Złote medale Ligi Narodów zawisły na szyjach polskiej kadry. W finale podopieczni Nikoli Grbicia pokonali 3:1 kadrę Amerykanów, choć nie było łatwo. – Spodziewaliśmy się trudnego boju i nawet prowadząc kilkoma punktami, wiedzieliśmy, że Amerykanie są groźni i pokazali nie raz, że potrafią wracać z takich sytuacji – mówił po finałowym starciu libero polskiego zespołu, Paweł Zatorski.
PO RAZ DRUGI
Niewielu siatkarzy aktualnej reprezentacji Polski zna smak medalu z 2012 roku, kiedy w Sofii polska kadra wygrywała wtedy jeszcze Ligę Światową. Jednym z tych, którzy pamiętają tamten sukces jest Paweł Zatorski. – W Sofii, w 2012 roku odegrałem inną rolę. Wtedy musiałem swoje, kilka lat odsiedzieć i to wówczas drugi libero nie był nawet w czternastce, tylko siedział za bandami. W tej chwili staramy się z Bartkiem Kurkiem i Grześkiem Łomaczem, przekazać to doświadczenie młodszym kolegom, tłumacząc, że warto czekać na swój moment, nie warto się podłamywać, a wytrwale czekać na swoją kolej, dając z siebie wszystko na treningach. Świetnie pokazał to w meczu finałowym Tomek Fornal, który w tym turnieju nie miał możliwości odegrania jakiejś większej roli, a w finale wszedł, pomógł w fantastyczny sposób i między innymi dzięki niemu mamy to zwycięstwo i złoto – opowiadał libero polskiej kadry, chwaląc swojego kolegę z drużyny.
Podobnie jak w Sofii, tak i teraz w Gdańsku Polacy w finale pokonali reprezentację Stanów Zjednoczonych. – Amerykanie byli najsilniejszym zespołem. Pokonali w półfinale Włochów, którzy są mistrzami świata, którzy tak naprawdę od dwóch lat są naprawdę bardzo dobrzy. Po przejęciu przez trenera Ferdinando De Giorgiego grają fantastyczną siatkówkę. Dlatego też spodziewaliśmy się trudnego boju i nawet prowadząc kilkoma punktami, wiedzieliśmy, że Amerykanie są groźni i pokazali nie raz, że potrafią wracać z takich sytuacji – wspominał Paweł Zatorski.
MVP DLA LIBERO
Po turnieju finałowym tradycyjnie wybrano drużynę marzeń, a znalazł się w niej Paweł Zatorski, który odebrał wyróżnienia dla najlepszego libero, a także MVP rywalizacji w Gdańsku. – Nagrody indywidualne, to miła niespodzianka dla nas. Jednak nikt z nas przed turniejem, ani w jego trakcie, czy nawet po finale nie zastanawia się czy dostanie nagrodę indywidualną bardziej czekamy na moment wręczenia złotego medalu i zwieńczenia pracy całego zespołu, którą wykonaliśmy – przyznał wprost libero i dodał: – Medale są dla nas ważniejsze, podobnie jak te wszystkie piękne chwile spędzone przy kibicach. To daje nam dużo, dużo siły i są naszą wielką przewagą zawsze, kiedy gramy w Polsce. To jest dla nas najważniejsze – chwalił kibiców polskiej kadry Zatorski.
Nie przywiązuje on zbytniej wagi do wyróżnienia, które otrzymał. – To była wielka niespodzianka dla mnie. Jednak tak jak powiedziałem wcześniej, zdecydowanie bardziej poniósł mnie moment wzniesienia pucharu, odebrania medalu, czy w ogóle samego zwycięstwa, odsłuchania hymnu narodowego przy takiej ilości kibiców. To jest spełnienie marzeń z dzieciństwa. Każdy mecz reprezentacji, bez względu na to czy grany w Polsce, czy na Filipinach, wszędzie są nasi kibice, a dla mnie to są marzenia, które spełniam codziennie. Uważam się za prawdziwego szczęściarza – zapewnił Paweł Zatorski.
Zobacz również:
Aleksander Śliwka: To dla mnie ogromne wyróżnienie
źródło: inf. własna