specjalnie oddechu po rozgrywkach reprezentacyjnych. Ten sezon jest mocno napięty i to odbija się na zdrowiu zawodników. Na pewno trzeba z niego wyciągnąć wnioski na przyszłość. 

Zobacz również: 
LM: Falstart Resovii, mistrz i wicemistrz na Plus

źródło: inf, inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, inne, ligi wojewódzkie

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2023-11-24

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved