– Jesteśmy naprawdę wdzięczni tym, którzy nie jadą na MŚ. Wykonali kawał ciężkiej roboty i pomagali nam się przygotowywać. Taki jest niestety los sportowca. Ja przez kilka lat przeżywałem to samo. Wiem, jakie to ciężkie – powiedział Jakub Popiwczak, libero reprezentacji Polski.
Od kilku lat Jakub Popiwczak odgrywa jedną z podstawowych ról w Jastrzębskim Węglu, jednak do tej pory nie przekładało się to na jego grę w reprezentacji Polski. Wprawdzie wraz z nią zdobył już brąz w Lidze Narodów, ale poprzedni selekcjoner stawiał na duet Paweł Zatorski/Damian Wojtaszek. U Nikoli Grbicia nastąpiło nowe otwarcie, a Serb dał szansę Popiwczakowi.
– Na początku tego sezonu reprezentacyjnego mówiłem, że moim marzeniem jest pojechać na mistrzostwa świata. Najprawdopodobniej jestem na dobrej drodze, by się to udało. Z tego się cieszę. W kadrze jest trochę nowych twarzy i osób, które nie stanowiły o sile tej reprezentacji w poprzednich latach. Teraz dostają szansę. Każdy z nas stara się dorzucić kilka procent więcej, tę dodatkową cegiełkę, żeby ta reprezentacja odnosiła takie sukcesy, jak wcześniej – powiedział Jakub Popiwczak.
Na początku tegorocznej edycji Ligi Narodów był on podstawowym libero kadry, ale później Grbić częściej stawiał na Zatorskiego. W turnieju finałowym pierwszy z nich nie pojawił się na boisku. Wrócił na nie dopiero w drugiej części spotkania sparingowego z Ukraińcami. – Zawsze chciałoby się grać jak najwięcej. Szczególnie w klubie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że gramy mecze raz w tygodniu albo co trzy, cztery dni. A tutaj te przerwy bywają dłuższe. Jest większy natłok meczów w krótszym czasie, potem chwila przerwy. W Bolonii nie miałem okazji grać, więc od ostatnich meczów trochę czasu minęło. Ale znam swoją rolę, wiem, po co tutaj jestem. Staram się robić najlepiej to, co potrafię – zaznaczył libero reprezentacji Polski.
Odniósł się on także do ostatecznego składu na mundial, w którym zabrakło między innymi Bartosza Bednorza, Karola Butryna i Wilfredo Leona. – Jesteśmy grupą dobrych kolegów, a nie tylko znajomych z pracy. Lubimy się, wzajemnie wspieramy. Każdy chciałby grać w najważniejszych imprezach, ale mamy świadomość, że trener w pewnym momencie musi komuś podziękować. Tak było ostatnio. Jesteśmy naprawdę wdzięczni tym, którzy nie jadą na MŚ. Wykonali kawał ciężkiej roboty i pomagali nam się przygotowywać. Taki jest niestety los sportowca. Ja przez kilka lat przeżywałem to samo. Wiem, jakie to ciężkie – zakończył Popiwczak.
źródło: inf. własna, interia.pl