– Myślę, że jesteśmy mocniejszą drużyną. Patrząc na sezon, który za nami, pokazaliśmy, że jesteśmy mocni. Trener też jest odpowiedni, potrafi wykorzystać cały nasz skład. Rotuje nami, każdemu daje możliwość gry. Dzięki temu, kiedy jakieś spotkanie początkowo nie zaczyna się tak, jakby chciał, dokonuje zmian i w meczu dochodzi do zmiany o 180 stopni – ze stanu 0:2 wychodzimy 3:2 i wygrywamy starcie – powiedział w rozmowie z Sarą Kalisz z TVP Sport Kamil Semeniuk, przyjmujący reprezentacji Polski oraz Sir Susy Vim Perugia.
BETONOWE POCZĄTKI
Siatkarskie początki Kamila Semeniuka wcale nie były oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Przyjmujący w przeszłości pierwsze kroki stawiał na betonowym boisku wraz z bratem. Po ukończeniu gimnazjum siatkarskiego pojawiły się długie rozmyślania nad dalszą drogą, wszak w Kędzierzynie-Koźlu nie było wówczas liceum siatkarskiego. – Teraz uśmiecham się, myśląc o betonowym boisku. To były niezapomnienie chwile. Początki kontaktu z siatkówką to głównie nauka płynąca od brata – pokazywał mi podstawowe elementy, każde odbicie palcami czy sposobem dolnym. Był moim pierwszym trenerem. Boisko betonowe mieściło się przed naszym blokiem, więc spędzaliśmy tam dużo czasu. Do tego mieliśmy własną siatkę, więc nie byliśmy od nikogo zależni – decydowaliśmy z kim i kiedy gramy. Dziś wydaje mi się, że kolana dzięki betonowi były lepiej przygotowane na to, co je czekało w kolejnych latach – mówił w rozmowie z Sarą Kalisz na łamach sport.tvp.pl Kamil Semeniuk, przyjmujący reprezentacji Polski oraz Sir Susy Vim Perugia.
NADAL TEN SAM CZŁOWIEK
Kariera 27-latka zaczęła zdecydowanie nabierać tempa po sezonie spędzonym w Aluronie CMC Warcie Zawiercie. Powrót do Kędzierzyna-Koźla po roku spędzonym na wypożyczeniu sprawił wraz z czasem, że polski zawodnik pod wodzą Nikoli Grbicia zaczął regularnie grać w pierwszej szóstce, co finalnie zwieńczone zostało dwoma mistrzostwami Ligi Mistrzów, w tym jednym tytułem MVP tych rozgrywek. Status Semeniuka zdecydowanie wzrósł do roli gwiazdy, zainteresowanie innymi klubami również było wielkie. – Gdzie ja gwiazdą (śmiech)!? Jestem zwykłym kędzierzynianinem, nigdy nie poczułem się gwiazdą. Fajnie było jednak być szóstkowym zawodnikiem ZAKSY. Wychodziłem na boisko, a na trybunach byli moi znajomi, rodzina… Mało który zawodnik ma możliwość gry w rodzinnym mieście. Czułem się naprawdę komfortowo, byłem troszeczkę pod parasolem ochronnym. Kiedy zagrałem gorszy mecz, znajomi pocieszali mnie, że nic się nie stało, gdy wiedzieliśmy się po starciach na mieście. To był mój bufor bezpieczeństwa. Gwiazdą jednak nigdy się nie czułem. Miałem radość z tego, że po prostu mogę grać jako podstawowy zawodnik – przyznał polski przyjmujący.
DŁUGI NAMYSŁ
Od sezonu 2022/2023 Kamil Semeniuk reprezentuje barwy drużyny z Perugii. Oferta włoskiego klubu nie była jednak jedyną, bowiem mistrz Europy przyznał, że pojawiła się chociażby propozycja z Rosji.
– Pierwszą decyzją było Biełogorie Biełgorod. To tam miałem się udać razem z jednym z trenerów. Gdy wybierałem kierunek rosyjski, już wtedy pojawiła się oferta z Perugii. Po długich naradach z rodziną, agentem i narzeczoną, zastanawianiu się, co jest dla mnie najbezpieczniejszym i najlepszym wyborem, podjęliśmy decyzję. Wiedziałem, że muszę wybrać klub, w którym się odnajdę, i w którym pierwszy sezon będzie bezpieczny, bo nie rzucę się od razu na głęboką wodę. Wtedy Perugia wydawała mi się drużyną, wobec której oczekiwania są niesamowite. Grali w niej najlepsi z najlepszych. Pierwszym wyborem był więc Biełgorod. Plan na drużynę był bardzo dobry, finansowo wszystko się spinało, a kontrakt był na dwa lata. Pierwszy sezon miał być badawczy, a w drugim miałem dać więcej od siebie i grać o medale. Sytuacja, która później wyniknęła, sprawiła, że nie wyobrażałem sobie, by finalnie tam występować. Została mi więc opcja włoska lub pozostanie w Kędzierzynie-Koźlu. Znów więc nastąpiły długie narady. Pojawiały się momenty, w których byłem przekonany do Perugii, by po rozmowie z narzeczoną dojść do wniosku, że w Kędzierzynie jest fajnie (śmiech). Ostatecznie wszystko poszło jednak w drugą stronę. Naprawdę długo o tym rozmawialiśmy. Po Pucharze Polski zapadła finalna decyzja. Wiedziałem, że to skok na naprawdę głęboką wodę. Kto jednak nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Z perspektywy myślę, że gdybym nie wybrał tego klubu, później plułbym sobie w brodę, że się przestraszyłem i zostałem w Kędzierzynie-Koźlu. Nie mówię oczywiście, że gdybym wybrał tę drugą opcję, nie byłoby fajnie, ale teraz, jak już jestem drugi sezon we Włoszech, wiem, że podjąłbym tę samą decyzję – skomentował sagę transferową mającą miejsce jeszcze przed wywalczeniem drugiego złota Ligi Mistrzów Kamil Semeniuk.
POWODY, DLA KTÓRYCH W PARYŻU MA BYĆ INACZEJ
W kontekście reprezentacji Polski całe środowisko, poczynając od drużyny, a kończąc na kibicach, zwraca już kierunek swoich oczu na igrzyska olimpijskie w Paryżu, do których powoli można rozpocząć odliczanie. Apetyty są jeszcze większe po kapitalnym sezonie reprezentacyjnym, w którym podopieczni Nikoli Grbicia sięgnęli po złoto Ligi Narodów, mistrzostw Europy oraz kwalifikację olimpijską. – Myślę, że jesteśmy mocniejszą drużyną. Patrząc na sezon, który za nami, pokazaliśmy, że jesteśmy mocni. Trener też jest odpowiedni, potrafi wykorzystać cały nasz skład. Rotuje nami, każdemu daje możliwość gry. Dzięki temu, kiedy jakieś spotkanie początkowo nie zaczyna się tak, jakby chciał, dokonuje zmian i w meczu dochodzi do zmiany o 180 stopni – ze stanu 0:2 wychodzimy 3:2 i wygrywamy starcie. To, jak szeroką mamy reprezentację, jest naszą wielką siłą. Myślę, że każda kadra na świecie może nam zazdrościć tego, ilu mamy wybitnych zawodników. Moglibyśmy wystawić trzy, cztery drużyny na bardzo wysokim poziomie – zakończył reprezentant Sir Susy Vim Perugia.
Zobacz także:
Igrzyska olimpijskie, finał Ligi Narodów. Gdzie jeszcze zagrają mistrzowie Europy [terminarz]
źródło: inf. własna, sport.tvp.pl