– Chcę się skoncentrować na kadrze. Choć wszystko może się zdarzyć, to nawet nie sądzę, że będę mógł wrócić do pracy we Włoszech, ponieważ „kara” za łączenie pracy w klubie i kadrze wzrosła do stu tysięcy euro. To szalone – mówi w rozmowie z tvpsport.pl Nikola Grbić, szkoleniowiec reprezentacji Polski.
Jeśli ktoś powiedziałby panu przed mistrzostwami świata, że zdobędziecie srebrny medal, ucieszyłby się pan i uważałby to za ogromny sukces, czy już wtedy czułby pan niedosyt?
– Myślę, że obie odpowiedzi są poprawne. Trudno cokolwiek przewidzieć. Tego typu turnieje zawsze zależą od tego, jak przygotowane są drużyny uczestniczące. Niekiedy zawody są trudne, bo pięć, sześć zespołów gra topową siatkówkę. Innym razem, przez różne czynniki typu kontuzje czy wyczucie czasu, jest tych mocnych rywali nieco mniej. Przykład? Jeśli mistrzostwa Europy zaplanowane są po kwalifikacjach olimpijskich, na których koncentrują się wszystkie zespoły, które chcą wywalczyć awans do najważniejszej imprezy czterolecia, to na czempionat Starego Kontynentu drużyny mogą przyjechać emocjonalnie wyczerpane lub ze zmiennikami. Tym samym poziom turnieju może być nieco słabszy. Trudno jest więc przewidzieć, w jakiej formie na dane wydarzenie przybędą inne zespoły. (…)
Słyszałam też, że chce się pan skupić wyłącznie na prowadzeniu kadry. Czy ewentualny powrót do klubu jest całkowicie wykluczony?
– Tak, chcę się skoncentrować na kadrze. Choć wszystko może się zdarzyć, to nawet nie sądzę, że będę mógł wrócić do pracy we Włoszech, ponieważ „kara” za łączenie pracy w klubie i kadrze wzrosła do stu tysięcy euro. To szalone. Nie powinno być systemu kar. Jeśli chce się zatrudnić trenera reprezentacji, powinno się zatrudnić trenera reprezentacji. To decyzja klubu. Nie zmienia to faktu, że to nie jest już mój problem. Moim zamysłem jest to, by przez kolejny rok nie zajmować się klubem.
źródło: sport.tvp.pl