– Wiedzieliśmy, że ten mecz będzie bardzo ciężki. Zespół z Radomia wywarł na nas bardzo dużą presję zagrywką, odrzucił nas od siatki i mieliśmy trochę kłopotów z wyprowadzeniem ataku, natomiast my nie mogliśmy wywrzeć tej presji na nich, nawet przy trudnych zagrywkach z naszej strony piłkę przyjmowali bardzo dobrze. Dopiero w trzecim secie udało nam się złamać linię radomian w przyjęciu i gra stała się łatwiejsza. Jestem bardzo dumny z zawodników, wywalczyliśmy jeden punkt, chociaż liczyliśmy na coś więcej we własnej hali – powiedział po sobotnim meczu w Lublinie trener Dariusz Daszkiewicz.
Dopiero tie-break rozstrzygnął spotkanie pomiędzy LUK-iem Lublin a Cerrad Eneą Czarnymi Radom. Gospodarze sobotniego pojedynku musieli uznać wyższość drużyny prowadzonej przez Jacka Nawrockiego.
– Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego meczu, bo jest to bardzo dobry zespół, szczególnie teraz po transferze Damiana Schulza stał się zespołem kompletnym. Wiedzieliśmy, że ten mecz będzie bardzo ciężki. Zespół z Radomia wywarł na nas bardzo dużą presję zagrywką, odrzucił nas od siatki i mieliśmy trochę kłopotów z wyprowadzeniem ataku, natomiast my nie mogliśmy wywrzeć tej presji na nich, nawet przy trudnych zagrywkach z naszej strony piłkę przyjmowali bardzo dobrze. Dopiero w trzecim secie udało nam się złamać linię radomian w przyjęciu i gra stała się łatwiejsza. Jestem bardzo dumny z zawodników, wywalczyliśmy jeden punkt, chociaż liczyliśmy na coś więcej we własnej hali. Niestety w tie-breaku przegraliśmy 18:20, musimy dalej pracować. Następny mecz już za kilka dni, we wtorek jedziemy do Kędzierzyna walczyć – powiedział trener Dariusz Daszkiewicz.
Czego zabrakło lublinianom według kapitana LUK-u? – Myślę, że zimnej głowy, spokoju podczas ciężkich piłek. Wiedzieliśmy, że radomianie będą ryzykowali w zagrywce. Mieliśmy dużo piłek niedokładnie przyjętych, które trzeba było zagrać cierpliwie i wykorzystać blok, może ponowić akcję. Chcieliśmy za wszelką cenę skończyć od razu te akcje, co na bloku tak solidnym, jakim dysponują radomianie było trudne. Myślę, że zabrakło cierpliwości i zaufania do siebie. Musimy się nauczyć, żebyśmy wiedzieli, że nawet jeśli piłka jest gorzej wystawiona to jest ktoś, kto ją wyasekuruje, a nie musimy atakować przy pełnym ryzyku – odpowiedział Wojciech Włodarczyk.
Po przegraniu pierwszych setów do 18 i 22 lublinianie przełamali rywali. Trzecią odsłonę gospodarze wygrali wyraźnie (25:12), zaś czwartą po walce (25:23). Tie-break grany był na przewagi, a ostatnie słowo należało do radomian. – Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu, bo na pewno radomianie są inną drużyną niż w poprzednich latach. Myślę, że sam Paweł Woicki zmienia bardzo dużo w każdej drużynie, więc spodziewaliśmy się, że on będzie dobrze kreował grę, co robił przez pierwsze dwa sety. W trzecim i czwartym odebraliśmy mu możliwość kreowania, co przełożyło się na nasz dobry wynik. W piątym secie myślę, że pojawiła się frustracja, że po dobrych zagrywkach oni byli w stanie skończyć piłki na naszym dobrym bloku i dwa asy, które przesądziły o wyniku tie-breaka – podsumował lubelski przyjmujący.
– Woli i chęci na pewno nam nie brakuje. Jest to drużyna nowa, która musi się zgrać, cały czas zapoznawać. Pokazaliśmy, że nawet przegrywając 0:2, nie zejdziemy z boiska poddając się, będziemy walczyć do końca. To nas będzie na pewno cechowało. Myślę, że to jest najważniejsze, że mamy charaktery i co by się nie działo, nie damy się złamać – podkreślił Włodarczyk. Początek sezonu będzie bardzo intensywny, zespoły nie będą miały zbyt wiele czasu na trening. Po sobotnim meczu z Czarnymi LUK we wtorek o 21:00 zagra na wyjeździe z ZAKSĄ, a już w piątek o 20:30 we własnej hali podejmą Jastrzębski Węgiel. – Wiemy, że w lidze żeby wygrać, trzeba zagrać na 100%. Nie ma znaczenia, kto z kim gra. Jeżeli ktoś nie wyjdzie skoncentrowany, to może srogo się zawieść. My na pewno będziemy jechać walczyć w kolejnych meczach, za kilka dni z ZAKSĄ, czy w piątek u nas z Jastrzębskim Węglem – stwierdził szkoleniowiec LUK-u Lublin.
źródło: LUK Lublin TV, opr. własne