– Musimy ogrywać młodszych i szukać następców na każdej pozycji. Pilne wydaje się wytypowanie kilku zawodników, którzy powinni być brani pod uwagę w dłuższej perspektywie . Mamy rozbudowany system szkolenia i talentów nam nie brakuje. Nie chciałbym jednak teraz podawać nazwisk, to jest zadanie dla trenera Grbicia – powiedział trener młodzieżowej reprezentacji Niemiec, Grzegorz Ryś.
Gdy emocje już opadły…
Od zakończenia igrzysk olimpijskich minęło już kilka tygodni. Można więc na chłodno podsumować występ Polaków w tym turnieju. Po 48 latach powrócili na olimpijskie podium. Ten medal po prostu im się należał?
Grzegorz Ryś: Za każdym razem medal trzeba sobie wywalczyć. Nikt nie daje go za darmo. Polacy zdobyli srebro po trudnej walce, szczególnie w półfinale z USA. Z perspektywy kilku tygodni od zakończenia Igrzysk możemy stwierdzić, że jest to niewątpliwie sukces. Cały zespół pracował bardzo ciężko kilka lat, aby zdobyć medal. Zawodnicy przez ostatnie trzy lata trenowali z myślą o zdobyciu medalu na igrzyskach i był to ich główny sportowy cel, jaki sobie postawili. Dlatego też warto docenić ten medal. Jest to niewątpliwie bardzo pozytywne podsumowanie kilku lat pracy całej reprezentacji Polski
Nie ma co ukrywać, że biało-czerwoni w finale byli bezradni. Z trzema kontuzjowanymi zawodnikami nie było możliwe powalczenie o złoto z Francuzami?
– Trudno jest wygrać mecz finałowy, jeśli kilku zawodników ma urazy i nie może grać na sto procent. Należy pamiętać, że ważne jest również przygotowanie mentalne do takiego meczu, a każdy uraz w zespole może zachwiać psychikę zespołu. Na pewno mecz z USA kosztował nas sporo sił i być może zabrakło nieco czasu na pełną regenerację. Z perspektywy kibica trudno zrozumieć pewne szczegóły, które mają wpływ na ogólną dyspozycję zespołu. Zupełnie inaczej przygotowuje się zespół, kiedy gra się mecze co kilka dni niż grając dzień po dniu. Wymaga to nieco innego podejścia do treningu w takim turnieju. Nie można mieć do nikogo pretensji, że przegraliśmy w finale. Na pewno urazy Marcina Janusza, Pawła Zatorskiego, Mateusza Bieńka odbiły się na dyspozycji naszego zespołu. Francuzi w tym meczu zagrali niezwykle skutecznie i nie pozwolili nam na zbyt wiele.
Dreszczowiec z USA A półfinałowy mecz przejdzie do historii? Będziemy go wspominać choćby tak często jak finał z Montrealu?
– Mecz z USA miał swoją dramaturgię i do końca nie było wiadomo, kto wygra. Oba zespoły stworzyły niezłe widowisko, emocji na pewno nie zabrakło i kibice do dziś mają co wspominać. Gdybym miał ponownie obejrzeć mecz Polaków, to zdecydowanie wolałbym półfinał z USA niż mecz o złoto z Francją. Warto przypomnieć, że w meczu z USA urazów nabawili się Paweł Zatorski i Marcin Janusz. Znakomitą zmianę dał Grzegorz Łomacz i był jednym z bohaterów tego meczu. Kosztowało nas to jednak sporo wysiłku i zawodnicy nie zdążyli się w pełni zregenerować.
Bez wątpienia srebrny medal igrzysk olimpijskich jest olbrzymim sukcesem, ale czy można pokusić się o tezę, że ten medal został wywalczony bardziej sercem i charakterem niż formą, która nie była chociażby tak wysoka jak wtedy, kiedy Polacy wygrywali mistrzostwa Europy czy Ligę Narodów?
