– Jestem zwolennikiem metody, aby stworzyć hierarchię potencjalnych szkoleniowców i rozmawiać z nimi po kolei. Bo jeśli zaczniemy rozmawiać ze wszystkimi na raz, to będzie oznaczało, że nie mamy pomysłu na reprezentację męską. Natomiast w przypadku kadry kobiet, tutaj wolę zrobić burzę mózgów. Posłuchać ich, przedyskutować ze wspomnianym zespołem, za który odpowiada Aleksandra Jagieło, i dopiero później wybrać najlepszą opcję – skomentował Sebastian Świderski.
W wyborach na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej Sebastian Świderski zjednał sobie sympatie głosujących. Na 90 możliwych głosów otrzymał 88, dwie osoby się wstrzymały. – Odpowiedzialność i kredyt zaufania, jaki dostałem, są dosyć duże. Natomiast według mnie jeszcze większe są oczekiwania. Wiem, że muszę podejść do pracy z większą werwą i zaangażowaniem. Jestem człowiekiem ze środowiska stricte siatkarskiego. Bardzo cieszą mnie słowa, jakie padły podczas wyborów, że jestem osobą, która ma łączyć środowisko. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie uniknę opozycji, bo nie da się zadowolić wszystkich. Ale to jest normalne i dobre, bo dzięki temu można się rozwijać i lepiej wybierać kierunek pracy – mówił w rozmowie z portalem Sportowy24 nowy prezes PZPS.
Nie da się ukryć, że największym wyzwaniem Sebastiana Świderskiego będzie wybór trenera żeńskiej i męskiej kadry, choć oczywiście nie jest to jedyne zadanie. Były reprezentant Polski zwrócił uwagę, że trzeba wspomóc ośrodki, które zajmują się szkoleniem najmłodszych, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. – Po pierwsze małe kluby, które szkolą dzieci, a które nie mają wystarczającego wsparcia. Część z nich znika z siatkarskiej mapy, wiem, że trzeba tym klubom pomagać i mam już pomysły, jak to zrobić. Druga kwestia to siatkówka plażowa. To dyscyplina, która ostatnio była trochę z boku. Też mam w głowie pewne idee. Na najbliższym zarządzie będziemy rozmawiać i być może nawet finalizować postanowienia. Widzę, że wielu ludziom zależy na plażówce i chce się nią zajmować. Dla mnie tacy ludzie są bezcenni. Właśnie tacy, którzy chcą pracować, a nie tylko przy niej być. Poza tym oczywiście te najpilniejsze sprawy, to wybór trenerów dla reprezentacji kobiet i mężczyzn – zaznaczył.
Szef związku odniósł się również do wymagań w stosunku do nowych szkoleniowców. Jego zdaniem praca trenera w kadrze i w klubie z tego samego kraju byłaby nieetyczna. Gdyby trenerem został ktoś pracujący jednocześnie w lidze, prędzej czy później musiałby zrezygnować. – Hipotetycznie – załóżmy, że Giuliani lub Winiarski zostają trenerami reprezentacji Polski. Na pewno następnego dnia nie będą musieli zakończyć pracy w klubach. To proces. Też jeszcze jestem prezesem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Wiem, w jakiej sytuacji można się znaleźć, gdy trener z dnia na dzień musi odejść. Nie chcę przed czymś takim stawiać prezesów naszych klubów. Jesteśmy jednym środowiskiem i tak naprawdę to ono tworzy polską siatkówkę. To kluby przygotowują zawodników do gry w kadrze. Byłbym szaleńcem, gdybym chciał z nimi walczyć. Chciałbym, żeby wszyscy to zrozumieli, że wszyscy budujemy wynik sportowy drużyny narodowej – jasno podkreślił Sebastian Świderski.
Prezes PZPS-u dodał, że inaczej widzi wybór trenera kadry męskiej, a inaczej żeńskiej. – W przypadku kadry panów jestem zwolennikiem metody, aby stworzyć hierarchię potencjalnych szkoleniowców i rozmawiać z nimi po kolei. Bo jeśli zaczniemy rozmawiać ze wszystkimi na raz, to będzie oznaczało, że nie mamy pomysłu na reprezentację. Natomiast w przypadku kadry kobiet, tutaj wolę zrobić burzę mózgów. Posłuchać wszystkich, przedyskutować z zespołem, za który odpowiada Aleksandra Jagieło, i dopiero później wybrać najlepszą opcję – zakończył.
* Rozmowa Tomasza Bilińskiego dostępna na portalu Sportowy24.pl
źródło: opr. własne, sportowy24.pl
