– Są rzeczy, nad którymi muszę jeszcze popracować i je udoskonalić, ale również takie, z których jestem zadowolony. Na tej pozycji trenuję od dwóch miesięcy, także każda minuta spędzona na parkiecie jako przyjmujący jest dla mnie mega fajnym i bardzo cennym doświadczeniem – powiedział Damian Czetowicz po zwycięstwie Visły z KPS-em Siedlce.
Udany rewanż Visły
Mimo że KPS nie ma już szans na awans do play-off, to mocno postawił się wam w Bydgoszczy (https://siatka.org/pokaz/relacja-z-meczu-bks-visla-proline-bydgoszcz-psg-kps-siedlce/). Wykorzystał wasze problemy i był o seta od zwycięstwa. Tak zaciętego spotkania się pan spodziewał?
Damian Czetowicz: – Każdy z nas spodziewał się ciężkiego spotkania i zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie to mecz „na chodzonego”. Poza tym drużyna z Siedlec pokazała już w trakcie sezonu zasadniczego, że potrafi dobrze grać w siatkówkę, zwłaszcza we własnej hali, która jest jej bardzo dużym atutem. Sami niestety musieliśmy uznać wyższość tego rywala w pierwszej rundzie, przegrywając 1:3 w Siedlcach.
Przegrywaliście już 1:2, ale pokazaliście charakter. Co zaważyło na tym, że odwróciliście losy spotkania? W końcówce tie-breaka dała o sobie znać większa pewność siebie zbudowana przez wcześniejsze wygrane?
– Ciężko stwierdzić, co dokładnie zaważyło o losach spotkania, ale na pewno od czwartego seta zaczęliśmy w mojej opinii popełniać trochę mniej błędów, a za to drużyna z Siedlec zaczęła się częściej mylić. Poza tym w naszym zespole doszło do pewnych rotacji, co też mogło być przyczyną naszej lepszej gry.
Z rozgrywającego stał się przyjmującym
W tym meczu wystąpił pan na zmienionej pozycji. Duże to było dla pana wyzwanie? Jak panu się grało?
– Nie lubię oceniać samego siebie. Raczej ocenę pozostawiam innym, ale uważam, że grało mi się całkiem przyzwoicie. Są rzeczy, nad którymi muszę jeszcze popracować i je udoskonalić, ale również takie, z których jestem zadowolony. Na tej pozycji trenuję od dwóch miesięcy, także każda minuta spędzona na parkiecie jako przyjmujący jest dla mnie mega fajnym i bardzo cennym doświadczeniem.
Wciąż walczycie o czwarte miejsce na koniec rundy zasadniczej. Duże ma to dla was znaczenie? Handicap przewagi własnego parkietu w pierwszej rundzie play-off może mieć duże znaczenie?
– Walczymy o to, żeby uplasować się na jak najwyższym miejscu w ligowej tabeli. Czy ma to dla nas duże znaczenie? Myślę, że każdy z nas wolałby rozegrać w swojej hali mecze, które będą decydowały o tym, kto awansuje do kolejnej rundy w play-off.
Chcą namieszać w play-off
Jesteście jednym z równiej grających zespołów w drugiej części rundy zasadniczej. Rozbudziło to w was apetyt na namieszanie w play-off?
– Na pewno ilość zwycięstw w drugiej rundzie zbudowała pewność siebie zarówno całego zespołu, jak i nas samych. Wydaje mi się, że każdy, kto znajdzie się w play-off, bez względu na to, z którego miejsca w nich wystartuje, będzie chciał namieszać i zrobić wszystko, żeby wygrywać i zajść jak najdalej jest to możliwe.
Przed wami wyjazd do Nowej Soli. Tam nie jeden faworyt zgubił już punkty. Jakiej potyczki się spodziewacie i co może być kluczem do tego, abyście podtrzymali zwycięską passę?
– Chyba nie ma złotego środka na zwycięstwo czy klucza, aby utrzymać zwycięską passę. Myślę, że znaczącą rzeczą będzie trzymanie taktyki, którą sztab nakreśli nam na mecz w Nowej Soli, a co przyniesie mecz, to zobaczymy. Na pewno nastawiamy się na ciężki bój o punkty na trudnym terenie.
Zobacz również
Mikołaj Słotarski: Ciężko nie zerkać w tabelę
źródło: inf. własna