– Każdemu z nas marzył się złoty medal i po zdobyciu srebra można było usłyszeć opinie, że z dyspozycją zespołu bywało różnie, brakowało sił, skuteczność niektórych zawodników była daleka od optymalnej formy. Ja tak nie uważam. W Paryżu wystąpiły bardzo dobre i mocne zespoły. Być może Brazylia i Argentyna nas rozczarowały, ale bardzo pozytywnie zaskoczyli Niemcy pod wodzą trenera Winiarskiego. Prowadzili oni z Francuzami 2:0 i byli bliscy sprawienia sensacji. Dobrze zaprezentowały się też Słowenia i Japonia. Żeby awansować do finału Igrzysk, trzeba prezentować wysoką dyspozycję. Jeśli pojawiały się głosy, że brak nam było formy, graliśmy nierówno, a może i słabo, to ja życzę każdemu zespołowi, żeby grał tak słabo i awansował do finału turnieju olimpijskiego. A tak na poważnie to zespoły, z którymi graliśmy, postawiły nam bardzo trudne warunki. Najlepsze zespoły z czołówki światowej znają się doskonale i trudno czymś kogokolwiek zaskoczyć. Przy tak wyrównanym poziomie bardzo często decyduje dyspozycja dnia . Najważniejsze było wygrywanie spotkań i tak zapamiętam występ naszego zespołu. Mimo porażki w grupie z Włochami wygraliśmy ćwierćfinał i półfinał, co świadczy, że potrafiliśmy wygrywać mecze o stawkę, pokazując charakter.
Co dalej?
Przed nami nowy okres olimpijski. Jak według pana zmieni się w nim reprezentacja Polski? Na razie pożegnanie z kadrą oficjalnie ogłosił jedynie Karol Kłos…
– W każdym zespole po igrzyskach następuje ocena występu i kreśli się plany na kolejne cztery lata. Wiadomo, że nieodzowne są zmiany personalne, nie tylko w składzie zespołu, ale i sztabie szkoleniowym. Trudno teraz dokładnie przewidzieć, jakie zmiany nastąpią w reprezentacji Polski. Niektórzy nasi zawodnicy za cztery lata będą mieli blisko czterdziestki i nikt nie zagwarantuje, że Paweł Zatorski, Bartek Kurek czy Grzegorz Łomacz będą dalej w wysokiej dyspozycji. Rolą trenera Grbicia jest dokonanie „przeglądu wojsk” i stworzenie grupy, która będzie walczyć o awans do igrzysk i medal w przypadku awansu, choć wszystko wskazuje na to, że awans do igrzysk będzie następował na podstawie rankingu FIVB . Na pewno potrzebni będą młodsi zawodnicy, na tyle wyszkoleni i przygotowani, aby z sukcesem walczyć na kolejnych imprezach mistrzowskich.
Przez ostatnie lata żyliśmy w przekonaniu, że mamy tylu zawodników na świetnym poziomie, że mogliby stworzyć nawet dwie kadry grające w czołówce. A na których pozycjach według pana mamy największy problem? Może pojawić się dziura choćby na rozegraniu czy w ataku?
– W dalszym ciągu mamy sporo bardzo dobrych zawodników w obrębie reprezentacji, natomiast należy podjąć decyzję, na kogo warto postawić w kolejnych latach. Doświadczenie pokazuje, że praca z większą grupą 18-20 zawodników w dłuższej perspektywie przynosi sporo korzyści. Umożliwia płynną rotację zawodników i podnosi poziom rywalizacji. Przypomnę trenera Heynena, który pracował z trzydziestką zawodników i praktycznie jeszcze dziś z tego korzystamy. Musimy ogrywać młodszych i szukać następców na każdej pozycji. Nie sądzę, że grozi nam dziura na rozegraniu czy ataku, jednakże pilne wydaje się wytypowanie kilku zawodników, którzy powinni być brani pod uwagę w dłuższej perspektywie . Nie chciałbym teraz podawać nazwisk, to jest zadanie dla trenera Grbicia. Mamy rozbudowany system szkolenia i talentów nam nie brakuje.
Grbić, a później Winiarski…
PZPS jeszcze przed igrzyskami przedłużył współpracę z Nikolą Grbiciem. Myśli pan, że wytrwa on na polskiej ławce trenerskiej do Los Angeles?
