– Większość z nas, nie tylko kadrowiczów, rzadko ma trening czy mecz, w którym czuje się idealnie, nic nas nie boli. FIVB podjęło decyzję o wielu turniejach w Azji i u mężczyzn, i u kobiet. Pewnie przeżyjemy miesiąc albo dwa z jet lagiem i będziemy musieli po raz kolejny balansować na krawędzi – mówi w rozmowie z Interią Paweł Zatorski, trzykrotny medalista mistrzostw świata, libero Asseco Resovii i siatkarskiej reprezentacji Polski.
Po sezonie reprezentacyjnym właściwie nie miał pan czasu na odpoczynek. W jednym z wpisów na Instagramie po mistrzostwach świata przyznał pan, że pod względem fizycznym to balansowanie na krawędzi. Trzeba mocno uważać, by jej nie przekroczyć?
– Zdecydowanie. Większość z nas, nie tylko kadrowiczów, rzadko ma trening czy mecz, w którym czuje się idealnie, nic nas nie boli. Takie jest nasze życie, że czasu na regenerację nie ma za dużo. Spotkań jest bardzo wiele. I rzeczywiście w jakiś sposób fizycznie balansujemy. Mam nadzieję, że większość zespołów będzie trwała w zdrowiu i wyniki będą decydować się tylko na sportowy sposób.
Pan po wielu latach gry w kadrze wie, na co zwracać uwagę?
– Niby się wie, ale emocje na treningach i na meczach często są silniejsze. I ciężko się pohamować. Nawet kiedy coś boli, czasem człowiek niestety przegina. I te urazy się pogłębiają.
Reprezentacja Polski zagra w przyszłym sezonie Ligi Narodów w Japonii, Holandii i na Filipinach. FIVB nie ułatwia wam chyba życia takimi decyzjami.
– Rzeczywiście FIVB podjęło decyzję o wielu turniejach w Azji i u mężczyzn, i u kobiet. Ktoś o tym decyduje. My, zawodnicy, tak naprawdę nie możemy się wypowiadać szczególnie negatywnie na temat takich decyzji. Dlatego musimy to “brać na klatę”. Pewnie przeżyjemy miesiąc albo dwa z jet lagiem i będziemy musieli po raz kolejny balansować na krawędzi. Mam nadzieję, że nie będzie takich konsekwencji, jak choćby w poprzednim roku, gdy zdarzały się zerwane Achillesy czy poważne kontuzje.
źródło: interia.pl