Włada kilkoma językami, w tym polskim. Marzenia o rozpoczęciu siatkarskiej kariery i grze w PlusLidze rozbudził w nim Sebastian Świderski. W wieku 24 lat atakujący Wassim Ben Tara, reprezentant Tunezji z polskim korzeniami, stał się wiodącą postacią Stali Nysa, choć na początku sezonu nie występował w pierwszym składzie.
Rozmawiamy po polsku czy po angielsku?
Wassim Ben Tara: – Obojętnie, jak ci wygodniej.
Podobno przez ostatnich dziewięć lat miałeś znikomy kontakt z naszym językiem.
– Rzeczywiście, nie używałem go regularnie, ale zdarzało mi się rozmawiać po polsku. Czasami w tym języku komunikowałem się z mamą, która jest Polką. Ponadto żona mojego brata również pochodzi z waszego kraju. Byłem też w Polsce ze swoim byłym klubem. Teraz jednak mówię lepiej niż w ostatnich latach, ponieważ porozumiewam się po polsku każdego dnia – na treningach, w rozmowach z klubowymi kolegami czy też kiedy odwiedzam zamieszkującą w Poznaniu rodzinę.
W jaki sposób mama uczyła cię polskiego?
– Kiedy byłem młody, co roku latałem z nią na wakacje do Polski. To była tradycja, którą regularnie podtrzymywaliśmy do 2011 roku. Mama uczyła mnie wtedy, jak się dogadać w różnych życiowych sytuacjach. Zaczęło się oczywiście od podstawowych słów, jak np. „dzień dobry”, a coroczne wizyty w Poznaniu pozwalały mi stopniowo podnosić swoje umiejętności językowe.
Przebywając w Tunezji również miałeś kontakt z polszczyzną?
– Tak, w rodzinnym domu z mamą również czasami rozmawialiśmy po polsku. W ojczyźnie miałem jednak styczność z wieloma językami. W szkole używałem arabskiego i francuskiego, uczyłem się też angielskiego. Poznałem też trochę włoskiego, oglądając z mamą programy telewizyjne w tym języku. Nie powiem, że jakoś szczególnie nim władam, ale generalnie go rozumiem.
Rzeczywiście wystarczył jeden mecz, by zachęcić cię do gry w Polsce?
– W sumie tak. Miał on miejsce podczas mistrzostw świata w 2006 roku, gdzie Tunezja mierzyła się z Polską. W naszej reprezentacji grał wtedy mój brat Skander, ale w waszych szeregach był Sebastian Świderski. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak się prezentował w tym meczu i w całym turnieju. Od tego momentu regularnie zacząłem oglądać siatkówkę, ale to mi nie wystarczało. Chciałem też w nią grać na dobrym poziomie.
Myślałeś kiedykolwiek o tym, by występować dla reprezentacji Polski?
– Bardzo się cieszę, że mam w sobie również polską krew, ale jednak urodziłem się i spędziłem 18 lat życia w Tunezji. Nie miałem więc wątpliwości, że to właśnie barwy tego kraju chciałbym reprezentować. Gdybym teraz miał wybierać po raz drugi, znów bez wahania podjąłbym taką samą decyzję.
A Sebastian Świderski wie, że wywarł taki wpływ na twoją przyszłość?
– Nie, mimo że już dwa razy graliśmy w tym sezonie z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, nie odważyłem się do niego podejść i mu tego powiedzieć (śmiech).
Mimo że zostałeś atakującym, próbowałeś jednak również gry na przyjęciu.
– Zgadza się. Na innych pozycjach nigdy nie grałem, ale na tych dwóch przez długi czas występowałem na przemian. Jako młody zawodnik, jeszcze w Tunezji, generalnie byłem przyjmującym, lecz w razie potrzeby mogłem też wystąpić w ataku. Przechodząc w 2014 do Francji, chciałem już grać po przekątnej z rozgrywającym, ale zdarzyło mi się nawet rozegrać cały sezon na przyjęciu. Już od czterech lat nieprzerwanie jestem jednak atakującym.
* cały wywiad w serwisie nto.pl
źródło: nto.pl