– Poczekajmy do turnieju. Jest on bardzo trudny i tam wszystko może się wydarzyć. Bądźmy dobrej myśli – mówi przed zbliżającymi się igrzyskami olimpijskimi w Tokio złoty medalista z Montrealu z 1976 roku, Edward Skorek. Polscy siatkarze są już w Japonii i rozpoczęli ostatnie szlifowanie formy przed imprezą docelową.
Czy te wspomnienia z Montrealu, sprzed ponad 40 lat są nadal żywe? Zdarza się panu wyciągnąć medal, fotografie i powspominać tamte czasy?
Edward Skorek: – Medal zdarza się wyciągać na różne okazje, na przykład ostatnio podczas uroczystości zakończenia roku szkolnego. Jedna ze szkół noszących imię olimpijczyków polskich zorganizowała spotkanie z olimpijczykami i zostałem na nie zaproszony. Podczas spotkania medal oglądałem ja, a także uczniowie, którzy w tym wydarzeniu uczestniczyli. Myślę, że do igrzysk w Montrealu wracam myślami nie tylko ja, ale i kibice. Mam tego dowód na co dzień. Ludzie rozpoznają mnie, podchodzą, wspominają tamte czasy.
Przed turniejem trener Wagner powtarzał, że interesuje go tylko złoto, obecnie Vital Heynen i nasi siatkarze też nie ukrywają medalowych aspiracji. Czy da się w jakikolwiek sposób porównać atmosferę, w jakiej wy lecieliście do Montrealu z tą w jakiej lecą do Tokio nasi obecni kadrowicze?
– Moim zdaniem niezupełnie. Zainteresowanie kibiców, jest owszem podobne, jak w naszym przypadku, natomiast wtedy relacje nie były tak rozbudowane jak teraz, gdzie można śledzić wydarzenia nie tylko w telewizji, ale także w internecie. Media są wszechobecne i informują nie tylko o przygotowaniach, ale także niekiedy nawet o tym, jak się dany zawodnik czuje, co zjadł na śniadanie i o której stronie się położył spać. Niemniej jednak założenia są takie same, każdy sportowiec, który jedzie na igrzyska olimpijskie chce tam zdobyć medal.Wagner postawił oczywiście sprawę otwarcie i mówił, że interesuje go tylko złoto, mówił także tak jak Amerykanie, że jak zdobyłeś srebrny medal, to przegrałeś, a nie wygrałeś medal srebrny. Twierdził, że historia pamięta zawsze nie o srebrnych czy brązowych medalistach, tylko o złotych. Heynen z kolei nie mówił, że jedzie po złoto, tylko jedzie po medal.
Nasi siatkarze są w stanie mentalnie poradzić sobie z presją jaka na nich ciąży?
– Jest to bardzo ciężkie zadanie odnaleźć się w gronie wybitnych jednostek z całego świata, to jest bardzo trudna impreza ale myślę, że z tym doświadczeniem, jakie już mają, bo dla połowy z nich nie będą to pierwsze igrzyska, tylko kolejne są w stanie sobie z tym poradzić. Wielu sportowców ma podczas igrzysk start tylko w eliminacjach i potem już finał. Siatkarze będą grali od początku do końca turnieju i będą mieli wiele informacji, które będą wpływały na nich różnie. W Tokio dodatkowo wioska też będzie zupełnie zamknięta, nie będzie żyła tak, jak do tej pory to wyglądało. Inną niedogodnością będzie brak kibiców, chociaż to już siatkarze przećwiczyli w Lidze Narodów.
Dla pana, jak sam wspomniał były to ostatnie igrzyska w karierze. W obecnej kadrze też tak może się zdarzyć, że będą to ostatnie tego typu zawody dla takich graczy jak Piotr Nowakowski, Michał Kubiak czy Bartosz Kurek. Świadomość, że to może być ostatnie tego typu wydarzenie dodatkowo motywuje zawodnika?
– To nie powinno być zależne od tego, czy to ostatnia tego typu impreza, czy nie zawodnik powinien zawsze być zmobilizowany do każdej imprezy. Nie wiadomo, jak się potoczą potem kariery zawodników, może to być ostatnia tego typu impreza, a może nie. To oczywiście zależy od nich, jaką oni podejmą decyzję. To jest uwarunkowane formą, jaką będą prezentowali po igrzyskach, stanem zdrowia. To są indywidualne sprawy.
Mówi się, że na igrzyskach najważniejszy jest mecz ćwierćfinałowy. Czy skupianie się na tym meczu kosztem ryzyka potknięcia w grupie jest prawidłowym myśleniem? Wiemy, że nie mamy zbyt trudnej grupy.
– Można to oceniać różnie. Z jednej strony mamy łatwą grupę i nie powinniśmy mieć problemów z zakwalifikowaniem się do dalszej fazy rozgrywek, ale z drugiej strony my jako ekipa z Montrealu mamy doświadczenie, że mieliśmy ciężką grupę, graliśmy z rywalami, którzy stawiali trudne warunki i wychodziliśmy z nich zwycięsko. Z kolei ZSRR wszystko wygrywał bez problemu. W takich ciężkich bojach kształtuje się też charakter drużyny. To wszystko jest różnie odbierane przez uczestników wydarzenia. Myślę jednak, że eksperci słusznie twierdzą, że dopiero te spotkania po fazie grupowej będą miały niebagatelny wpływ na to jak sobie poradzimy na turnieju, w zależności też na kogo wpadniemy.
Tym bardziej, że w ćwierćfinale na pewno trafimy na trudnego rywala: USA, Brazylię czy Francję, albo zawodników rosyjskich.
– Właśnie. To są zespoły, które w tamtej grupie będą toczyły ze sobą ogromny bój. Każdy z tych zespołów będzie chciał coś udowodnić, stracić jak najmniej. Z jednej strony łatwa grupa jest dobrym wejściem w turniej dla Polski, ale z drugiej nie dającym pełnego obrazu możliwości poszczególnych zawodników i całej drużyny.
Argentyna jest w stanie sprawić sensację i wyrzucić którąś z potęg z ćwierćfinału?
– Argentyna to nieobliczalna drużyna, już nie raz pokazała, że na dużej imprezie jest w stanie wygrać z zespołami, które są notowane wyżej i pretendują do miejsc medalowych.
Te obostrzenia covidowe, o których już wspominaliśmy są w stanie utrudnić rywalizację?
– Na pewno tak.
Na zakończenie zapytam, czy wierzy pan, że już na początku sierpnia przestaniecie być jedynymi męskimi medalistami olimpijskimi w siatkówce halowej?
– Powiem tak. Poczekajmy do turnieju. Jest on bardzo trudny i tam wszystko może się wydarzyć. Bądźmy dobrej myśli.
źródło: inf. własna