Przybyłam, zobaczyłam, oni zdobyli. Złoto i nie tylko. Przez ostatnie 10 dni miałam okazję i pewnie pewien przywilej na żywo oglądać i relacjonować, to co zrobiła nasza reprezentacja. To nie pierwszy złoty medal, który biało-czerwoni wywalczyli na moich oczach, ale chyba po raz pierwszy tak dobitnie doświadczyłam tego, co stoi za słowem drużyna.
Faza grupowa mistrzostw Europy nie była ciekawa. Czy przysłużyła się temu, po co kilka lat temu poszerzono ten turniej do 24 drużyn? Może trochę. Wydaje się, że wszyscy rozumieją potrzebę promocji siatkówki, ale niekoniecznie ta formuła temu sprzyja.
CIEKAWIE DOPIERO OD FAZY PUCHAROWEJ
Nic więc dziwnego, że ciekawie zaczęło się robić dopiero po zakończeniu fazy grupowej. Zespoły, które miały awansować, awansowały. Było kilka małych niespodzianek, ale nic, co wstrząsnęłoby europejską siatkówką. Ta nadal ma swoich faworytów, którzy w tegorocznym turnieju wywiązali się z tej roli.
O medale zagrali najlepsi w swoich grupach: Włosi, Słoweńcy, Polacy oraz Francuzi. Wyniki półfinałów mogły tak naprawdę pójść w każdą stronę, ale ten etap rywalizacji przyćmili niestety sędziowie. Zarówno w starciu Polska – Słowenia, jak i Włochy – Francja, nie brakowało kontrowersji.
To tylko jeden z kamyczków do ogródka CEV. Czy naprawdę tak trudno znaleźć czterech zawodowych sędziów, którzy mają na tyle doświadczenia, spokoju i umiejętności, aby nie wzbudzać niepotrzebnych emocji w najważniejszych pojedynkach mistrzostw Europy?
NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO SIĘ ŚWIECI
Do organizacji turnieju mam z resztą kilka innych zastrzeżeń, które może i w ferworze zdobytego przez reprezentację Polski złota przez chwilę zeszły na dalszy plan. Teraz jednak, w perspektywie 48 godzin wróciły. W Lidze Mistrzów superwisorzy europejskiej konfederacji potrafią znaleźć dosłownie centymetrowe uchybienia. Zwłaszcza, kiedy mecze rozgrywane są w Polsce. We Włoszech, bo tylko o tej części turnieju mogę wypowiadać się z pełną dozą doświadczenia, zdawali się zapominać o swoich zasadach.
Zacznijmy od tego, że kiedy w Bari grała reprezentacja Włoch, każdy został skrupulatnie sprawdzony przed wejściem do hali. Zarówno kibice, jak i dziennikarze. Nie uważam tego za coś złego, tak powinno być zawsze. Czemu jednak takie same środki bezpieczeństwa nie zostały zastosowane, kiedy w Bari nie grali Włosi?
W Rzymie też trafiłam na pana, który upierał się, że nie mogę z biura prasowego wejść do mixed-zone i na panią, która uważała, że media internetowe nie do końca zasługują na miejsce na trybunie prasowej i nie mam prawa usiąść na podpisanym miejscu. Ostatecznie jednak zajęłam swój stolik, mogłam oglądać mecz o brąz, a potem triumf biało-czerwonych w finale.
PIĘKNA DRUŻYNA
We Włoszech, oprócz lekkiego braku organizacji, zobaczyłam jednak coś innego. Nikola Grbić od początku swojej przygody z polską kadrą powtarza swoją filozofię. Zgodnie z nią każdy jest ważny, każdy zawodnik musi cały czas być gotowy do tego, żeby wejść na boisko i dać coś od siebie. Mam wrażenie, że w mistrzostwach Europy wszyscy zawodnicy wreszcie to zrozumieli. Każdy czuł się potrzebny. Trener Grbić i jego sztab świetnie przygotowywał swoich podopiecznych taktycznie, a sam powołując chociażby pięciu przyjmujących, utrudnił zadanie rywalom.
– Tylko sześciu zawodników może być na boisku, a mamy 14-osobową kadrę. Każdy z nas starał się jak tylko mógł pokazać swoją obecność w trakcie tego spotkania, jeśli nie dostał szansy wejść na boisko, to będąc w kwadracie dla rezerwowych – mówił po wywalczeniu złotego medalu Kamil Semeniuk. On sam w finale nie odegrał na parkiecie znaczącej roli, ale wraz z kwadratem dla rezerwowych równie żywiołowo co włoska publiczność wspierał swoich kolegów na boisku.
PRZEPIS NA SUKCES ZNANY?
Czy Nikola Grbić stworzył siatkarskiego potwora, który będzie wygrywał wszystko? To sport, więc sądzę, że małe potknięcia mogą się zdarzyć. Myślę jednak, że filozofia trenera Grbicia trafiła do wszystkich jego zawodników. To w połączeniu z rewelacyjnym przygotowaniem taktycznym i umiejętnościami reprezentantów Polski sprawia jednak, że może po przełamaniu klątwy Słowenii w mistrzostwach Europy,, przyjdzie czas na przełamanie klątwy ćwierćfinału igrzysk olimpijskich? Na razie jednak mam przeświadczenie, graniczące z pewnością, że w Chinach biało-czerwoni nie będą mieli problemu z zakwalifikowaniem się do tego turnieju.
źródło: inf. własna