Kilka lat temu na łamach naszego serwisu w cyklu „Skazani na sukces” rozmawialiśmy z młodymi, utalentowanymi zawodniczkami i zawodnikami. Nastał czas na reaktywację naszego cyklu. Pierwszym bohaterem po powrocie cyklu jest libero KGHM Cuprum Lubin, Maksymilian Granieczny.
początki
Z tego, co przeczytałam siatkówka wcale nie była twoim pierwszym wyborem, jeżeli chodzi o dyscyplinę sportową. Kiedy jednak poczułeś, że siatkówka to jest to, z czym chcesz wiązać swoją przyszłość? Kto najbardziej zaszczepił w tobie miłość do siatkówki?
Maksymilian Granieczny: – Tak, siatkówka wcale nie była moim pierwszym wyborem. W wieku pięciu lat zacząłem trenować gimnastykę sportową, ale po paru latach wiedziałem, że nie będę chciał związać z nią swojej przyszłości. Siatkówka towarzyszyła mi już od najmłodszych lat. Moi rodzice raz w tygodniu zabierali mnie do sali gimnastycznej, gdzie ze znajomymi zbierali się i amatorsko grali w siatkówkę, a ja się przyglądałem. Oprócz tego mój starszy brat trenował tę dyscyplinę. Ja jeździłem na jego turnieje i kibicowałem mu. Później nie chciałem już tylko kibicować, tylko tak jak on być na boisku i grać. W wieku 9 lat zacząłem trenować i od razu poczułem, że chcę aby siatkówka towarzyszyła mi jeszcze długo w przyszłości. Tak więc, miłość do siatkówki zaszczepili we mnie rodzice i brat.
Wcześniej uprawiałeś gimnastykę sportową pod okiem trenera Blanika. Na ile treningi gimnastyczne pomogły tobie przygotować ciało do stricte zajęć siatkarskich?
– Gimnastykę sportową trenowałem pod okiem jednego z najlepszych trenerów w Polsce. Dzięki temu moje ciało było bardzo dobrze przygotowane do jakichkolwiek nowych aktywności. Dużo łatwiej było mi uczyć się grać w siatkówkę.
Akademia
Swoje siatkarskie umiejętności szlifowałeś w Akademii Jastrzębskiego Węgla. Na ile fakt, że miałeś dość blisko do domu pomógł ci poradzić sobie z emocjami związanymi z rozłąką z bliskimi i życiem w akademiku?
– Fakt, że nie miałem daleko do domu i co weekend mogłem do niego wracać na pewno dużo ułatwiał. Najtrudniejszy był pierwszy rok, gdy jeszcze miałem 12 lat i musiałem się do tego wszystkiego przyzwyczaić, później stało się to już normalne.
Jak wspominasz czas spędzony w Akademii i co najbardziej z niego najbardziej zapamiętałeś?
– Czas spędzony w Akademii będę świetnie wspominał, spędziłem tam 1/3 swojego życia. Poznałem wielu świetnych ludzi, nawiązałem wiele przyjaźni, ale przede wszystkim mogłem szlifować swoje umiejętności w jednym z najlepszych (jak nie w najlepszym) młodzieżowym ośrodku siatkarskim w Polsce. Ciężko wybrać jedną rzecz, którą najbardziej zapamiętałem ale, na pewno w mojej pamięci zostaną medale mistrzostw Polski, które były zwieńczeniem naszej pracy i dobrych relacji, które budowaliśmy przez lata.
czerpać z gwiazd
Dość szybko dostałeś się do pierwszej drużyny Jastrzębskiego Węgla. Trudno było tobie, jako bardzo młodemu zawodnikowi wejść do szatni pełnej znakomitych zawodników jak Jurij Gladyr, Kuba Popiwczak, Ben Toniutti i inni? Jakie emocje towarzyszyły ci na początku?
– Bycie w jednej drużynie i trenowanie z takim świetnymi zawodnikami, jacy są w Jastrzębskim Węglu było dla mnie czymś niesamowitym. Bardzo się z tego cieszyłem, a fakt, że we wcześniejszych latach miałem już okazje pojawiać się na treningach pierwszej drużyny, pomógł mi się szybko zaaklimatyzować. Do tego mogłem liczyć na wsparcie ze strony kolegów z drużyny w każdej sytuacji. Myślę, że nie mogłem sobie lepiej wymarzyć pierwszego roku w seniorskiej siatkówce.
