Obecny sezon w wykonaniu Asseco Resovii Rzeszów jest pełen wzlotów i upadków. Sporych nerwów przysporzył drużynie i kibicom również Paweł Zatorski, kiedy przez kilka tygodni nie pojawiał się na boisku. Jak się okazuje, sytuacja była bardziej poważna, niż komukolwiek się wydawało i reprezentant Polski przeszedł chwile grozy.
Niepewna diagnoza
Zatorski nie był pierwszym reprezentantem Polski zmagającym się wówczas z kontuzją. Jego sytuacja okazała się jednak o tyle skomplikowana, że niegroźnie wyglądająca z boku kontuzja biodra, mogła okazać się tragiczna w skutkach. Przez dłuższy czas sam nie wiedział tak naprawdę w czym leży problem. – Walczę z urazem biodra i próbuję zdiagnozować problem. Niestety, jestem kolejnym przypadkiem przeżywającym spore perturbacje i próbującym wrócić do pełnej sprawności w tym szalonym sezonie. Mam nadzieję, że do zobaczenia niebawem – napisał wtedy na swoich mediach społecznościowych.
Chwile grozy
Pomimo pozytywnego nastawienia, okazało się, że lekarze są sceptyczni co do dalszego leczenie kontuzji libero. – Tak naprawdę na początku nie wiedziałem, czy w ogóle wrócę na boisko, bo pierwsze diagnozy lekarzy były bardzo brutalne i bardzo mnie wystraszyły. – przyznał w rozmowie ze sport.pl Zatorski. – Po kilku kolejnych zastrzykach czułem, że nastąpiła minimalna poprawa, co już mnie cieszyło. Potem nastąpił przełom i byłem w stanie dołączyć do zespołu. – wspomina z ulgą.
To nie koniec
Poprawa sytuacji zdrowotnej libero nie oznacza końca leczenia. Kontuzje bioder są wyjątkowo długotrwałe, a z uwagi na ich ciągłe obciążenie – wymagają długiego nadzoru lekarskiego. – Czeka mnie na pewno długa i trudna walka, by może nie tyle być w pełni sprawnym, co by nie odczuwać jakiegokolwiek bólu. Cieszy mnie to, że wróciłem, mogę grać i nie myśleć już tak naprawdę o tej kontuzji – dodał Zatorski. Z uwagi na ilość kontuzji wśród kadrowiczów polskiej reprezentacji, pozostaje mieć nadzieję, na szybki powrót do pełnej sprawności bez bólu naszego kluczowego libero.
Zobacz również:
źródło: sport.pl