– Trenera bronią wyniki, a Nikola Grbić zdobył z naszą reprezentacją sporo medali, w tym ten najważniejszy, czyli olimpijski. Uważam, że jest to dobry prognostyk na kolejne lata i mam nadzieję, że za niedługo zobaczymy nieco odmłodzoną reprezentację, która dalej będzie grać na wysokim poziomie. W kolejnym cyklu olimpijskim mamy mocno zmodyfikowany kalendarz i zagramy co dwa lata w mistrzostwach świata. Z jednej strony jest to kolejne i niepotrzebne przeładowanie kalendarza, z drugiej można dać szansę większej grupie młodych zawodników, aby zdobywali potrzebne doświadczenie. Przy dobrze zaplanowanym cyklu szkoleniowym w dalszym ciągu powinniśmy walczyć o medale na najważniejszych imprezach. Trener Grbić ma mocne podstawy, aby kontynuować pracę z naszą reprezentacją i jestem przekonany, że pojedzie z naszym zespołem na kolejne igrzyska.
Pojawiły się głosy, że Michał Winiarski może być naturalnym następcą Nikoli Grbicia na ławce trenerskiej męskiej reprezentacji Polski. Co pan o tym sądzi?
– Michał wykonał kapitalną pracę z reprezentacją Niemiec, a awans do ćwierćfinału igrzysk został bardzo wysoko oceniony przez niemiecką Federację. Znakomicie odnajduje się również w pracy klubowej w Zawierciu. Patrząc perspektywicznie, Michał Winiarski powinien być naturalnym kandydatem do objęcia reprezentacji Polski w niedalekiej przyszłości. Myślę, że nie jest to właściwa pora, aby snuć takie rozważania. Nikola Grbić ma podpisany kontrakt na kolejne cztery lata, a w tym czasie wiele się może wydarzyć. Nie wiemy czy Michał będzie kontynuować pracę z Niemcami, być może otrzyma szansę poprowadzenia innej reprezentacji. Poczekajmy, co nam przyniesie czas. Warto jednak pomyśleć o tym, że już najwyższy czas, aby polski trener zaczął prowadzić reprezentację Polski.
Dziwne decyzje FIVB I CEV
Wchodzimy w okres, w w którym mistrzostwa świata i Europy będą odbywały się co 2 lata, ale za to nie będzie meczów kwalifikacyjnych do igrzysk olimpijskich. To dobra zmiana czy jeszcze bardziej obciąży ona organizmy zawodników?
– Niestety, kolejne pomysły FIVB czy CEV nie sprzyjają rozwojowi siatkówki na świecie. Potrzebna nam jest jakość, a nie ilość. Ostatnie mistrzostwa świata, a także mistrzostwa Europy, rozbudowane do granic możliwości, przyniosły olbrzymią ilość meczów na skrajnie niskim poziomie przy znikomym zainteresowaniu kibiców. Granie mistrzostw świata co dwa lata obciąża dodatkowo zawodników i na pewno nie podniesie poziomu siatkówki. Brak meczów kwalifikacyjnych do igrzysk, awanse oparte na rankingu FIVB spowodują, że mocni pozostaną na zawsze w czołówce, a słabsi będą niestety coraz słabsi. Według mnie to nie ma sensu.
A jakby pan widział rozgrywki mistrzowskie pod egidą CEV i FIVB?
– Być może bardziej sensownym rozwiązaniem byłoby organizowanie imprez mistrzowskich wzorowanych na hokeju czy koszykówce. Moim zdaniem rozgrywanie imprez dywizji A, B i C z awansami i spadkami jest bardziej motywujące i atrakcyjne. Co ciekawe, taki system funkcjonuje w Europie w siatkówce, gdzie CEV prowadzi rozgrywki Silver League i Golden League. Zwycięzca Golden League startuje w światowym turnieju kwalifikacyjnym do Ligi Narodów. Niestety FIVB ma inne spojrzenie na rozwój siatkówki. Jeszcze gorzej sytuacja będzie przedstawiać się w grupach młodzieżowych. Podobny system awansów oparty na rankingu bez turniejów kwalifikacyjnych do mistrzostw Europy czy świata spowoduje załamanie systemu szkolenia w wielu krajach, głównie tych niżej notowanych w rankingu. My trenerzy doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, niestety – władze FIVB czy CEV ignorują nasze opinie i sugestie. W sporcie młodzieżowym każda kolejna grupa szkoleniowa ma inny potencjał i niezwykle ważne jest uczestnictwo w oficjalnych turniejach kwalifikacyjnych i mistrzowskich. Żadne państwo nie będzie wspierać finansowo reprezentacji młodzieżowej, która będzie grać wyłącznie w turniejach towarzyskich.
Zobacz również:
Grzegorz Ryś: Jeden set dobrej gry to trochę za mało
źródło: inf. własna