Czytałam, że bardzo dużo czasu spędzałeś zwłaszcza z Jurijem Gladyrem, byliście nawet w jednym pokoju. Czego nauczyłeś się od doświadczonych kolegów, takich jak właśnie Jurij czy Kuba Popiwczak, który podobnie jak ty wchodził do zespołu jaki bardzo młody zawodnik?
– Tak, z Yurim byliśmy w pokoju, dużo rozmawialiśmy i mogłem liczyć na wiele wskazówek z jego strony, podobnie jak ze strony Kuby Popiwczaka. Ilekroć byłem na treningu, to coś było u mnie do poprawy, dzięki czemu na każdy kolejny trening przychodziłem z motywacją i chęcią poprawienia się, bycia lepszym niż poprzedniego dnia. Myślę, że głownie tego nauczyłem się od starszych zawodników. Niezależnie od dnia wszyscy działali na 100% i każdy każdego nawzajem motywował. O niektórych rzeczach nikt nie musiał mi mówić wprost, tylko sam będąc na treningach uczyłem się, jak istotna jest etyka i atmosfera pracy, wymaganie od siebie samego czasem nawet więcej, niż jest to możliwe. Tego, jak ważne jest nie tylko to, co dzieje się na treningu, ale i poza nim (przychodzenie przed treningiem, lub pozostawanie po, wykonywanie dodatkowych powtórzeń, odżywianie, regeneracja itp.). Ten jeden rok naprawdę wiele mi dał i trochę szczerzej „otworzył oczy” na siatkówkę.
Poza treningami, meczami i wyjazdami miałeś także na głowie naukę. Trudno było to wszystko pogodzić, zwłaszcza w klasie maturalnej?
– Tak, nie było to proste. Na naukę nie miałem za wiele czasu, dużo lekcji mnie omijało. Na szczęście, nigdy nie miałem większych problemów z nauką. W ostatniej klasie liceum głownie sam musiałem się przygotowywać do matury, ale dzięki pomocy szkoły i nauczycieli mogłem sobie z tym wszystkim poradzić i dobrze ją zdać. Akurat termin testów maturalnych nałożył się na czas meczów o mistrzostwo PlusLigi. Jednego wieczoru graliśmy mecz, a następnego ranka miałem maturę. Cieszę się, że to wszystko udało mi się pogodzić. Na szczęście do Kędzierzyna-Koźla nie było daleko.
Czy od momentu, kiedy zdecydowałeś się na siatkówkę z racji warunków fizycznych wiązałeś swoją grę z pozycją libero, czy jednak marzyła ci się gra w innej boiskowej roli?
– Kiedy zaczynałem swoją przygodę z siatkówką, marzyła mi się pozycja przyjmującego, jednak wzrost szybko mnie zweryfikował. Myślę, że każdy kto zaczynał, bardziej myślał o atakowaniu i zagrywaniu, niż o przyjmowaniu i bronieniu piłek. Już od najmłodszych lat, byłem stawiany na pozycji libero. Na początku jeszcze miałem nadzieję ,że urosnę, ale z wiekiem zrozumiałem, że ta pozycja na której gram, jest dla mnie idealna. Bardzo cieszy mnie to co robię, a granie na pozycji libero sprawia mi wiele radości.
zmiany na plus?
W tym sezonie Jastrzębski Węgiel zamieniłeś na Cuprum Lubin i niewątpliwie masz więcej szans do grania. Czy na chwilę obecną możesz już powiedzieć, że to była dobra decyzja?
– Jestem bardzo zadowolony z mojej decyzji, cieszę się z szans, które dostaje i staram się je jak najlepiej wykorzystać. Jest mi tu dobrze i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.
Zobacz również:
Granieczny zagra w Lubinie
Czy jest jakaś osoba, na której się wzorujesz, o której możesz powiedzieć, że jest dla ciebie idolem?
– Wzoruję się na wielu zawodnikach. Uważam, że od każdego mogę się czegoś nauczyć zarówno pod względem typowo sportowym, ale też pozasportowym. Grając w Jastrzębskim Węglu mogłem obserwować Kubę Popiwczaka, starałem się naśladować jego ruchy. Od innych zawodników także mogę uczyć się różnych rzeczy, tutaj w Cuprum Lubin także.
Gdybyś miał wymienić trzy cechy charakteru najbardziej opisujące twoją osobę, co by to było?
– Ciężko pracujący, ambitny, dążący do celu
Jakie jest twoje największe sportowe marzenie?
– Jeśli chodzi o te największe marzenie, jest to medal igrzysk olimpijskich, najlepiej oczywiście złoty. Są też inne mniejsze marzenia, ale złoto olimpijskie to coś najcenniejszego.
źródło: inf. własna