– Serb jest chyba najbardziej pożądanym trenerem na rynku. Błyszczał, mimo pandemii. Właściciel Perugii Gino Sirci sięgnął po niego, mimo obowiązującego kontraktu, a my bierzemy go jako mistrzowie świata – powiedział po zatrudnieniu przez PZPS Nikoli Grbicia na stanowisku trenera męskiej reprezentacji Polski Witold Roman, były środkowy polskiej kadry.
Nikola Grbić został nowym trenerem męskiej reprezentacji Polski. Najpierw działał z Sebastianem Świderskim w ZAKSIE, a teraz będzie z nim współpracował jako z prezesem PZPS. – Sebastian Świderski bierze na siebie dużą odpowiedzialność, bo ma to, co chciał. Ciekawi mnie natomiast, jak dobrze musiało się współpracować Sebastianowi z Grbiciem w ZAKS-ie, skoro zdecydował się powierzyć mu kadrę, mimo zostawienia kędzierzynian na rzecz Perugii. Oczywiście mówimy o ludziach, którzy wygrali Ligę Mistrzów. Nie dziwi więc ich mocna więź, której nie zniszczyło wspomniane przejście Grbicia do Włoch. Inna sprawa, Serb jest chyba najbardziej pożądanym trenerem na rynku. Błyszczał, mimo pandemii. Właściciel Perugii Gino Sirci sięgnął po niego, mimo obowiązującego kontraktu, a my bierzemy go jako mistrzowie świata – powiedział Witold Roman, były środkowy polskiej kadry.
Według niego dla Serba ważniejsza będzie praca z reprezentacją Polski niż prowadzenie drużyny z Perugii. – Grbić powiedział, że chce zdobyć złoty medal olimpijski jako trener. Dołożyć go do złotego krążka zdobytego jako zawodnik. Oczywiście to mu nie zaślepi pracy w klubie, na pewno będzie robił wszystko, by mieć tam w pełni uporządkowaną sytuację, ale jeśli przyjdzie mu wybierać, to mam wrażenie, że Serb będzie myślami przy większym sukcesie, jakim niewątpliwie byłby medal igrzysk. Nawet teraz pokazał, że jest w klubie, ale kadra jest tak ważna, że jest w stanie odejść z Perugii – ocenił Roman.
Odniósł się także do powołania Stefano Lavariniego na trenera żeńskiej reprezentacji Polski. – Oceniamy go, nie wiedząc do końca, jaki on jest. Prowadzi Novarę, a z reprezentacją Korei Południowej zajął czwarte miejsce na igrzyskach w Tokio. To dobrze, bo ma doświadczenie na szczeblu reprezentacyjnym. I to z drużyną z naszej półki. Przychodzi do zespołu, który ma ciekawe pokolenie. Z potencjałem wzrostowym, w ataku, do tego z jedną z najlepszych rozgrywających na świecie. Brakuje mi tylko drugiego skrzydła, ale i tak nie jest źle. W każdym razie zawodniczki są, brakuje im wyniku, a przed nami mistrzostwa świata, których jesteśmy współgospodarzem. To jest dobry moment, żeby zaczęły spełniać nadzieje. Lavarini przynosi włoską szkołę i wiarę w sukces – zaznaczył Roman.
Obaj zagraniczni szkoleniowcy polskich kadr mają współpracować z polskimi trenerami. Kto znajdzie się w sztabach biało-czerwonych? – Winiar wydaje się być odpowiednim kandydatem. Tyle że zastanawiam się, czy to nie jest trochę pocałunek śmierci. Jak popatrzymy przez pryzmat ostatnich kilkunastu lat, to polskich asystentów paru mieliśmy – Krzysiek Stelmach, Mariusz Sordyl, Radek Panas. Żadnemu z nich ta rola nie dała kopa do przodu. Nie tylko jeśli mówimy o kadrze, ale też o pracy w czołowych klubach. Mieszko Gogol, który był w sztabie Vitala, objął reprezentację Łotwy. Z całym szacunkiem, ale to peryferia. Oczywiście bycie asystentem jako przygotowanie do roli pierwszego trenera byłoby super. Idealnym przykładem jest reprezentacja USA z Johnem Speraw. Od 2008 r. był asystentem Hugh McCutcheona, a w 2013 r. został selekcjonerem i dalej nim jest – zakończył Witold Roman.
źródło: nto.pl, opr. własne