Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > ligi zagraniczne > Andrea Anastasi: Poproszono mnie o jedno – bym nie podpisywał umowy z kadrą narodową

Andrea Anastasi: Poproszono mnie o jedno – bym nie podpisywał umowy z kadrą narodową

fot. Klaudia Piwowarczyk

– Poproszono mnie o jedną rzecz – bym nie podpisywał umowy z kadrą narodową. Muszę być na wyłączność. Szanuję to – wyjaśnia okoliczności podpisania umowy z Sir Safety Perugia Andrea Anastasi, który na stanowisku zastąpił Nikolę Grbicia.

Nie wiem, czy powinnam gratulować, bo wsiada pan na rollercoaster pracy w Sir Safety Perugii, a od niego może łatwo zakręcić się w głowie.

Andrea Anastasi: – To prawda. To jednak wspaniała rzecz. Zdaję sobie sprawę z tego, że przede mną trudna podróż. Mam doświadczenie, które, mam nadzieję, pozwoli mi w tym klubie stworzyć coś interesującego.

Pamiętam naszą rozmowę z samolotu z Lublany. Po sukcesie ZAKSY Kędzierzyn-Koźle rozmawialiśmy o tym, że z tego klubu do Perugii przechodzi Kamil Semeniuk. Powiedział pan, że to wielkie wyzwanie, bo cała społeczność wokół włoskiej drużyny jest wymagająca. Jest pan na to gotowy?

– Uważam, że tak. Jestem w momencie kariery, w którym brakowało mi takiego wyzwania. Kiedy podpisałem kontrakt z warszawskim klubem trzy lata temu, perspektywy drużyny były niesamowite. To był ogromny projekt, który na starcie zawierał w sobie potencjał do wygrania czegoś wielkiego. Pojawiły się jednak problemy, w pewnym momencie było ich za dużo. W tych okolicznościach trudno było znaleźć spójny i wspólny plan realizacji sportowych ambicji. Po tym sezonie, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że nie ma możliwości pozostania na kolejny w Warszawie, zastanawiałem się, co będę dalej robić. Otrzymałem kilka propozycji. Ostatecznie pojawiła się Perugia i poczułem w kwestii przyszłości wielki spokój. Dziś rozmawiałem z rzecznikiem prasowym klubu, który zapytał mnie, czy dziesięć dni temu myślałem o tym, że zostanę szkoleniowcem włoskiej drużyny. Odparłem mu, że nie byłem tego pewny do dziś, czyli momentu, w którym obustronnie podpisano kontrakt. Ludzie wysyłali mi wiadomości z gratulacjami, a ja mówiłem im, że do chwili złożenia podpisów nie ma z czego się cieszyć. Odesłałem podpisany kontrakt we wtorek rano. Po południu zacząłem pracować w Perugii. Wcześniej nie było tak, że non stop myślałem o kolejnym sezonie i wyzwaniach. Byłem bardzo spokojny.

Dlaczego?

– Wiąże się to również z tym, co w ostatnim czasie mi się przytrafiło. Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie bardzo trudne. W poniedziałek zakończył się pewien etap mojego życia. Złożyłem prochy mojej mamy z tatą i zamknąłem ten wymagający emocjonalnie rozdział. Razem z bratem i siostrą bardzo to przeżyliśmy. Nie wiem, czy w tym konkretnym momencie jestem szczęśliwy, czy też nie. Za dużo we mnie jeszcze tła ostatnich wydarzeń, a te trudno jest odstawić na boczny tor. Ta perspektywa pozwoliła mi dość spokojnie podejść do kwestii zawodowych. Od teraz jestem trenerem Perugii. Za mną pierwsze rozmowy z dyrektorami i menedżerami. Zaczynam pracę. Po tym wywiadzie udam się do ogrodu i otworzę nowy rozdział.

Kiedy Gino Sirci się z panem skontaktował?

– Około dziesięciu dni temu. Kiedy zmarła moja mama, miałem sporo rzeczy do zrobienia. Gdy większość z nich skończyłem, mój przyjaciel Alberto zaoferował mi wyjazd do jego domu na Sardynii. Spędziłem tam tydzień. Po tym zacząłem rozmowy z Perugią.

Nie boi się pan tego, że „cykl życia” trenerów w Sir Safety Perugia jest dość krótki? Gino Sirci nie słynie z cierpliwości, w ostatnich latach wymieniał szkoleniowców dość często.

– W Perugii w tej mierze sytuacja jest podobna do Jastrzębskiego Węgla. Jestem przekonany, że Nikola Grbić wykonał świetną pracę. Prowadził grupę siatkarzy, z których nie wszyscy byli zdrowi. Przykładem na to jest Wilfredo Leon, który po sezonie poddał się operacji. Moim zdaniem nie chciano zmienić Serba. Rozmawiałem z wieloma osobami. Bardzo doceniały prace Nikoli i jego nastawienie. Jedynym problemem było pracowanie jednocześnie w klubie i reprezentacji. Myślę, że właściciel klubu też miał z tym kłopot. Poproszono mnie o jedno – bym nie podpisywał umowy z kadrą narodową. Muszę być na wyłączność. Szanuję to. Moim zdaniem Nikola nie stracił więc pracy przez to, że źle ją wykonywał, ale przez to, że łączył ją z inną, czego klub nie chciał.

Było dużo pogłosek na temat pana możliwej współpracy z PGE Skrą Bełchatów. To były tylko plotki czy też rozmowy były zaawansowane?

– To nie były plotki. Wiele osób wie, że długo rozmawiałem z Treflem Gdańsk. Dariusz Gadomski podzielił się wizją tego, jak zbudować drużynę na kolejny sezon. Mieliśmy inne opinie na ten temat. Powiedziałem, że dziękuję za ofertę. Podobna sytuacja miała miejsce w Bełchatowie. Rozmawiałem z Konradem Piechockim. Był niezwykle miły i ogromnie doceniam jego ofertę. Niestety, i w tym przypadku wiele nie mogłem zrobić, bo zarówno drużyna, jak i sztab szkoleniowy to sprawy już zamknięte. Kiedy pojawiła się propozycja z Perugii, zastanawiałem się jakiś czas. Wiem, że Skra nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw, przykro mi z tego powodu. Takie jest jednak życie trenera. Musi on podejmować decyzje za i dla siebie. Dwa lata temu rozmawiałem z Perugią, ale byłem pod kontraktem w Warszawie. Powiedziałem, że podpisana umowa to dla mnie nie tylko papierek, a decyzja, która wymaga konsekwencji. Teraz zrobię wszystko, by zrealizować cele klubu.

*rozmawiała Sara Kalisz (sport.tvp.pl)

źródło: sport.tvp.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, ligi zagraniczne

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2022-06-15

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved