Karol Urbanowicz zapisał się na kartach historii. Siatkarz Trefla Gdańsk zadebiutował w reprezentacji Polski jako pierwszy siatkarz urodzony w XXI wieku. W serwisie trojmiasto.pl opowiada o wrażeniach, emocjach, a także tym, jak sobie z nimi radzić, gdy jest się na świeczniku mając 22 lata. Zdradza również swoje plany na przyszłość.
Rozmawiamy po pańskim pierwszym zgrupowaniu i meczach w dorosłej reprezentacji Polski. Minęło kilka dni, także na chłodno może pan już podsumować wrażenia, które towarzyszyły w ostatnich tygodniach.
Karol Urbanowicz: Na początku po przyjeździe po Spały był to okres dużego wachlarzu emocji. Mimo ogromnej radości i powołania do reprezentacji, wiąże się z tym duża odpowiedzialność i taki stres, że spotykam tak naprawdę swoich idoli. Jednak po kilku tygodniach już się z nimi oswoiłem i poznałem. To są niesamowici gracze, a przede wszystkim ludzie. Przyjacielscy, otwarci na nowe znajomości, więc nie miałem problemu, żeby nawiązać z nimi kontakt. Natomiast jeżeli chodzi o poziom gry i treningi, to jest nieporównywalny. Tak naprawdę mówimy o siatkarzach z topowej półki, więc trening z nimi to sama przyjemność.
Jest pan pierwszym siatkarzem urodzonym w XXI wieku, który zadebiutował w dorosłej reprezentacji. W wygranym 3:0 meczu z Bułgarią zdobył pan nawet asa serwisowego. Były powody do zadowolenia?
– Jestem zadowolony, że w ogóle zadebiutowałem. Cieszę się, ze trener zaufał mi. Jednak nie jestem zadowolony ze swojej gry, ale myślę, że za kilka lat spojrzę na to z chłodniejszą głową. Było dużo emocji i nie mogłem ich opanować do końca. Starałem się ten stres przekształcić w coś, co mnie napędzi. Nie zawsze to wychodziło, ale starałem się, żeby być spokojnym i uświadomić, że przecież właśnie robię to, co kocham.
Pamiętam, jak rozmawialiśmy po pierwszych meczach w Treflu Gdańsk. Reprezentacja to nieco inny kaliber, więc i odczucia po debiucie były odmienne?
– Wbrew pozorom debiut w reprezentacji wiązał się z nieco mniejszym stresem niż przed polską publicznością w Gdańsku. Mimo wszystko jestem już trochę obyty. Wiem, że to duży większy poziom niż w siatkówce juniorskiej, jest więcej ludzi na trybunach, którzy kibicują, ale i przeszkadzają. Tutaj stres nie był taki paraliżujący. Jestem osobą, która przeżywa takie rzeczy i czasem za dużo myśli, przez co trudniej jest to opanować. Starałem się o tym nie myśleć. Ważne, żeby uczyć się tych emocji i obrać je w coś pozytywnego.
*Cała rozmowa Damiana Konwenta w serwisie sport.trojmiasto.pl
źródło: sport.trojmiasto.pl