Po wywalczeniu wicemistrzostwa świata, polscy siatkarze będą dążyli do zdobycia upragnionych medali olimpijskich. Na igrzyska w Paryżu trzeba się jednak wcześniej dostać. Jak wyglądają zasady kwalifikacji? Będzie w nich mniej grania, a ich układ wydaje się być korzystny dla biało-czerwonych.
Światowa federacja od dłuższego czasu dąży do odchudzenia siatkarskiego kalendarza. Jednym ze sposobów na zmniejszenie liczby spotkań w sezonie jest zmiana zasad kwalifikacji olimpijskich. Jeszcze przed igrzyskami w Tokio odbywały się turnieje interkontynentalne oraz kontynentalne, które wyłoniły dwunastu uczestników olimpijskich zmagań. Teraz zrezygnowano z tych drugich.
Pierwszy etap walki o Paryż będzie składał się z turniejów światowych (30 września – 8 października). Wezmą w nich udział 24 drużyny, sklasyfikowane najwyżej w światowym rankingu. Awans z każdego z trzech turniejów wywalczą po dwie najlepsze ekipy.
Pozostałe miejsca zostaną rozdane reprezentacjom z najwyższymi miejscami w rankingu FIVB na dzień 24 kwietnia 2024 roku. Tutaj jest jedno „ale” – pierwszeństwo będą mieć kontynenty, które nie zakwalifikowały jeszcze żadnej drużyny. Pewne miejsce w zmaganiach kobiet i mężczyzn mają gospodarze – Francja.
Zmiana przepisów wydaje się korzystna dla reprezentacji Polski, która jest obecnie pierwsza w światowym rankingu. Nawet jeśli biało-czerwonym powinie się noga w turnieju kwalifikacyjnym, to tylko prawdziwa katastrofa i poważny spadek w rankingu może zabrać im bilety do Paryża. Tym bardziej, że przy korzystnym układzie wyników w igrzyskach może zagrać aż osiem drużyn z Europy.
Zmianie ulegnie także sam turniej olimpijski. Do tej pory dwanaście drużyn było dzielonych na dwie grupy. To rodziło częste pytania, czy lepiej trafić na słabszą grupę i mocniejszego rywala w ćwierćfinale, czy wprost przeciwnie. Teraz takich rozważań powinno być mniej, bo FIVB zdecydowała się w pierwszym etapie podzielić zespoły na trzy grupy. Do kolejnej rundy awansują po dwie reprezentacje z każdej i dwie drużyny z najlepszym bilansem z trzecich miejsc.
źródło: sport.tvp.pl