– Byliśmy źli na siebie, że mieliśmy 4 piłki setowe i popsuliśmy 4 zagrywki, oddając punkty przeciwnikowi. Na szczęście ostatecznie dzięki blokowi udało nam się wygrać 30:28. Wtedy byliśmy już tak naładowani, że czwartego seta wygraliśmy dosyć łatwo – powiedział po awansie do finału I ligi rozgrywający BBTS-u Bielsko-Biała, Szymon Bereza.
6 kroków do finału
Aż sześciu meczów potrzebowaliście, aby przebić się w play-off przez ćwierćfinały i półfinały. Przyzna pan, że dużo zdrowia musieliście zostawić na parkiecie, aby znaleźć się w finale?
Szymon Bereza: – Na pewno tak. Rozegraliśmy ciężki ćwierćfinał z drużyną z Kluczborka. Wprawdzie zaczęliśmy go zwycięstwem 3:0, ale w Kluczborku przegraliśmy 2:3, a potem u siebie zwyciężyliśmy 3:2, co już kosztowało nas dużo sił. W półfinale wygraliśmy pierwszy mecz w Chełmie, ale u siebie zagraliśmy źle. Arka wyrównała losy rywalizacji, więc już na następny dzień musieliśmy wyruszyć w podróż do Chełma. Czasu na regenerację praktycznie w ogóle nie było, ale jakoś udało nam się wygrać. W półfinale żadna z drużyn nie odniosła zwycięstwa u siebie, więc nie wiem czy kibice byli usatysfakcjonowani. Ale do Chełma nasi kibice też pojechali nas wspierać. Cieszę się, że mogliśmy sprawić im radość i wygrać to decydujące spotkanie.
A z czego pana zdaniem wynikało to, że własna hala w tej półfinałowej rywalizacji nie była atutem?
– Ciężko powiedzieć. Myślę, że świetni są kibice zarówno w Chełmie, jak i w Bielsku-Białej, więc ich doping powinien sprzyjać, a jednak tak nie było. Myślę, że kluczowa była dyspozycja dnia, a nie przewaga własnego parkietu. Cieszę się, że nasi kibice dopingowali nas w Chełmie. Na pewno bardzo nam pomogli. Czuć było ich wsparcie. Mimo że przegraliśmy pierwszego seta, to czując ich doping, potrafiliśmy się podnieść i wygrać 3 kolejne.
Blokiem złamali rywali
W tym sobotnim meczu w Chełmie kluczowy okazał się trzeci set?
– Myślę, że w tym secie złamaliśmy rywali z Chełma. Chociaż jak po meczu oglądaliśmy wideo, to widzieliśmy, że przy stanie 25:24 był as serwisowy Adriana Kopija, a sędzia pokazał aut. Niestety, w półfinałach nie ma challenge’ów, więc nie mogliśmy tego sprawdzić. Trochę byliśmy źli na siebie, że mieliśmy w tym secie 4 piłki setowe i popsuliśmy 4 zagrywki, oddając punkty przeciwnikowi. Na szczęście ostatecznie dzięki blokowi udało nam się wygrać 30:28. Wtedy byliśmy już tak naładowani, że czwartego seta wygraliśmy dosyć łatwo.
A kluczowe też było to, że w tym meczu mieliście prawdziwego lidera w postaci Szymona Romacia?
– Na pewno Szymon zagrał bardzo dobry mecz, ale nie jest tak, że samodzielnie go wygrał, bo dobrze przyjmowaliśmy, skutecznie atakowaliśmy, mieliśmy dużo punktowych bloków, więc bardziej upatrywałbym roli całego zespołu w tym zwycięstwie. Każdy z nas dołożył do niego cegiełkę.
Już sam awans do finału jest dla was dużym sukcesem, patrząc chociażby przez pryzmat tego, jak układała się dla was runda zasadnicza?
– Trener przygotowuje zespół na najważniejsze mecze w play-off. Nie zawsze trzeba grać świetnie w rundzie zasadniczej, żeby dobrze pokazać się w play-off. My jesteśmy żywym tego przykładem, bo w sezonie zasadniczym nie udało nam się wygrać z drużyną z Chełma, a w półfinale pokonaliśmy ją dwukrotnie. Na pewno awans do finału jest dla nas dużym sukcesem. Przed sezonem mieliśmy pewien założony cel, a ten finał jest nawet trochę ponad ten cel, więc jesteśmy bardzo zadowoleni. Bardzo cieszę się, że zaprocentowała praca, którą wykonywaliśmy na treningach przez cały sezon.
Postraszą faworyta?
Starczy wam sił, aby w finale postawić się MKS-owi Będzin?
– Jest to bardzo ciężkie pytanie. Oczywiście, damy z siebie wszystko. A czy to wystarczy na drużynę z Będzina? Tego nie wiem. To jest sport, więc ktoś musi wygrać, a ktoś musi przegrać. Czasu na regenrację mamy bardzo mało, ale finały trzeba pociągnąć z serducha i z wątroby.
Można powiedzieć, że w finale większa presja będzie po stronie będzinian, a wy już nic nie musicie, tylko możecie?
– Właśnie to może zadziałać na naszą korzyść. Drużyna z Będzina ma straszne parcie na awans. My aż takiego nie mamy, więc możemy do finałowych spotkań podejść ze spokojniejszą głową. Może dzięki temu łatwiej będzie nam się grało, może będziemy podejmować dzięki temu lepsze decyzje. Jesteśmy w stanie nawiązać walkę z MKS-em, ale też go pokonać.
A historia pokazała już kilkukrotnie, że w finałach często faworyci przegrywali…
– Dokładnie. To jest sport, więc wszystko może się wydarzyć. Zrobimy wszystko, aby tę rywalizację rozstrzygnąć na swoją korzyść.
Zobacz również:
Bartosz Fijałek: Nie chcemy wracać do Chełma
źródło: inf. własna