Chociaż sezon klubowy nie jest nawet na półmetku, to spora część siatkarskiego środowiska żyje już igrzyskami olimpijskimi. W swoich klubach o kadrze nie zapominają reprezentanci Polski. W rozmowie z Piotrem Salakiem z RMF FM Kamil Semeniuk przyznał, że kadrowicze dostali prace domowe od Nikoli Grbicia, a także zdradził, że jak poradził sobie po poprzednich rozgrywkach klubowych, w których zgubił swój styl gry.
DOBRY, ALE NIE NAJLEPSZY
Kamil Semeniuk w poprzednim sezonie miał swoje wzloty i upadki. Jego Sir Safety Perugia po świetnym sezonie zasadniczym, w najważniejszym momencie nie poradziła sobie najlepiej i nie zakwalifikowała się do czołowej czwórki Serie A. Słabszy okres miał również przyjmujący, ale zdecydowanie lepiej radził sobie już w rozgrywkach reprezentacyjnych. – To na pewno nie był mój najlepszy rok w karierze. Był dobry, ale miałem lepsze sezony w moim wykonaniu. Udało się osiągnąć fajne sukcesy – klubowe, ale przede wszystkim reprezentacyjne – wspominał siatkarz.
Udało mu się odbywać w kadrze i pod koniec sezonu pokazywał się już ze swojej najlepszej strony. – Naszą siłą jest nasz zespół. Mamy mocną drużynę, nie tylko tę, którą widać na parkiecie, ale też tych w kwadracie dla rezerwowych. Trener bardzo dobrze potrafi tym dysponować i nie raz był w stanie odwracać losy spotkania właśnie dzięki zmianom – podkreślił Semeniuk. W zakończonym sezonie biało-czerwoni zgarnęli wszystko – od złota Ligi Narodów i mistrzostw Europy, po olimpijską kwalifikację.
Wujko-ojciec
Ogromny udział w odbudowie Semeniuka miał Nikola Grbić. To on poświęcił mu czas i dał odpowiedni kredyt zaufania, który przyjmujący spłacił. – Traktuję go jako wujko-ojca. W tym sezonie naprawdę mi pomógł. Dał mi ogromne zaufanie i możliwość, żebym się sportowo odbudował. Sezon klubowy zakończyłem mizernie. Rezultaty i moja gra gdzieś się zapodziała, a dzięki trenerowi mogłem się odbudować i wrócić na właściwe tory – opisywał przyjmujący polskiej kadry.
Nie wspomina on dobrze poprzedniego sezonu klubowego, ale udało mu się go już odpowiednio przeanalizować. – Ja sam się zagubiłem w swoim stylu gry, zacząłem niepotrzebnie kombinować. Popadałem w paranoje, kiedy nie wychodził mi jeden mecz, to próbowałem diametralnie zmieniać swój styl gry. To nie było dobrym pomysłem, bo czasem gorsze dni się zdarzają i to jest normalne. Myślę, że atmosfera, pierwsza porażka w naszym klubie nie została za dobrze przyjęta i sama atmosfera zaczęła “siadać” – zdradził Semeniuk.
PRACA DOMOWA
Chociaż do startu sezonu kadrowego jeszcze kilka miesięcy, to tuż po zakończeniu poprzedniego reprezentanci Polski dostali zadania… domowe. – Po ostatnim meczu w Chinach dostaliśmy lekcję do odrobienia w trakcie sezonu klubowego. Dostał je każdy z zawodników, żeby pracować w trakcie sezonu klubowego i cały czas się rozwijać. Na kolejne zgrupowanie te zadania muszą zostać odrobione, mamy przyjechać przygotowani, z odrobionymi lekcjami, żebyśmy mogli pracować już tylko pod kątem igrzysk olimpijskich – mówił Semeniuk i dodał: – Chodzi o to, żebyśmy szlifowali elementy typowo siatkarskie: przyjęcie, zagrywka czy przemieszczanie się w obronie – wyjaśnił przyjmujący reprezentacji Polski. W nadchodzącym sezonie reprezentacyjnym biało-czerwonych czeka Liga Narodów, której finały dobędą się w Łodzi, a następnie wyczekane igrzyska olimpijski.
źródło: rmf24.pl