– Oj to był bardzo ciężki mecz. Wystarczy spojrzeć na wynik i liczbę zmian jakie wykonali nasi trenerzy. W tym meczu zagrały wszystkie dziewczyny, co jeszcze nigdy nie miało miejsca. I tu ogromne brawa dla całego zespołu – mówi Martyna Kołodziej, zawodniczka Asotry Płomienia Sosnowiec. Zespół zajmuje drugie miejsce w tabeli I ligi z takim samym dorobkiem punktowym co prowadząca SPS Stal Mielec. W ostatnim meczu Martyna Kołodziej i jej koleżanki wygrały w Krośnie 3:2.
Specjalistka od ataku z jednej nogi – prawda czy fałsz?
Martyna Kołodziej: – Zdecydowanie prawda! Podczas mojej przygody z siatkówką jakoś tak wyszło, że zasłynęłam z ataku z jednej nogi (śmiech). W tej formie ataku czuje się najlepiej i chyba każdy w Polsce wie, że „fast” to moje firmowe zagranie.
Ciężki to był mecz z Karpatami, prawda?
– Oj to był bardzo ciężki mecz. Wystarczy spojrzeć na wynik i ilość zmian jakie wykonali nasi trenerzy. W tym meczu zagrały wszystkie dziewczyny, co jeszcze nigdy nie miało miejsca. I tu ogromne brawa dla całego zespołu!
Bardziej uszczypliwi obserwatorzy siatkówki mogliby zacząć podejrzewać, że przed sezonem specjalnie umówiłyście się z dziewczynami w szatni, że na wyjazdach gracie tylko tie-breaki.
– Śmiałyśmy się po meczu, że im dalej od domu gramy, tym nasze spotkania są dłuższe. Ale najważniejsze, że przywozimy punkty. To cieszy najbardziej i od razu przyjemniej wraca się do Sosnowca.
Zastanawia mnie, czy takie pięciosetowe pojedynki i podróże wpłyną dobrze czy źle na drużynę – chodzi mi o siły, jakie niewątpliwie trzeba zostawić na boisku.
– Podczas takich spotkań trzeba zostawić na boisku wszystkie siły, jakie mamy w sobie danego dnia, nie ma wtedy półśrodków. Podróże na pewno nie pomagają, bo najlepiej gra się u siebie, ale staramy się o tym nie myśleć i walczyć za każdym razem!
A ty jak się aktualnie czujesz? Jesteście po siódmej kolejce, sześć rozegranych meczów, czy to już jest moment, w którym można odczuć trudy sezonu?
– Dziękuję, czuję się dobrze. Wiadomo, pojawiają się w drużynie mikro urazy i przeciążenia, ale to normalne. Na szczęście jest z nami nasza fizjoterapeutka Patrycja, której przy tej okazji chciałam ogromnie podziękować – dziewczyna robi świetną robotę!
Jak ci się gra i trenuje na milowickiej hali?
– Zawsze lubiłam tę halę. Teraz po remoncie jest dużo przyjemniej, gra i trenuje się bardzo dobrze. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko kibiców!
Mówi się, że nie ma łatwych przeciwniczek w I lidze, ale najbliższy mecz, właśnie na milowickiej hali, zagracie z Częstochowianką. Jakie przeczucia, nastawienie?
– Z dziewczynami z Częstochowy miałyśmy już okazję grać przed sezonem i na pewno nie będzie to łatwe spotkanie. Nastawienie jak zwykle bojowe i będziemy walczyły z całych sił, aby 3 punkty zostały w Sosnowcu.
Nie mogę nie zapytać o to, jak ci się gra bez kibiców na trybunach. Czy ciągle jest to w kategoriach szoku i zdziwienia, czy już bardziej akceptacja rzeczywistości i szukanie sposobu na radzenie sobie z nią?
– Podczas pierwszego meczu u siebie kibice stworzyli coś pięknego! Ich doping to było coś niesamowitego! Teraz, kiedy gramy u siebie, ze smutkiem spoglądamy na puste trybuny. Trzeba zaakceptować aktualną sytuację i jakoś sobie z tym radzimy. Nie, nie zmienia to faktu, że ogromnie brakuje nam obecności kibiców.
Może chciałabyś coś przekazać tym, którzy właśnie nie mogą wypełnić trybun, choć pewnie by chcieli?
– Chciałam wszystkim ogromnie podziękować za wsparcie, które otrzymujemy poprzez smsy czy social media i wiarę w nasz zespół do samego końca! Mam nadzieję, że jak najszybciej zobaczymy się na hali w Milowicach i wspólnie będziemy mogli cieszyć się z naszych zwycięstw!
źródło: pzps.pl