Wciąż nie jesteśmy ustabilizowaną drużyną, która po przyciśnięciu przeciwnika w pierwszym secie nie potrafi go przydusić i utrzymać tej przewagi. Nie po raz pierwszy zdarza się taka sytuacja, że rywal nam ucieka – powiedział po wygranym tie-breaku z Legią rozgrywający Gwardii Lukas Tichacek.
Siatkarze Chemeko-System Gwardii Wrocław odnieśli pierwszą wygraną w tym sezonie. W poniedziałkowy wieczór pokonali u siebie Legię Warszawa, ale dopiero po tie-breaku. Początek meczu zwiastował ich gładkie zwycięstwo. – Pierwszy set był bardzo dobry w naszym wykonaniu, drugi – tragedia, totalnie obrót o 180 stopni i przegraliśmy go do 16. Wciąż nie jesteśmy ustabilizowaną drużyną, która po przyciśnięciu przeciwnika w pierwszym secie nie potrafi go przydusić i utrzymać tej przewagi. Nie po raz pierwszy zdarza się taka sytuacja, że rywal nam ucieka. Przyjęcie nie było w tym meczu najlepsze – utrudniliśmy sobie życie – stwierdził Lukas Tichacek, rozgrywający zespołu z Dolnego Śląska.
Po świetnym pierwszym secie gospodarze wyraźnie spuścili z tonu, co wykorzystał beniaminek, obejmując prowadzenie 2:1. – Wyszliśmy na pierwszego seta nabuzowani, ciągnęliśmy tę grę, a w drugim i trzecim secie pojawił się problem w głowie. Jednemu, drugiemu zawodnikowi coś nie wyszło i nie było takiego przełamania. Rozpamiętywaliśmy akcje, które nam nie wyszły, pojawiły się jakieś dyskusje z sędziami przy siatce – skomentował Rafał Sobański, przyjmujący Gwardii.
Podopieczni Rainera Vassiljeva przebudzili się w czwartej odsłonie, którą gładko wygrali, a w tie-breaku poszli za ciosem, dopisując dwa punkty do ligowej tabeli. Duża w tym zasługa Mateusza Frąca, który pojawił się w trakcie spotkania na boisku i był pierwszoplanową postacią Gwardii. – Wiadomo jaki jest nasz cel, jaki jest nasz zespół. Ciągle falujemy, musimy się wywiązywać z roli faworyta, w której najczęściej występujemy – zakończył Rafał Sobański.
źródło: gwardiawroclaw.pl, inf. własna