– Reprezentacja potrzebuje trenera, który zaufa nam i my też obdarzymy go zaufaniem. U nas problemem był brak tego zaufania z obu stron – przyznała Malwina Smarzek w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Reprezentantka Polski poruszyła palące kwestie dotyczące żeńskiej drużyny narodowej, takie jak współpraca z Jackiem Nawrockim, następstwa afery sprzed dwóch lat czy przewidywaniach na najbliższy rok.
– Potrzebujemy takiego trenera, który zaufa nam i my też obdarzymy go zaufaniem. Z którym będziemy miały jasną sytuację i poczujemy się pewnie. Ważne też, by usystematyzować naszą pracę, bo w ostatnich pięciu miesiącach pojawiło się sporo pomysłów, ale mało zostało zrealizowanych – powiedziała Malwina Smarzek „Przeglądowi Sportowemu”. – Dwa lata temu w mistrzostwach Europy czułam, że jesteśmy w bardzo dobrym momencie, później to wszystko siadło. W tym roku może nie cofnęłyśmy się o krok, ale te pół kroku w tył zrobiłyśmy – dodała.
Zawodniczka wspominała również aferę sprzed dwóch lat, kiedy siatkarki opublikowały oświadczenie dotyczące złej współpracy ze szkoleniowcem. Ono miało być punktem zapalnym. – Zaczęło się dwa lata temu, gdy cała ta afera została w pewnym sensie zamieciona pod dywan. My, tym naszym ruchem oporu, wysłałyśmy sygnał, że coś jest nie tak. I to nie był problem pojedynczych osób – przyznała Smarzek.
Odniosła się też do kwestii zatrudnienia nowego selekcjonera po tym, jak Nawrocki ustąpił ze stanowiska. – Przede wszystkim cieszę się, że nie jestem trenerem, który musi to wszystko poukładać. Dodatkowo każdy będzie mu patrzył na ręce, bo gramy mundial u siebie. Jak znam nasze środowisko, to wszyscy będą oczekiwać efektów po zmianie szkoleniowca, ale nie wybiegajmy daleko w przyszłość – zaznaczyła Smarzek.
* więcej w serwisie sport.onet.pl
źródło: sport.onet.pl